Drzewo z korzeniami w powietrzu – Grigorij Kanowicz w poszukiwaniu tożsamości

Drzewo z korzeniami w powietrzu – Grigorij Kanowicz w poszukiwaniu tożsamości

Grigorij Kanowicz urodził się 18 czerwca 1929 (1928?) roku w Kownie, ale wychowywał w pobliskiej Junawie. To typowy sztetl, małe żydowskie miasteczko, których ówcześnie było tysiące w Europie Środkowowschodniej.

W Junawie mieszkali Litwini, Rosjanie, Polacy, ale przede wszystkim Żydzi. Zapytany o tę przestrzeń, odpowiada:

„Przypominam to sobie jak sen, niewielkie żydowskie miasteczko […]. Pamiętam naszego gospodarza i stadion, gdzie Żydzi z Litwinami grali w piłkę. Pamiętam babcię i konia, którego kupiliśmy od cmentarnego stróża i który zostawiony sam zawsze wracał na cmentarz. Pamiętam naszego policjanta, kiedy przychodził do nas i pytał: czy w macy jest krew chrześcijańska, a dziadek odpowiadał: troszeczkę jest. I jego zawsze tę samą odpowiedź: – Jeżeli troszeczkę, to zjadam…”.

Dziś już nie ma tych żydowskich miasteczek, nie ma też domorosłych filozofów, którzy o tajemnicach tego świata rozprawiali przy szewskim kopycie. Junawa pozostała dla Kanowicza przestrzenią mityczną, którą próbuje wskrzesić w swoich tekstach przez wielokrotne powroty do lat dziecięcych. Nie brak tym uporczywym powrotom magii, która obok powieściowej fikcji towarzyszy również wspomnieniom.

Wychowywał się w żydowskiej, nieortodoksyjnej rodzinie, która zamieszkiwała Litwę od ponad 220 lat. Dom był jedynym miejscem, gdzie na przestrzeni dziejów rozmawiało się wyłącznie w jidysz. Jego dziadek nie chodził do synagogi, natomiast babcia była bardzo pobożną kobietą. Dziadek zwykł był mawiać: „Jeśli pan Bóg powie ci coś nowego, ty z pewnością mi to przekażesz”. O nim jednak Kanowicz dowiedział się od matki. Długowieczny dziadek kamieniarz zmarł tuż po pierwszej wojnie światowej, mając ponad sto lat. W jego osobie, ogromnego człowieka z dłońmi jak kowal, upatrywać można prototypu powieściowego Efraima z Koziołka za dwa grosze, który jak on, nosił nazwisko Dudak. Poszanowanie dla przodków i potrzeba uwiecznienia w pamięci osób ważnych, to niewątpliwie wpływ systemu wartości, jaki w rodzinnym domu Kanowiczów był przekazywany z ojca na syna. Kodeks to bardzo tradycyjny, oparty na Piśmie Świętym, gdzie ojciec był niemalże ucieleśnieniem Boga. W rodzinie pełnił rolę rabina, który ma dawać dobry przykład, a przede wszystkim pilnować, by dzieci kontynuowały żydowską drogę i żyły przykazaniami. W przypadku Grigorija nie udało się rodzicielskich obowiązków dopełnić. Mimo że istniała już Księga, w której było wszystko, z tej rodziny na świat miał przyjść jeszcze jeden kreator – rzeczywistości fikcyjnej. Jego ojciec Salomon Kanowicz nie potrafił zrozumieć, na czym polega praca pisarza, skoro w Torze jest cały wszechświat. Nie był zadowolony z wyboru syna. W obawie, że działalność społeczna i twórczość będą dla niego w przyszłości przyczyną nieszczęść, zabrał go kiedyś na spacer. Zatrzymywali się przed księgarniami. Z natury milczący, skryty ojciec wskazywał na witryny i powtarzał: kuk, co w jidysz znaczy: patrz. I gdy obeszli już wszystkie księgarnie, zapytał: „Można jeszcze coś nowego napisać?”. Trudno się dziwić niepokojom człowieka, który mądrość świata czerpał z igły. Ojciec Kanowicza był krawcem „najlepszym w całej Litwie”. Mawiał, że „nie ma złych krawców, są tylko źli klienci”. Szył Polakom, Żydom, Litwin, a zaraz po Torze, pełnej zasad chroniących od zła, źródłem mądrości był dla niego kodeks dobrego krawca. Mawiał, że nie ma na świecie lepszego więzienia niż praca i prosił Boga, żeby go trzymał w tym więzieniu jak najdłużej, aby mógł być użyteczny dla ludzi. Uważał, że jego krawiecka igła jest ważniejsza od buławy marszałkowskiej. Na miejsce jednego dowódcy może przyjść inny, a igły nic nie zastąpi. Przecież zawsze ktoś musi szyć, żeby okryć cudzą nagość. Salomon chciał, by Grigorij został adwokatem lub doktorem. O pisarzach miał kiepskie zdanie. Krzyczał: „Pisanie to nie żydowskie zajęcie, pisarze w więzieniach siedzą”. Poza tym po co stawać na trybunie i pouczać ludzi, którędy mają iść. Przecież można jak dziadek wziąć kamień i wybrukować nim drogę. Drogę, którą chodzimy wszyscy.

Na początku również i matka sprzeciwiała się decyzji syna, chciała, żeby został doktorem. Doktor to ktoś znacznie lepszy niż pisarz. Doktor zawsze i wszędzie ma pacjentów, pisarz zaś może całe życie spędzić w biedzie i nie będzie miał ani jednego czytelnika. Razem z babką twierdziły, że dość już szewców, fryzjerów i krawców w tej rodzinie, przyszedł czas na choć jednego rabina. Jednak syn uważał, że zarówno szycie, brukowanie, jak i pisarstwo, to czynności jak najbardziej twórcze. Dojrzałe przemyślenia na temat pióra przyszły do niego jednak znacznie później. Znacznie później także docenił rolę matki w swojej twórczości. Hene Kanowicz pozostała w jego pamięci jako wielka inspiratorka jego pomysłów, księga życia, w której zapisany został cały żydowski świat.

W roku 1940 Grigorij Kanowicz chodził do żydowskiej szkoły. Uczył się w jidysz, ale to nie była szkoła religijna. W tym czasie znał tylko trzy popularne słowa rosyjskie: Czapajew, ura! i Stalin. Kiedy w 1941 roku wkroczyły wojska niemieckie, z rodziną uciekł w głąb Rosji. Znaleźli się w byłej guberni jarosławskiej i kiedy również tam zaczęły się bombardowania, zostali wywiezieni do Kazachstanu. Choć kazachski język obowiązywał w szkole, do której uczęszczał, Żydom z Pribałtyki nauczycielka zadawała jako prace domowe różne rzeczy do nauczenia w języku rosyjskim. W Kazachstanie zmienił także swoje żydowskie imię. Z Hirsza ben Szlomo stał się Grigorijem Siemionowiczem. Kiedy w 1945 roku wracał z matką na Litwę, do Wilna, już nie był Żydem, ale człowiekiem radzieckim i wracał jako Rosjanin. Rozmawiał już dobrze po rosyjsku i nie był dla niego ważny ani język litewski, ani żydowski. „Czuł się wtedy jak taki mały rosyjski imperialista”. Po powrocie poszedł do rosyjskiego gimnazjum, potem na uniwersytet na filologię słowiańską. Był typowym produktem ówczesnych czasów, Związek Radziecki i język rosyjski stał się tego podstawą. Pisać zaczął już w gimnazjum. Były to wiersze na zamówienie. Zdesperowani i omdlewający z miłości koledzy zwracali się do niego o pomoc. Wiersze szły jak woda, koledzy byli zachwyceni, a Kanowicz zachwycony zachwytem dziewcząt. To pisanie jednak sam autor nazywa wyjątkowo naiwnym. Jak twierdzi, nie miał wówczas anioła, który by mu szepnął, że ma zostać pisarzem. W czasie studiów wiele czytał, często lektury niedostępne w oficjalnym obiegu. Nielegalne książki pożyczał od profesorów uniwersyteckich. Czytał również po polsku. Uważa, że tak naprawdę wychował się na literaturze klasycznej, współczesnej i polskiej właśnie. Bardzo cenił polskich romantyków. Ze współczesnych literatów szczególnie upodobał sobie Czesława Miłosza. Język polski dał mu możliwość poznawania świata. W taki sposób odkrył C. Lévi-Straussa i J.L. Borghesa, nietłumaczonych na rosyjski, jak również Isaaca Bashevisa Singera, którego darzył wyjątkową sympatią.

Kiedy w ZSRR zaczęły się antyżydowskie nastroje i zamknięto słynny żydowski teatr w Moskwie, a ci Żydzi, którzy w czasie wojny zbierali pieniądze dla armii radzieckiej, zostali nazwani szpiegami, a zatem w czasie, kiedy wszystko co żydowskie buzowało atmosferą przedpogromową, napisał powieść Patrzę w gwiazdy. Już w swoim debiucie podjął tematykę żydowską. Był to powrót do korzeni, ale szczególny, bo w języku obcym. Okoliczności zewnętrzne zmusiły go do ubierania spraw żydowskich w słowa rosyjskie. W swej biografii Kanowicz ma również epizod naukowy. Przez kilka lat pracował w Akademii Nauk, zaczął nawet pisać pracę naukową: Rosyjscy rewolucyjni demokraci, a literatura litewska, ale jak twierdzi: „Chwała Bogu, że jej nie skończyłem. Mój dyrektor, poeta i uczony, mnie wyrzucił, on wiedział, że twórczości z nauką pogodzić się nie da”.

Potem przez jakiś czas zajmował się przekładami literatury litewskiej na rosyjski, a we własnej twórczości skoncentrował się na czymś innym niż debiutancka powieść. Przez dziesięć lat pracy w Litewskiej Wytwórni Filmowej (1962–1972) pisał wiersze, dramaty i scenariusze filmowe. Napisał wówczas około dwudziestu sztuk teatralnych i trzydziestu scenariuszy filmowych, do których jednak nie bardzo się dziś przyznaje. Jak wyznaje, zrozumiał w owym czasie, że musi szukać motywacji do życia, ponieważ w innym przypadku zacznie powoli umierać. Zrozumiał, że musi powrócić do tego, co było mu najbliższe. Przełom nastąpił w roku 1968. Anioł, który miał mu wyprorokować pisarską przyszłość, poleciał za nim do Paryża. Tam Grigorij Kanowicz doznał olśnienia, oglądając obrazy Marca Chagalla. Patrząc na nie zrozumiał, że przez te wszystkie lata był człowiekiem piszącym, ale jeszcze nie pisarzem. „Stałem przed tymi obrazami i po prostu się modliłem […]. To było moje pisarskie być albo nie być”.

Po powrocie do domu zaczął pisać Świece na wietrze. Jednak żadne wydawnictwo nie chciało tego wydać. Tematy żydowskie były opatrzone cenzurą. W końcu powieść została wydana przez rosyjskojęzyczne wydawnictwo na Litwie. Tutaj też ukazywały się następne utwory. Powieści napisał ponad dziesięć, niestety, na język polski przetłumaczona została tylko połowa. Oprócz wspomnianych Świec na wietrze (Warszawa 1983, 1987), ukazały się Łzy i modlitwy głupców (Warszawa 1989), Koziołek za dwa grosze (Sejny 1994), Nie odwracaj twarzy od śmierci(Sejny 2001) i Park niepotrzebnych Żydów (Sejny 2005). Polskim czytelnikom lekturę większości powieści udostępnił Aleksander Bogdański, który za przekład Świec na wietrze otrzymał nagrodę „Memory”.

Przez wiele lat Grigorij Kanowicz był prezesem Towarzystwa Żydów na Litwie, a w roku 1989 z ramienia Sajudisu powołany został do Rady Najwyższej ZSRR. W latach dziewięćdziesiątych, jak stwierdził, sytuacja Żydów na Litwie stała się paradoksalna. Robiło się wiele, by poprawić ich byt. W Wilnie otwarto szkołę żydowską, przedszkole i zamknięte od 1949 roku muzeum. Zaczął funkcjonować żydowski teatr. Pisarz mówił: „Wszystko niby jest…, ale za późno. Mnie się zdaje, że to jest związane z późną miłością. A późna miłość prawie zawsze jest bezdzietna”.

Pomimo próśb przyjaciół o pozostanie w ojczyźnie przodków, w roku 1991 Grigorij Kanowicz wraz z żoną wyjechał do Izraela, gdzie zamieszkał z synem w Bat Yam. Choć starych drzew się nie przesadza, wyjechał mając lat 65, ale jak mówił, drzewom z korzeniami w powietrzu łatwiej znaleźć swoje miejsce na nowym. Opuścił Wilno, bo zatraciło swój dawny wielonarodowy wymiar, przestało być nową Jerozolimą, „Mekką wielu narodów”. Pytany, czy Izrael stał się jego krajem, odpowiadał: „Tak, ten kraj ma pewną właściwość, której nie ma dla mnie żaden inny, to jedyny kraj, w którym nie czuję się Żydem. W Izraelu jest wielu ludzi, których poglądy są mi obce – ale nie ma obcych. Izrael jest jedynym państwem na świecie, gdzie słowa »parszywy Żyd« należy rozumieć dosłownie. Znaczy to po prostu: idź do dermatologa i spróbuj się wyleczyć”.

To z pewnością ułatwia sprawę komuś, kto przez większość życia nosił piętno, odróżniające go od innych znamię. I nie był to znak jakości, tylko żydowskości. Kanowicz zapytany o przeszłość mówi, że tak naprawdę żyje duchowo i fizycznie rozdarty. Jakaś część jego osoby została tam, na Litwie, natomiast część zakorzeniła się, czy też próbuje zakorzenić w całkiem nowych warunkach. To jednak nie jest takie proste, przeszłość wyżłobiła w nim ogromne poczucie związku z ojczyzną przodków, natomiast od Żydów w Izraelu wymaga się, by traktowali ten kraj nie jako skrawek ziemi, ale jako cały świat. On już jednak tak nie potrafi, ale jak twierdzi, to tylko jego problem. Więc ostatecznie swoim stadem nazywa tych, „którzy są naznaczeni obcością”. Poczucie obcości jest dla Kanowicza bardzo charakterystyczne, to niemalże wyznacznik jego pisania, które określa drogą poszukiwania wyjścia z obcości. Swoim pisaniem przekonuje, iż niemożliwe jest zadomowienie się w ojczyźnie i w świecie. Jak pokazuje jednak historia myśli, inność i wyobcowanie nie implikują wyłącznie tragicznych biografii czy życia naznaczonego piętnem nieustającego cierpienia. To właśnie sytuacje przejściowe, miejsca na pograniczu, przełomy stuleci stanowią źródło niezliczonych inspiracji w sferze filozofii, antropologii kultury, socjologii, a przede wszystkim w sferze wyobraźni literackiej.

Pisarz żydowski?

„Pisarze żydowscy tworzący w dobie obecnej są zazwyczaj twórcami pogranicza i pozostają nierzadko w poczuciu zawieszenia, które choć bolesne jest także bardzo twórcze. Przesądza to również o atrakcyjności i złożoności tej literatury, zwłaszcza w dobie obecnej, kiedy niejednorodność i »międzynarodowość« staje się coraz częściej cząstką ludzkiego losu”.

Przyglądając się biografii i twórczości Grigorija Kanowicza, stwierdzić możemy, że podstawowym problemem pisarza jest zagadnienie tożsamości niepełnej czy rozbitej. Refleksja na ten temat rozwija się wraz z lekturą jego powieści. Literatura jako sposób komunikowania się pisarza ze światem pozwala bardzo głęboko wniknąć w egzystencję piszącego. Teoria literatury zabrania podobnych praktyk, utożsamiania pisarza z narratorem, sensów ukrytych z biografią piszącego. Jednak w wypadku Kanowicza literatura nie jest jedynie przestrzenią kreacji. Choć jak sam pisarz twierdzi: „Pisanie to w pewnym sensie konkurencja z Panem Bogiem, bo Pan Bóg nas stworzył, a pisarz też próbuje coś stworzyć”, to jego powieści są również swoistym uzdrawianiem, terapią „wychodzenia z obcości”. Pisarstwo nazywa „głosem rabina wybranego, chorobą, która nie niszczy, nie degraduje”. Wielokrotnie zaznacza, że jego książki mówią o prawdzie uniwersalnej. Twierdzi, że to błąd pisać tylko o swoim narodzie. W wywiadzie udzielonym po premierze spektaklu na podstawie powieści Koziołek za dwa groszeautormówi: „Próbowałem nawiązać do wymiaru żydowskiego – Exodus, wyjście z Jerozolimy. Chciałem jednak ten motyw rozszerzyć, dać mu wymiar uniwersalny. Ta powieść jest o Żydach i o Żydach nie jest. Starałem się pokazać kondycję ludzką”.

I choć większość jego powieści traktuje o przeszłości, Kanowicz twierdzi, że: „Te książki o przeszłości wcale nie są, mówią bowiem o problemach odwiecznych: o wolności, zniewoleniu, o przemocy, samowoli, o losie małego narodu w systemie totalitarnym, o poniewieraniu ludźmi i o prawdziwym przeznaczeniu człowieka. To jakby garderoba w studiu filmowym – mundury, suknie, kostiumy… Kostium jest stary, a ciało i dusza współczesne, nowe”.

Z drugiej jednak strony wyraźnie pretenduje do dawania świadectwa temu, co stało się udziałem jego pokolenia. Wszystkie jego powieści kreują świat żydowski przed i po Zagładzie. Zapisują bezpowrotnie utraconą rzeczywistość, bo pisarz wie, iż jedyną szansą jej ocalenia jest literatura: „Wyjechałem [do Izraela], bo miałem nadzieję, że wszystkie moje książki – po rosyjsku, niekoniecznie po hebrajsku czy w jidysz – zostaną [na Litwie]. Zostaną nie jako pomnik Kanowicza, tylko tych, którzy zginęli. Że ludzie będą czytać i wspominać, że było takie miasteczko. Litwa się zmienia, ich już nie ma. Życie przepływa ponad nimi, dlatego każde świadectwo jest niezwykle cenne”.

Bycie tego rodzaju świadkiem, głosem pokolenia, zobowiązuje do totalnego utożsamienia się ze zbiorowością zakotwiczoną w konkretnym czasie i przestrzeni. W tym wypadku aż prosi się o odnalezienie i nazwanie miejsca, jakie w historii literatury zajmuje twórczość Grigorija Kanowicza. Jednak zadanie to nie jest takie proste, któż bowiem potrafi wskazać, w jakiej tradycji literackiej zakorzenił się rosyjskojęzyczny twórca – Żyd, który niemalże całe życie mieszkał na Litwie? Zacytujmy go jeszcze raz: „Zawsze mówiłem o sobie, że jestem pisarzem zawieszonym »między niebem a ziemią«. To z jednej strony nie jest sytuacja dobra, pisarz bowiem musi mieć zaplecze, tło, bazę. Ale ma ona też swoje zalety. Dzięki temu nie jest zaangażowany w literacką doraźność. Jestem po prostu niczyj”.

Kanowicz twierdzi, że jest pisarzem żydowskim, który pisze po rosyjsku, ale myśli w jidysz. Rosjanie jednak nie uważali go za swego, bo zajmował się tematyką żydowską. Litwini również nie, bo pisze po rosyjsku. Literatura żydowska natomiast, to w znacznej części literatura w jidysz. Co więcej, krytycy literaccy zgodnie uznając wybitną wartość literacką jego prozy, także nie potrafią zakwalifikować tej niezwykłej i nieprzystającej do uznanych przez nich kanonów twórczości. Grigorij Kanowicz to przede wszystkim pisarz pogranicza kultur. Zapytany o tradycję literacką wypowiada się następująco:

„Zapewne ma pani rację, zaliczając moją twórczość do tego, co wy nazywacie »pograniczem«. Ale nie ma pani racji sądząc, że ona (twórczość) przyłącza się do literatury żydowskiej […]. Według mnie, jeśli zaliczać mnie do jakiejkolwiek literatury, to najprawdopodobniej, oczywiście do rosyjskiej, bowiem w tym sensie determinującą rolę odgrywa język. Duch i motywy mojej twórczości są bez wątpienia żydowskie. Ale nie sądzę, że przy określaniu miejsca pisarza w literaturze ma to decydujące znaczenie. Ani literatura w jidysz, ani literatura w iwrit (myślę, że to niesprawiedliwe) nie uznają mnie za swojego, przy tym należy powiedzieć, że niektórzy ich przedstawiciele nawet mnie cenią. A rosyjscy literaturoznawcy nacjonaliści, nawiasem mówiąc, nie uznają takich pisarzy, jak ja za rosyjskich. Ich zdaniem, nawet Isaak Babel nie jest rosyjskim, a żydowskim pisarzem.

Nie chciałbym wykręcać się dowcipami, ale bywają, bez wątpienia, pisarze sieroty. Póki co, ja czuje się takim sierotą”.

Jak widać, ostateczna klasyfikacja nie jest w tej kwestii możliwa. Wydaje się nawet, że radykalne zamknięcie twórczości Grigorija Kanowicza w ramy konkretnej tradycji literackiej mogłoby ją zubożyć. W jaki więc sposób rozszyfrować tę prozę? Gdzie jest punkt wyjścia, od którego można zacząć analizę interpretacyjną? Twórca uważa, że motywy żydowskie, które najliczniej zapełniają karty jego powieści, nie uprawomocniają wpisania go w konkretną tradycję literacką. Moim zdaniem jednak, najbardziej przemawia do czytelnika to, z czym się styka podczas pierwszej lektury, z tym co literalnie uwiecznione. We współczesnych badaniach historycznoliterackich istnieją trzy kryteria klasyfikacji pisarzy pochodzenia żydowskiego. Pierwsze – tematyczne – obejmuje dzieła napisane w języku państwa, w którym mieszka autor, natomiast tematyka, którą podejmuje w swojej twórczości, traktuje o świecie żydowskim. Drugie – biograficzne – kryterium narodowej i kulturowej identyfikacji twórców. Trzecie natomiast to kryterium występowania w twórczości topiki judajskiej. Kiedy rozpatrujemy prozę Grigorija Kanowicza wedle tych kryteriów, w mniejszym lub większym stopniu odpowiada on mianu pisarza żydowskiego. Nie pomijając należnego mu w literaturze europejskiej miejsca, które niezaprzeczalnie zajmuje ze względu na uniwersalizm i oryginalność, w swoich rozważaniach jego twórczość potraktuję przede wszystkim jako literaturę żydowską.

***

Powyższe rozważania na temat Grigorija Kanowicza ograniczają go wyłącznie do roli literata. Słowem wstępu należałoby zaznaczyć, że ze względu na aspekt tożsamości jest on pewnego rodzaju ewenementem. Z zagadnieniem tożsamości nierozerwalnie łączą się bardzo istotne kategorie: czas i przestrzeń. „Tożsamość to świadomość ciągłości jednostkowej egzystencji, jako proces oparty na świadomości w czasie”.

Ponadto w kształtowaniu się poczucia tożsamości ogromną rolę odgrywa zatopiona w przeszłości pamięć zbiorowa. Nie jawi się ona jedynie ogółem wspomnień, kumulacją doświadczenia, ale „spojrzeniem na przeszłość, rzutowanym w teraźniejszość”. Na tym spojrzeniu buduje się tożsamość. Przestrzeń natomiast implikuje, zarówno w jednostce, jak i w zbiorowości, poczucie zakorzenienia. Bez wiedzy na temat własnych korzeni trudno jest zarysować swoją przestrzenną przynależność. Pytanie o tożsamość nie sprowadza się więc jedynie do tego, kim jestem?, ale również skąd jestem? Człowiek potrzebuje świadomości posiadania swego miejsca na świecie, a także specyficznych odniesień w przeszłości, które budują poczucie ciągłości w czasie i przestrzeni. W jaki więc sposób odnaleźć siebie w takim wielokulturowym Wilnie, w rozciągłości skomplikowanego wieku XX, będąc Żydem, pisząc po rosyjsku, a ponadto angażując się w sprawy państwa litewskiego? Jest to wręcz podręcznikowy przypadek biografii pogranicza kultur.

Pogranicze, mające konotacje przestrzenne, pojmowane jako kategoria kulturowa, to nie tyle obszar w sensie terytorialnym, ile sfera ludzkich doświadczeń, samoistna wspólnota. Tworzy się ona na styku odmiennych stylów myślenia i odczuwania, różnych wizji świata oraz człowieka, leżących u podstaw poszczególnych kultur. Pogranicze to ucieleśnienie polifoniczności, „wypowiedź na pograniczu nasycona jest odgłosami dialogu”. Ogromną rolę odgrywa tu kategoria „inności”, która sprawia, że odrębne kultury mają możliwość zobaczenia siebie w lustrze innych kultur, przez co funkcjonują pełniej i głębiej. Stanisław Uliasz twierdzi, że „ludzie pogranicza kierują się zasadą progową, pogranicznego stylu życia”. Znaczy to, że odkrywanie prawdy o człowieku i o wartości idei może się odbywać tylko wtedy, gdy „dochodzi do wystawienia na próbę, gdy w grę wchodzi doświadczenie granic własnych możliwości”. Życie Kanowicza w przedwojennym sztetlu to świetny przykład obrazując tę zasadę. Tam od wieków współegzystowały ze sobą różne nacje, a wśród nich szczególne miejsca zajmował naród żydowski. Kiedy w latach wojennych i powojennych w całej Europie dokonano eksterminacji Żydów – przykład sytuacji progowej – wielowiekowe współżycie mieszkańców sztetla poddane zostało próbie. Dla nieżydowskich mieszkańców wyjściem z tej sytuacji było z jednej strony uczestniczenie w Holocauście, w roli oprawcy, z drugiej natomiast włączenie się do grona Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Ze względu na polifonię obszarów pogranicza dochodzi do korzystania i przyswajania przez człowieka pogranicza dwóch lub więcej kultur, a to prowadzi do „wielopoziomowego systemu tożsamości”. Język rosyjski, którym Kanowicz posługuje się od lat dziecięcych i któremu nadał moc ożywiania swojej wyobraźni literackiej, jest świetnym przykładem korzystania i przyswajania obcej kultury. Jak widać, jednoznaczna samoidentyfikacja na pograniczu kultur nie jest sprawą prostą. Analizowanie skomplikowanej tożsamości Grigorija Kanowicza przez pryzmat jego literatury byłoby bardzo ciekawe. Wydaje się jednak, że to studnia bez dna, retoryczne pytanie o tożsamość. Coś, czego nie przeniknie ani potencjalny badacz literatury, ani nawet sam literat. Postanowiłam ograniczyć się do próby zobrazowania jednego aspektu tej złożonej tożsamości, aspektu żydowskiego, nie zapominając, jak ważna dla Grigorija Kanowicza jest jego litewska ojczyzna, o której opowieści najlepiej brzmią w języku rosyjskim.

Streszczenia powieści

Łzy i modlitwy głupców

Akcja powieści rozgrywa się pod koniec XIX wieku w małym żydowskim miasteczku na Litwie, którego spokój zakłóca przybycie „wysłannika Boga”, Cwi Aszkenazego. Przynosi on ze sobą dziwny lęk, jego „czary” wyzwalają uśpione namiętności, budzą przykryte konflikty, uwidaczniają grzeszną stronę społeczności. I tak niespodziewanie, „rzucony klątwą” pryszczaty Siemion, choruje na febrę. Natomiast jego matka, Chawa, popełnia samobójstwo. Icyk wyznaje miłość Zeldzie, zostaje jednak odrzucony. Nie potrafi dostrzec miłości zniesławionej Gołdy. Stróż Rachmiel rozpoznaje w przybyszu swojego syna Arona, który został zabrany podstępem do Armii Czerwonej. Przybysz jest także utożsamiany z podejrzanym zamachowcem na życie wicegubernatora. Perypetie bohaterów przeplatają się pokazując trudne relacje, zależności, uczucia. Powieść kończy się symbolicznym pożarem i uśmierceniem tajemniczego przybysza.

Koziołek za dwa grosze

Powieść kilkuwątkowa. Wątek główny dotyczy podróży starego Efraima ben Jakuba Dudaka do Wilna. Czas akcji obejmuje mniej więcej maj roku 1905. Efraim wyrusza do Wilna po otrzymaniu wiadomości o swoim synu Hirszu, który próbował dokonać zamachu na życie gubernatora. W podróży do Wilna towarzyszą mu dwaj najbliżsi przyjaciele: Awner Rozental, niegdyśniejszy sprzedawca kolonialny, ówcześnie żebrak, i Szmul Sender, woziwoda, który nad życie kocha swoją klacz i syna Berla, zegarmistrza z Ameryki. Droga do Wilna pełna jest przygód. W jej trakcie niespodziewanie umiera Awner. Po dotarciu do Wilna Efraim spotyka się z najstarszym synem Szachną i przez kolejnych kilkanaście dni u niego mieszka. Wspólne mieszkanie jednak nie wpływa na poprawę stosunków pomiędzy synem a ojcem. Szachna pozostaje tłumaczem w żandarmerii, tai śmierć Ezry, nie przedstawia ojcu całej prawdy w sprawie Hirsza. Efraim miota się w wielkim mieście z takimi samymi uczuciami, jak w rodzinnych Miszkiniach. Kiedy potajemnie uczestniczy w przewiezieniu Hirsza z więzienia do sali sądowej, nie zamieniają ze sobą ani jednego słowa. Ojciec żegna syna starą, zasłyszaną od babki Blumy piosnką o koziołku. Hirsz zostaje powieszony. Efraim wraca do Miszkiń. Po roku przed jego chatą pojawia się Danuta, kobieta Ezry z dzieckiem. Powieść kończy się powrotem do Miszkiń obłąkanego Szachny i śmiercią Efraima.

Nie odwracaj twarzy od śmierci

Czas akcji to kilka miesięcy przed wybuchem drugiej wojny światowej. Powieść rozpoczyna się od śmierci Szachny, którego znamy z Koziołka za dwa grosze. Okazuje się, że pojął on za żonę kobietę swego brata Ezry (artysty cyrkowego) Danutę Hadassę. Danuta, zamieszkując na żydowskim cmentarzu i dzieląc życie z Szachną, niejako stała się Żydówką. Akcja powieści opiera się na ukazaniu losów kilku bohaterów zamieszkujących Miszkinie, sztetl w czasie przed apokalipsą. Są to głównie synowie Danuty. Aron, mąż Rejzł, fascynuje się ideą socjalizmu. Dawny krawiec angażuje się teraz we wprowadzanie nowego porządku. Drugi syn – Jakub, pełniący w miasteczku obowiązki grabarza, zakochuje się w Eliszebie, zafascynowanej syjonizmem. Świat sztetla ulega przeobrażeniu, na dobre odchodzi stary porządek, zza granicy dobiegają echa wojny. Śmierć nowo narodzonego dziecka Arona i Rejzł przywracają stary pion w systemie wartości bohaterów. Śmierć przypomina o równości, która nie bazuje na stanie posiadania, bogactwie czy biedzie, ale na odwiecznych prawach rządzących tym światem.

Park niepotrzebnych Żydów

Czas akcji to początek lat 90., odzyskanie przez Litwę niepodległości. Bohaterami powieści jest kilku starszych Żydów, którzy całymi dniami przesiadują w Parku Bernardyńskim w Wilnie. Reprezentują oni pozostałość żydowskiej mniejszości narodowej, która przed wojną stanowiła znaczną część ludności nie tylko Wilna, ale całej Litwy, całej Europy Środkowowschodniej. W powieści autor przytacza kilka historii z ich życia, głównie z czasów wojennych i powojennych. Na plan pierwszy wysuwa się biografia głównego bohatera Icchaka Małkina, z którego perspektywy cała ta opowieść się snuje. Czas powieściowy sięga okresu jego dzieciństwa, młodości, wspólnego życia z ukochaną Esterą. To liczne reminiscencje, które często stanowią główny plan. Czas wydarzeń to zaledwie kilka miesięcy, na przestrzeni których kolejni przyjaciele Małkina odchodzą, umierają bądź wyjeżdżają z kraju.

Świece na wietrze

Akcja powieści toczy się na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych poprzedniego stulecia, w małym żydowskim miasteczku w środkowowschodniej Europie. Jej bohaterem jest dorastający chłopiec Daniel Klejn, sierota, przygarnięty przez miasteczkowego grabarza Józefa. Życie Daniela przebiega raczej wśród drzew i nagrobków niż wśród ludzi. Do spokojnego, sennego miasteczka powoli wdziera się chaos. Nawet do tych odległych zakątków dochodzą echa wydarzeń wstrząsających światem – walk w Hiszpanii, narastającej groźby faszyzmu, aż w końcu i tu ludzie stają się ofiarami wojny, gett, zagłady. Daniel zostaje rzucony w sam środek tej niecodziennej sytuacji, ludzkich losów i spraw, w które się bardzo angażuje. Staje się coraz bardziej świadomy, dojrzały. To jednak nie sprawia, że traci na swej autentyczności, wrażliwości i prostocie.

Korespondencja z pisarzem

Są to wybrane listy Grigorija Kanowicza, przytoczone w oryginalnej, fonetycznej wersji języka rosyjskiego. Owa korespondencja miała miejsce na przestrzeni kilku miesięcy z lat przełomu 2006 i 2007 roku, stając się, jeśli nie podstawą rozważań na temat prozy pisarza, to z pewnością wielką inspiracją do lepszego jej przyjrzenia się.

30.04.2006 - Shanovna pani Dominika! Ja ochen' pol'schen tem, chto Vy projavliaete takoj interes k mojemu tvorchestvu, kotoromu, kak ja ponial iz Vashego pis'ma, Vy udelili special'noje issledovanie. Interesno byloby uznat’, kak davno i na baze kakogo uchebnogo zavedenija v Pol'she Vy jego provodite. K sozhaleniju, ja ne poluchil Vashego predyduschego pis'ma, na kotoroe obiazatel'no otvetilby. No nadejus', chto sejchas nasha perepiska budet prodolzhena bez vsiakih pomeh i nedorazumenij. Ja gotov otvetit' na vse interesujuschie Vas voprosy o mojiom tvorchestve. Hotia ja ponimaju i chitaju po-pol'ski, odnako perepisyvat'sia na pol'skom ne smeju. Vsia nadezhda na to, chto Vy ponimajete po-russki. Pol'zujas' sluchajem, blagodariu pani Malgozhatu Chizhevskuji, soobschivsheju Vam moj elektronnyj adres, a Vam zhelaju uspehov v Vashej literaturovedcheskoj dejatel'nosti.

Iskrenne Vash Grigorij Kanovich

02.05.2006 - Shanovana pane Dominika! Ja ochen' rad, chto Vy poluchili moe pis'mo. Dumaetsia, Vashe slaboe znanie russkogo jazyka ne pomeshaet nashemu obscheniju i sotrudnichestvu. Budu rad otvetit' na vse Vashi voprosy, kotorye Vy mozhete mne zadavat' bez vsiakogo stesnenija. Na kazhdyj vopros ja postarajus' dat' po vozmozhnosti polnyj otvet. Nekotorye dannye o moem tvorchestve Vy mozhete, po-moemu, najti i v pol'skoj pechati. Obo mne pisala kogda-to v zhurnale „Odra”
Agata Tushinska, menia dlia gazety „Vyborche” interv'jurovala pani Irena Levandovska. Byla bol'shaja stat'ja i v zhurnale „Literatura na svete”. Esli pamiat' mne ne izmeniaet, moim tvorchestvom takzhe interesovalsia pol'skij russist iz Katovickogo universiteta – to li Petr Fost, toliFrost. (Da prostiat menia Bogi, esli ja nenarokom pereputal ego imja i familiju) Ja tol'ko poproshu Vas vse Vashi voprosy sgruppirovat' i sformulirovat', posylaja ih mne ne vse srazu, a po-nemnogu, ibo ja ochen' zan'iat – pishu novyj roman „Ocharovanie satany”. Klaniajtes Vashemu professoru panie Jolante Sctachelskoj i konechnozhe, Malgozhate Chizhevskoj, kotjraja, kak i jejo muzh Kshshishtof, mnogoe sdelali dlja populjarizacii moego slova v Pol'she. Zhelaju Vam vseh blag!

Iskrenne Vash Grigorij Kanovich

03.06.2006  Mnogo uvazhajemaja p. Dominichka! Ja dumaju, chto avtoru vsio-taki sledujet verit' bol'she, chem to mu, chto rasskazyvajut i pishut o niom i o ego proizvedenijah. „Son ob ischeznuvshem Ierusalime” ne byl napisan v piatidesjatyh godah. Ja napisal ego v 1994-om godu, na vtoroj god moej zhyzni v Izraile. Eto vo-pervyh. Vo-vtoryh, ne „Son” javilsia tolchkom k mojemu obrascheniju k teme „shtetl”, a vsio mojio predyduscheje tvorchestvo – romany „Svechi na vetru”, „Sliozy i molitvy durakov”, „I net rabam raja”, „Kozlionok za dva grosha” –podgotovili, jesli tak mozhno vyrazit'sia, pojavlenije na svet etogo „Sna”, udostoivshegosia vysokih pohval mojih kolleg, pisavshih i pischuschih na idishe i na ivrite. Vot moji otvety na vse piat' Vashich voprosov. Konechno, pri lichnom obscheniji oni byliby znachitel'no rasshireny. No chto podelaesh' – rasstojanija mezhdu avtorom i issledovatelem jego tvorchestva mozhno preodolet' tol'ko s pomosch'ju interneta, no etot sposob ne zamenit zhyvoj besedy. Zhelaju Vam uspeshnoj raboty i vseh blag.

Iskrenne Vash Grigorij Kanovich

04.02.2007 - Mnogouvazhaemaja Dominichka! Ja byl ochenj rad Vashemu pis'mu. Esche bol'shuju radostj ja i spytal, uznav, chto Vy zakonchili svoju magisterskuju rabotu. Mne kazhetsja, chto v svojom pis'me Vy slishkom – i prezhdevremenno – sebja rugajete. Ja ubezhdion, chto u Vas vsjo horosho poluchilosj. Vsegda prijatno poznakomit'sja s rabotoj, kotoraja otlichaetsja novym, svezhim vzgljadom na tvojo tvorchestvo. Konechno, ja Vas ne zabyl, konechno ja s udovol'stvijem i s neoslabevajuschim interesom prochtu vsjo to, chto Vy napisali, i napishu Vam svojo mnenije, hotia uzhe zaraneje blagodarju Vas za vybor temy i jejo voploschenije. Ne dumaju, chto v pabote vashej budut netochnosti, no jesli oni mne popadutsia na glaza, ja vas objazatel'no o nih izveschu. […]Pishite i bez vsiakogo straha prisylajte svoj trud. Jesli ot menia by zaviselo prisvojenie zvanija magistra, to ja by Vam jego prisudil dazhe zaochno.

Iskrenne Vash Grigorij Kanovich

Praca magisterska napisana pod kierunkiem naukowym prof. dr hab. Jolanty Sztachelskiej, Uniwersytet w Białymstoku: Wydział Filologiczny, Instytut Filologii Polskiej

Przypisy

  1. Sztetl – miasteczko, zdrobnienie od sztot – miasto. W literaturze popularnonaukowej, genealogicznej, etnograficznej jest to małe skupisko miejskie, zachowujące tradycyjną obyczajowość żydowską. Sztetl był głównym ośrodkiem demograficznym Żydów aszkenazyjskich na terenach Polski i tzw. strefy osiedlenia w Rosji. Ludność żydowska w sztetlach bardzo często przekraczała 70–80 proc. mieszkańców, a zdarzało się, że stanowiła niemal 100 proc. populacji. Językiem mieszkańców sztetli był jidysz.
  2. Dozorca żydowskiego cmentarza. Z Grigorijem Kanowiczem rozmawia Agata Tuszyńska. Odra 1990 nr 4 s. 34.
  3. Święta Księga czyli Tora – pięć pierwszych Pism Świętych judaizmu, tzw. Pięcioksiąg. Torą określa się również całą Biblię Hebrajską, a w szerszym znaczeniu termin ten wykracza poza świat materii. Wyznawcy judaizmu rozumieją przez to pojęcie samo objawienie, boski autorytet.
  4. Zaczerpnięte z materiału filmowego, nakręconego podczas pobytu Grigorija Kanowicza w Polsce w listopadzie 1994 roku na zaproszenie Ośrodka „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów”.
  5. Nie odwracaj twarzy od pamięci.Kartki 2002 nr 28.
  6. Dozorca… Agata Tuszyńska… s. 35.
  7. Por. Korzenie, które są splecione.Krasnogruda 1993 nr 1 s.186.
  8. Dozorca… Agata Tuszyńska… s. 36.
  9. Późna miłość. Z Grigorijem Kanowiczem rozmawia Elżbieta Sawicka. Rzeczpospolita z 18 V 1991.
  10. Już nie muszę być Żydem. Z Grigorijem Kanowiczem rozmawia Irena Lewandowska.Gazeta Wyborcza z 1 XII 1994.
  11. Z Grigorijem Kanowiczem rozmawia Alina Molisak.Midrasz 2002 nr 2.
  12. M. Adamczyk-Garbowska: Odcienie tożsamości. Literatura żydowska jako zjawisko wielojęzyczne. Lublin 2004 s. 201.
  13. Nie odwracaj twarzy od pamięci.Kartki 2002 nr 28.
  14. A. Kietrys: Grigorij Kanowicz w Gdańsku. Głos Wybrzeża z 19 IV 1994.
  15. Materiał filmowy ze spotkania Małgorzaty Czyżewskiej z Grigorijem Kanowiczem (Wilno, listopad 1994). Wywiad został przeprowadzony po opublikowaniu przez wydawnictwo „Pogranicze” Koziołka za dwa grosze oraz po spektaklu, który powstał na jego podstawie. Spektakl wyreżyserował Rimas Tuminas, Litwin pochodzenia żydowskiego.
  16. W obliczu śmierci. Gazeta Współczesna z 2 XI 2001.
  17. Por.: „Pisarzem uczyniło mnie nieszczęście mojego narodu. Sytuacja Żydów w Związku Radzieckim. Do niedawna był to jeden z najbardziej uciskanych i zgnębionych narodów. Naród, który przeżył fizyczną zagładę i który został skazany na zagładę duchową, religijną i kulturową […]. Temu narodowi potrzebne było pocieszenie” (Dozorca… Agata Tuszyńska… s. 34).
  18. Tragarz wspomnień.Gazeta Wyborcza z 11 III 2002.
  19. Tragarz wspomnień:op. cit.
  20. Iwrit – język nowohebrajski, w którym w wieku XX, obok jidysz i języków autochtonicznych, tworzona była literatura żydowska.
  21. Fragmenty z korespondencji prowadzonej z pisarzem. List z 2 czerwca 2006 r., tłum. Maryna Siemieniuk.
  22. Za: S.J. Żurek: Sakralne motywy żydowskie w poezji Aleksandra Wata. W: Żydzi i judaizm we współczesnych badaniach polskich.Kraków 1997 s. 429.
  23. M. Melchior: Społeczna tożsamość jednostki. Warszawa 1990 s. 27.
  24. Tamże s. 27.
  25. Pogranicze kultur pod red. C. Kłaki. Rzeszów 1997 s. 15.
  26. Tamże s. 15.
  27. Tamże s. 15.
  28. J. Nikitorowicz: Pogranicze. Tożsamość. Edukacja międzykulturowa. Białystok 1995 s. 12.


  • Dozorca żydowskiego cmentarza. Z Grigorijem Kanowiczem rozmawia Agata Tuszyńska, „Odra”, 4/90, s. 34.
  • Święta Księga czyli Tora - pięć pierwszych Pism Świętych judaizmu, tzw. Pięcioksiąg. Torą określa się również całą Biblię Hebrajską, a w szerszym znaczeniu termin ten wykracza poza świat materii. Wyznawcy judaizmu rozumieją przez to pojęcie samo objawienie, boski autorytet.
  • Zaczerpnięte z materiału filmowego, nakręconego podczas pobytu Grigorija Kanowicza w Polsce w listopadzie 1994 r. na zaproszenie Ośrodka Pogranicze – sztuk, kultur, narodów.
  • Nie odwracaj twarzy od pamięci, „Kartki” nr 28/2002.
  • Dozorca żydowskiego cmentarza. Z Grigorijem Kanowiczem rozmawia Agata Tuszyńska, „Odra”, 4/90, s. 35.
  • Por: Korzenie, które są splecione, „Krasnogruda” nr 1/1993 s.186.
  • Dozorca żydowskiego cmentarza. Z Grigorijem Kanowiczem rozmawia Agata Tuszyńska, op. cit., s. 36.
  • Późna miłość. Z Grigorijem Kanowiczem rozmawia Elżbieta Sawicka, „ Rzeczpospolita” 18.05.91.
  • Już nie muszę być Żydem. Z Grigorijem Kanowiczem rozmawia Irena Lewandowska, „Gazeta Wyborcza” 01.12.94.
  • Z Grigorijem Kanowiczem rozmawia Alina Molisak, „Midrasz” nr 2/2002.
  • M. Adamczyk-Garbowska, Odcienie tożsamości. Literatura żydowska jako zjawisko wielojęzyczne, Lublin 2004, s. 201.
  • Nie odwracaj twarzy od pamięci, „Kartki” nr 28/2002.
  • A. Kietrys, Grigorij Kanowicz w Gdańsku, „Głos wybrzeża” 19.04.94.
  • Materiał filmowy ze spotkania Małgorzaty Czyżewskiej z Grigorijem Kanowiczem (Wilno, listopad 1994). Wywiad został przeprowadzony po opublikowaniu przez wydawnictwo Pogranicze Koziołka za dwa grosze oraz po spektaklu, który powstał na jej podstawie. Spektakl wyreżyserował Rimas Tuminas, Litwin pochodzenia żydowskiego.
  • W obliczu śmierci, „Gazeta Współczesna” 02.11.01.
  • Por.: „Pisarzem uczyniło mnie nieszczęście mojego narodu. Sytuacja Żydów w Związku Radzieckim. Do niedawna był to jeden z najbardziej uciskanych i zgnębionych narodów. Naród, który przeżył fizyczną zagładę i który został skazany na zagładę duchową, religijna i kulturową […]. Temu narodowi potrzebne było pocieszenie” (Dozorca żydowskiego cmentarza. Z Grigorijem Kanowiczem rozmawia Agata Tuszyńska, „Odra”, 4/90, s. 34).
  • Tragarz wspomnień, „Gazeta wyborcza”, 11.03.02.
  • Tragarz wspomnień, op. cit.
  • Iwrit – język nowohebrajski, w którym w wieku XX, obok jidysz i języków autochtonicznych, tworzona była literatura żydowska.
  • Fragmenty z korespondencji prowadzonej z pisarzem. List z 02.06.2006 r., tłum. Maryna Siemieniuk.
  • Za: S. J. Żurek, Sakralne motywy żydowskie w poezji Aleksandra Wata, w: Żydzi i Judaizm we współczesnych badaniach polskich,Kraków 1997, s. 429.
  • M. Melchior, Społeczna tożsamość jednostki, Warszawa 1990, s. 27.
  • Tamże, s. 27.
  • Pogranicze kultur, pod red. Cz. Kłaki, Rzeszów 1997, s. 15.
  • Tamże, s. 15.
  • Tamże, s. 15.
  • J. Nikitorowicz, Pogranicze. Tożsamość. Edukacja międzykulturowa, Białystok 1995, s. 12.

Dominika Anna Nazaruk