Jestem już w tym wieku i mieszkam w takim miejscu , w którym wszystko co było w przeszłości powinienem opatrzyć wstępem „dawno, dawno temu, za siedmioma rzekami, za siedmioma lasami, itd.”
W związku z tym, że zostałem poproszony o moją opinię na temat realizowanego przez Ośrodek Sztuk, Kultur Narodów „Pogranicze” w Sejnach mojej opinii na temat tego Przedsięwzięcia, to i tą wypowiedź muszę opatrzyć tradycyjnym wstępem mimo tego , że dotyczy wydarzeń, w których uczestniczyłem z grupą studentów Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Sejnach z Filią w Puńsku Filią w Sejnach w okresie ostatnich 2 lat.
Zdaję sobie sprawę z tego, że „rozliczenie” realizowanego, dofinansowanego z publicznych pieniędzy projektu to nie żarty i nie ma w tym miejsca na żadne „wydaje mi się, pamiętam, czy jakiekolwiek wyznania natury osobistej” nic w sprawozdaniu nie znaczą. Jedynie rzeczowniki, czasowniki i liczebniki mogą być obecne w takim sprawozdaniu. Wiem to, bo uczyli mnie tego na pierwszym w historii mojej aktywności zawodowej przebiegającej w czasie gdy nasza Ojczyzna wstawała z kolan, na które upadła w czasie jedynej niesłusznej epoce, szkoleniu o wówczas zupełnie mi niepojętej nazwie „Leadership NGO i Samrządów Lokalnych” organizowanym przez International Youth Foundationz USA.
I tu pierwsze uzasadnienie celowości użycia tego „niestosownego dla sprawozdania” wstępu o lasach, milach i górach. To właśnie dlatego, że mieszkałem i pracowałem w miejscu odpowiadającym temu ze wstępu każdej baśni „za siedmioma lasami, górami itd.” liderka projektu Pani Maria Nagursky z tego IYF w Michigen i współpracująca z Nią Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży poszukiwała Liderów „Ostatniej Mili” i znalazła wówczas mnie – Zesejn, jak najbardziej odpowiadających standardowi OSTATNIEJ MILI właśnie.
Podczas cyklu ww. szkoleń a głównie warsztatów odbywających się w różnych miejscach w Polsce i za granicą przez niemal 2 lata uczyliśmy się wszystkiego! Wszystkiego od tego jak mówić, jak rozmawiać z potencjalnym partnerem, jak pozyskiwać środki, jak czytać informacje o projektach, jak sporządzać sprawozdania, jak zachować się przy „szwedzkim stole”, jak rozmawiać i przy tym wręczyć swoją wizytówkę, jak napisać list i jak odmówić współpracy, jak przy tym wyglądać i gdzie stanąć/usiąść na spotkaniach uroczystych i jak mniej uroczystych… itd.
W ramach szkolenia na temat „hulającego” już w naszej postradzieckiej Europie funduszu PHARE wykład na temat ewaluacji programów w ramach tego projektu głosił (to mi utkwiło w mojej starej głowie i tak zostało) przedstawiciel Węgier, które już program Phare miały wdrożony a on był jednym z wdrażających. Mówił (ten wykładowca) o tym, że podczas spotkań szkoleniowych lub wdrażających albo podsumowujących, kiedy prelegent powie już wszystko, ludzie zaczną się rozchodzić a prelegent zacznie składać swoje papiery, wówczas, najczęściej z końca sali wstanie milcząca dotychczas, mało aktywna osoba i zapyta: NO DOBRZE A CO JA, JAKO JA, BĘDĘ Z TEGO MIAŁA/MIAŁ? I jeżeli prelegent w krótkich, „żołnierskich” (bo nie ma czasu się rozwodzić) słowach potrafi na to pytanie udzielić prawdziwej i zrozumiałej dla pytającego odpowiedzi to znaczy że program był potrzebny i dobrze zrealizowany.
Główny realizator i projektodawca – „Pogranicze” sporządziło już i opublikowało niezmiernie dokładny, syntetyczny i bogaty raport na temat projektu „Sejneńska Akademia Sztuki”. Polecam. To bardzo interesująca i pouczająca lektura przydatna przede wszystkim tym Osobom, które chciałyby bez tak często stosowanych w przypadku rozmów nt. Reintegracji i Edukacji Osób Starszych słuchania „z przymrużeniem oka”, puszczania oczka, żarcikami i niestety niezbyt grzecznych „heheszków” dowiedzieć się co i ile można z osobami w starszym wieku rzeczy zrobić i ile wiedzy przekazać osobom, które chcą współpracować i korzystać z oferty uważając że oczywistym jest nabywanie wiedzy, uczenie się przez całe życie. Jest to Raport rzetelny, prawdziwy syntetyczny i moim zdaniem w pełni zadowalający grantodawcę.
Jednak ja – uczestnik szkolenia pozwolę sobie uzupełnić ten wyżej opisany Raport i inne - najważniejsze aspekty całej sprawy. Aby w pełnić docenić i prawdziwie ocenić całe przedsięwzięcie - moim zdaniem, należy popatrzyć na te minione 2 lata współpracy realizowanego przez okres 14 lat przez obywatelski podmiot - Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Cywilizacyjnego "Ściana Wschodnia" w Sejnach programu edukacji permanentnej pt. „Kształcenie dla zrównoważonego rozwoju” w formie Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Sejnach z Filią w Puńsku.
Ten okres to czas regularnie prowadzonej edukacji w formie wykładów, warsztatów, podróży poznawczych, spotkań, które mieliśmy niespotykaną możliwość współpracy z (moim zdaniem) jednymi z najlepszych, najsprawniejszych, zbudowanymi na najlepszych podstawach merytorycznych i organizacyjnych Instytucji i Podmiotów Kultury Obywatelskiej w Polsce – Ośrodkiem Sztuk Kultur Narodów „Pogranicze” i Fundacji „Pogranicze” w Sejnach. Podkreślam: współpracy a nie zawłaszczania, dominacji czy narzucania swoich racji ale w pełni rozumienia tego słowa: współpracy.
Fakt współpraca ta zwiększyła ilość zajęć i poświęconego przez kształcących się czasu na swoje DOBROWOLNE kształcenie ale efekt (jak zawsze w takich przypadkach) jest adekwatny do ilości poświęconego czasu - jest wręcz wyjątkowy.
Uczestnicy opisywanego Projektu, oprócz cotygodniowych, poniedziałkowych i środowych (jak przez poprzednie 14 lat) DOBROWOLNYCH spotkań wykładowo-warsztatowych, oprócz zajęć w grupach zainteresowań np. chórze UTW w Sejnach i grupie teatralno-kabaretowej Filii w Puńsku, spacerów, podróży poznawczych, spotkań towarzysko – integracyjnych WSZYSCY UCZESTNICY Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Sejnach z Filią w Puńsku DOBROWOLNIE wybrali swoje grupy „szczególnego” zainteresowania w ramach Sejneńskiej Akademii Sztuki realizowanej przez Ośrodek „Pogranicze” i tam regularnie, aktywnie i owocnie przez 2 lata DOBROWOLNIE w działaniu swoich sekcji uczestniczyli.
Jako podmioty realizujące – urzędowo - możemy stwierdzić, nie wystąpił żadne nieprzewidziane wydarzenie, że nie zaistniał żaden element ryzyka, itd., że współpracę z poszczególnymi podmiotami współpracującymi i uczestnikami ocenia się w sposób bardzo pozytywny, że współpraca była owocna, że zachowane były wszystkie przyjęte reguły, ustalenia, że realizatorzy zaangażowali w pełni swoje posiadane zasoby ludzkie i sprzętowe.
Jednak dla tak specyficznych uczestników działań projektowych urzędowe określenie efektów jest niestety niepełne i nie adekwatne do specyfiki opisywanych działań.
Nasze (realizatorów) długoletnie staże pracy i działań w dziedzinach kultury oraz doświadczenia sięgające nawet „słusznie minionych epok kulturowych, światopoglądowych, pedagogicznych” nie pozwalają zamknąć 2 letnich spotkań, rozmów, współ-przeżyć w zbudowanej w ramach projektów społeczności ludzi szanujących swoje poglądy, doceniających wiedzę i doświadczenia, biorących pod uwagę w pracy i relacjach indywidualne cechy osobowościowe, ceniących nawzajem swoje dobre ale złe strony swoich charakterów, gotowych do pomocy i postępujących z możliwą empatią wobec siebie urzędowym „zimnym” opisem składającym się z rzeczowników, czasowników i liczebników. Potrzebne jest jeszcze „coś”.
Tym „coś” ja – jako osoba związana z kierowaniem projektu więc znajdująca się w mniejszym czy większym stopniu w grupie kierującej działaniami projektowymi a jednocześnie – aktywna jak szeregowy uczestnik działań korzystająca z jego efektów – aby opisać w pełni to co się w ramach Sejneńskiej Akademii Artystycznej wydarzyło muszę przywołać to, co napisałem we wspomnieniach i uzasadnieniu podjęcia niniejszego opracowaniu o węgierskim wykładowcy specjaliście o zarządzani PHARE z przed ponad 40 lat. Ja stojąc w sytuacji powyżej opisanej stojąc „okrakiem na barykadzie”, jako osoba w pewnym sensie zarządzająca i ale ta „milcząca, siedząca gdzieś w końcu stołu osoba” sam sobie odpowiedziałbym na zacytowane, postawione powyżej przez tego węgierskiego wykładowcę pytanie: „A CO JA/ MY Z TEGO WSZYSTKIEGO MAMY?
Fakt , odpowiedź osobie, które zajmuje się organizacją i zarządzaniem projektów, odpowiedź w postaci zawartej w raporcie jest czytelna, zrozumiała, prawdziwa i zamykać może wszelką dyskusję z serii tych ”czy się opłaca?” z tym osobami, w tym czasie w którym oceniają świat, jego postęp odpowiedzią na to, czy opłaca się wydać na to „takie środki”, itd. Wystarczyłaby lapidarna odpowiedź że się opłaciło z użyciem przysłowia, jakie powtarzała Moja Mama, które uważała, że w każdym wieku i zawsze „to co wiesz i umiesz – nie nosisz na plecach”.
Więc „po pierwsze” to mamy większy lub jeszcze większy potencjał wiedzy, której na plecach nosić nie musimy ale nabycie tej wiedzy możliwe było i wciąż jest.
A „po drugie” to dopiero po zakończeniu „Akademii” wszyscy musimy sobie uświadomić, że trafiliśmy w miejsce i sytuację, w jakiej nie byliśmy NIGDY W SWOIM DŁUGIM ŻYCIU. Trafiliśmy do instytucji – przypominam – bardzo wysokiej rangi i o bardzo wysokim potencjale intelektualnym i organizacyjnym a ta Instytucja uruchamia dla potrzeb naszego kształcenia cały swój potencjał materialny, lokalowy, finansowy, ludzki. URUCHAMIA TO DLA „PODMIOTU SWOICH DZIAŁAŃ” (CZYLI KIERUJE NA NAS) na zaspakajanie potrzeb i oczekiwań Osób starszych, przez wiek i wymogi współczesności odsuniętych z głównego nurtu, często zapomnianych prze świat i nawet kiedyś bliskich ludzi. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że my - bez żądnych wstępnych wymogów, warunków, przypodobywania się, udawania tych kim nie jesteśmy – staliśmy się i byliśmy PODMIOTEM działania tak ważnych instytucji z użyciem tak świetnych wykładowców, trenerów, pomieszczeń, sprzętów, transportu, kawy, herbaty, ciasteczek pięknych uśmiechów przyjaznych ludzi, przytulenia się na „witaj”, niewymuszonych pytań „co tam u ciebie?”, „jak się ma twój żona, dziecko, partnerka? „jak z Twoim zdrowiem”? TU pierwszy raz nie jesteśmy „PRZEDMIOTEM DZIAŁANIA” za pomocą którego, ktoś kto taki „przedmiot” jak współpraca z nami sobie stworzył – teraz NIE wykorzystuje nas do osiągania swoich osobistych czy partykularnych czy innych politycznych, biznesowych, światopoglądowych czy innych interesów.
I TO MAMY Z TEGO!
Fakt trochę – mniej słodyczy! My nie przystępowaliśmy do akademii jako „świeżaki”, które przyszły prosto z ulicy. My byliśmy przygotowani przez ok. 12 letnie praktykowanie aktywności. Nasi współrealizatorzy znali i wiedzieli, że osiągnięcie zakładanych projektowych celów możliwe jest z wdrożeniem w życie starego ludowego przysłowia mówiącego „Temu dać – na kim znać”. Nie przypadkowo zostali zaproszeni Ci, który swój kompetencje rozwijali przez pierwsze 12-13 lat. Uczciwie i z animuszem uczestniczyli w realizacjach kolejnych programów. To właśnie te kompetencje – były kluczem, „biletem” do dalszej podróży w poszukiwaniu siebie wraz naszymi zaprzyjaźnionymi „Pogranicznikami”.
Jerzy A. Nazaruk
Sejny, 11. Stycznia 2025r