Paweł na Sejneńszczyznę przyjechał też po raz pierwszy i miejsc, punktów słuchania szukał intuicyjnie, ze świeżym dla nas dystansem. W ten sposób znaleźliśmy się na ogródkach działkowych, trochę zapomnianym punkcie różnych dźwiękowych przecięć. Na pomoście przy Czarniawce słuchaliśmy głębokiej, wodnej audiosfery jeziora przebiegającej od mikro dźwięków drżącej wody, trzepoczących skrzydeł ważek i żabich rechotów, po głosy wędkarzy odbijajace się od brzegów jeziora i odgłosy w oddali szemrzącego miasteczka. Audiosfery słuchaliśmy na różnych mikrofonach, na różne rzeczy wyczulonych i nastrojonych, dźwiękowe opowieści zmieniały się, czasem pozwalając na miękki, naturalny odsłuch, a czasem uderzając wystrzałem odgłosów, które normalnie pozostają dla nas nieme. Taki warsztat słuchania pozwala na nowo odbierać rzeczywistość już po zdjęciu słuchawek, pobudza wyobraźnię i prowokuje pytania - o realność i prawdę nagrań terenowych, o indywidualność osoby, która nagrywa świat, o możliwe języki artystyczne takich nagrań. Paweł o własnych wyborach, inspiracjach, wrażliwości opowiadał nam, prowadząc dźwiękowy spacer, ale i potem, gdy spotykaliśmy się w synagodze, dawnej jesziwie z młodzieżą z liceów i szkół podstawowych. Dźwięk w tych rozmowach stawał się czymś, co prowadzi ścieżkę życia, działający tylko w doświadczeniu, często wymyka się konceptualizacjom, słowom, tłumaczeniom, po prostu wydarza się. Nowoczesny artysta dźwiękowy z jednej strony projektuje immersyjne fundamenty wielkich produkcji świata filmowego czy komputerowego, z drugiej strony tkwi w pewnej niszy, która, wcześniej w obliczu pandemii, a dzisiaj i wojny w Ukrainie, każe pytać o sensowność, materialną możliwość, tego zajęcia. Mimo wszystko słuchanie, niewolne od zagrożeń, wątpliwości, może zmieniać świat, choćby przez tworzenie małych wspólnot połączonych doświadczeniem zachwytu. Finałem obecności Kulczyńskiego w Sejnach stał się jego koncert, właściwie spotkanie z instalacją przestrzenno-dźwiękową, która obudziła w Białej Synagodze żywy, dźwiękowy świat zmieniający się w zależności od miejsca słuchania, ułożenia ucha. Całe doświadczenie nie było zaprojektowane jako imitacja rzeczywistości, działało raczej jak zderzenie z przestrzenną dezorientacją, zabawa dźwiękami i odgłosami z różnych porządków tworząca rosnący organizm o własnej, wyjątkowej dramaturgii. Słuchający umysł identyfikuje dźwięki, szuka prawdy, wciąż na nowo biegnie za odgłosami, by znaleźć źródło, aż w końcu rozpada się, ciało po prostu doświadcza dźwięku - z zachwytem, który otwiera i zanurza w nowym świecie o nieznanym jeszcze czasie i granicach. Fotografie: Piotr Myszczyński i Michał Moniuszko.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu własnego Centrum Rozwoju Przemysłów Kreatywnych: Rozwój Sektorów Kreatywnych.