Recenzja książki "Katarina, paw i jezuita" na stronie sztukater.pl

Drago Jančar, Katarina, paw i jezuita

sztukater.pl - 3 sierpnia 2023

Druga połowa XVIII wieku to czas wojennych zmagań nie tylko w Europie, walki o hegemonię na lądzie i na morzu obejmują dużo szersze terytorium. 1756 rok to początek wojny siedmioletniej, wpływ zaś wcześniejszych wojen guarańskich, choć toczyły się one w Ameryce Łacińskiej, dotyczył także reszty świata.

Jest to także epoka pielgrzymek, ludzie starają się w ten sposób wyprosić dla siebie łaski Boże i przebaczenie grzechów. Taka właśnie wyprawa ze Słowenii do katedry w Kolonii, by ujrzeć Złotą Skrzynię wypełnioną świętymi relikwiami, łączy trzy zupełnie różne, intrygujące postacie. Katarina, córka zarządcy dóbr barona Windischa, trzydziestoletnia panna więdnąca w nudzie powszednich zajęć, pragnąca zmienić swoje życie. Franc Henrik, jeden z bratanków barona Windischa, zawsze w nienagannym stroju, wymuskany żołnierzyk, zapatrzony wyłącznie w siebie i swoją szabelkę, którą z gracją włada. Określenie „paw” pasuje do niego idealnie. Mimo tej pawiowatości Katarina wypatruje za nim oczy, w głębi duszy nim gardząc. Jest jednak jedynym w miarę interesującym młodzieńcem w otoczeniu tej spragnionej miłości dziewczyny. I w końcu Simon Lovrenc, jezuita próbujący odzyskać wiarę i równowagę po przeżyciach w Ameryce Południowej: „teraz idzie z pielgrzymami, żeby znów odnaleźć sen, żeby odnaleźć spokój, który dawała mu czerwona ziemia na misjach, świergot ptaków z tamtejszych lasów, melodie chorałów, głosy braci, śpiew indiańskich dzieci(…)”.

W ten czas kontrastów ”Na jednym końcu kraju budują wielkie piece do wytopu żelaza i fabryki cukru, w kawiarniach piją kawę, którą mielą w Trieście, a na drugim w zwierzęta wstąpiły demony, przywiodły je do szaleństwa i pognały w odmęty stawów, jezior i rzek.” Co siedem lat wędrują pielgrzymi do Kolonii. Tym razem mamy szansę podążyć ich śladem, dzielić z nimi trudy i nadzieje, zobaczyć jak żyją, o czym myślą i czego się lękają. To bardzo zróżnicowana grupa, tak więc nie brakuje konfliktów. Tym bardziej, że warunki raczej spartańskie, a i pogoda rzadko kiedy dopisuje. A wówczas problemem stają się sprawy podstawowe. „Pielgrzymi całe przedpołudnie wałęsali się po górskim przysiółku, nie wiedzieli, kiedy znów wyruszą w drogę. Wszędzie pełno było błota, a ponieważ w jednym miejscu przebywała przez dłuższy czas masa ludzi, pojawiło się też dużo innych nieczystości i zaczęło cuchnąć, co wielu pielgrzymów wprawiło w zły humor, zaczęły się głośne kłótnie i pretensje. Pielgrzymka to nie tylko wędrówka przez kryształową światłość, to również droga przez błoto.” To rzeczywiste i to metaforyczne. Wzniosłe i przyziemne przeplata się tu z sobą nieustannie, burząc krew. Jedni się modlą, inni opowiadają historie, ktoś tam ma widzenia, a inny trzyma się na uboczu wesołkowatego, podpitego tłumu. Spacery od ogniska do ogniska, przy których siedzą grupkami znużeni pielgrzymi, zawieranie nowych znajomości.

Bywa, że wyprawa zaczyna być wręcz walką o życie, ludzie stają do zapasów z żywiołem i zdarza się, że zostają pokonani. Tu fragmenty przypominają biblijny potop, ratowanie życia w panice, w bezładzie. Krzyki i płacz zagłuszają rozpaczliwe modlitwy i pieśni zanoszone do Maryi.

Jeśli Katarina szła w intencji odmiany swojego losu, zaznania w życiu czegoś więcej niźli samotna monotonia, jeśli pragnęła ziszczenia się pełnych uniesienia snów, jakie ostatnio często ją nawiedzały, to jej życzenie zostało spełnione. Przydarzyła jej się miłość. I tejże miłości poświęcono w powieści dużo uwagi, stała się wątkiem wiodącym, roztaczając nad całą resztą klimat samospalającej się pochodni, wyrzutów sumienia i nie dającego się okiełznać pożądania, krańcowo rozedrganych emocji.

Życie w zakonie jezuitów zostaje nam w powieści ukazane w całej swej codzienności na przykładzie Simona, pnącego się w górę po kolejnych stopniach wtajemniczenia. Problemy jezuitów pełniących misję w Ameryce Południowej, związane z przejęciem panowania nad koloniami przez Portugalię, znamy wszyscy z klasyki kina. Zakon walczył jak lew, by utrzymać swoje status quo, bezskutecznie. Tutaj całą sytuację poznajemy z retrospekcji Simona i też przenika nas owa duszna, przytłaczająca atmosfera południowoamerykańskiego interioru, mącącego wszystkim w głowach. Potrzeba włączenia w tle niezapomnianej ścieżki dźwiękowej z „Misji”, w której Ennio Morricone objawił mistrzostwo, okazała się tak silna, że w końcu to zrobiłam i wtedy jeszcze głębiej zanurzyłam się w osiemnastowiecznym świecie Indian Guarani, lepiej pojmując ich żarliwą wiarę połączoną z dawnymi zabobonami i obyczajem.

Proza Drago Jancara jest piękną powieścią drogi, w trakcie której miłość i wzajemne poznawanie się Katariny i Simona przechodzą przez różne fazy, ich znajomość pogłębia się. Wędrując z doliny w dolinę, podziwiając krajobraz, brodząc w miękkiej zieloności łąk i przysiadając w cieniu drzew na skromny posiłek kochankowie dużo rozmawiają, poznają się nie tylko dotykiem złaknionych ciał, ale też poprzez wymianę myśli, dzielenie wspólnej drogi, wysiłku i podziwu dla świata. Pod względem literackim, malowania pejzażu i nastroju, ale też filozoficznej refleksji dotyczącej natury Boga i człowieka, jest to rzecz najwyższej próby. Uczoność jezuitów zderza się tutaj z przesądami prostej ludności, która wszędzie wietrzy złe moce i szuka przed nimi Bożej ochrony. Wędrówka przez puszczę napawa ludzi lękiem, szczególnie, że i nazwa straszna: Schwarzwald. „W krajach słoweńskich ludzie od dawna bali się lasów, zawsze było w nich coś, co okazywało się złe dla człowieka, zwierzęce demony kurenty i wilkołaki od pradawnych czasów aż po dziś dzień, gdy szło się przez las, zewsząd czaiły się palące spojrzenia. To były czorty, które czyhały na twoją duszę, zabłąkane psy, dzikie świnie, świetliki, kosy (…)”

Jakie jednak może mieć szanse nawet największa, najszczersza i najbardziej płomienna miłość między dziewczyną a byłym jezuitą, wobec szerzącej się wokół nietolerancji, guseł i świętej inkwizycji? Atmosfera gęstnieje więc, odkrywamy coraz więcej tajemnic dotyczących jezuickiej misji Simona, a także coraz wyraźniejszy staje się obraz bezradności pojedynczego człowieka wobec rozpędzonej machiny Kościoła. Długa, mozolna wędrówka tłumu ludzi ogarniętych religijnym zapałem, wyczerpanych wysiłkiem, wylęknionych napotkanymi oraz wyobrażonymi zagrożeniami, budzi w nich silne emocje, rozpala obawy, każe upatrywać tajemnych, wieszczych znaków. Kumuluje się to, nawarstwia, wzbiera, by w końcu znaleźć ujście, przewidywanie mocne, nieokiełznane, zmiatające wszystko po drodze. Napięcie sięga zenitu, zarówno u bohaterów, jak i u czytelnika, zamieramy w oczekiwaniu na to, co jeszcze może się wydarzyć. Wszak wszyscy wypatrują przewidzianego końca świata…


Książka "Katarina, paw i jezuita" dostępna jest na stronie internetowej naszej księgarni - TUTAJ

Recenzja na stronie sztukater.pl