Narrator i tytułowy bohater powieści „Kurator” György’ego Konráda to świadek cudzych upadków, ewangelista przypowieści o przeklętych, który, jak sam mówi, w ramach urzędniczej służby jest zmuszony do wąchania odoru cudzego cierpienia. Od dekady egzekwuje prawo tworzące społeczny porządek i przygląda się, jak nieumiejętnie popróbują go przestrzegać ci, którzy – z własnej lub niczyjej winy – wylądowali na marginesie cywilizacji. Z budzącym niepokój dystansem kurator, oznaczony niczym kafkowski bohater jedynie inicjałem (T.), snuje analizy ludzkich dramatów i sączy naznaczone rutyną opowieści o przegranych – samobójcach, prostytutkach, alkoholikach, niepełnosprawnych oraz innych postaciach oblepionych brudem, wstydem i pogardą. Poczucie dyskomfortu potęguje fakt, że choć Konrád napisał swoją debiutancką powieść pod koniec lat 60. minionego wieku, to sytuacje i portrety osób są aktualne także dzisiaj. Różnica czasu, kraju i ustroju politycznego zdaje się nie dotykać grupy wyrzutków. Osób, których porządna część społeczeństwa nie widzi, a ci, którzy jak kurator T. nie mogą odwrócić od nich wzroku, poddają ich bezwzględnej dehumanizacji.
Konrád bardzo zmyślnie prowadzi akcję „Kuratora” – choć pozornie niewiele się dzieje, przeprowadzane są kolejne wizyty podobnych do siebie bohaterów, to jednak dynamika powieści jest dobrze przemyślana. Przedstawiciel systemu najpierw toczy opowieść zgodną z perspektywą większości, by potem, ze względu na narracyjny twist, zmienić punkt widzenia. Trzecia część jest najbardziej zaskakująca – po zmianie, której przyczyny nie chcę zdradzać, T. zupełnie inaczej podchodzi do kuratorskich obowiązków. Wygłasza humanistyczną i dającą nadzieję myśl, której czytelnik, zalany wcześniej wiadrami smolistego mroku, nie mógł się spodziewać. To czyni „Kuratora” powieścią niezwykłą. Rewelacyjny język, gęsty i sugestywny, oraz celne obserwacje mogłyby zniknąć wśród innych tytułów rewelacyjnej w tamtym czasie węgierskiej prozy. Nietypowe podejście do tematu i obserwacje sprawiły, że debiutujący Konrád stał się w kraju pisarzem ważnym, a jego powieść rozeszła się błyskawicznie, mimo zupełnie zrozumiałej niechęci państwa. Odbiór powieści na Węgrzech dokładnie opisuje w posłowiu książki Karolina Wilamowska. Jednak największe laury należą się tłumaczce za translację „Kuratora”. Wilamowska, która tłumaczyła m.in. prozę Szilárda Borbély’ego i Lászla Darvasiego (o tych powieściach pisaliśmy na łamach „artPAPIER-u”) doskonale wyczuła język Konráda i z niesłychaną maestrią przełożyła długie, łączące poezję i reportaż zdania, które zostają w pamięci i w nieodparty sposób przenoszą do zaniedbanych mieszkań węgierskich kamienic. Za swoją pracę tłumaczka została słusznie nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia za przekład na język polski i choć konkurencja jest w tym roku naprawdę mocna, to nie ukrywam, że trzymam kciuki właśnie za nią.
„Kurator” to świetne połączenie pisarskiego warsztatu z przemyślanym esejem społecznym. T. bez wstydu mówi to, co myślą osoby z jego klasy, jednocześnie podkreślając swoją nieprzystawalność. Jego postawę najcelniej przedstawia fragment: „W tym nieprawdopodobnym manichejskim świecie podzielonym na dobre i złe, dozwolone i zakazane, gdzie każdy oddech regulują czerwone i zielone światła, w tym świecie dogmatów, który wszystko to, co istnieje, dzieli na to, co powinno być i czego być nie powinno, i który w obliczu jawnej ambiwalencji ludzkiego losu jest równie bezradny jak starzec po operacji prostaty w towarzystwie prostytutki, w tym aroganckim świecie prawa, przez te wszystkie lata nabijającym mi głowę obsesjami – które jak piła przecinają ludzkość na dwie połowy: tę, która sądzi, i tę, która jest sądzona – odkąd sięgam pamięcią, zawsze stałem w szeregu osądzających, choć, muszę przyznać, bez szczególnego przekonania” (s. 101-102). T. to człowiek wrzucony w życie bez własnej woli. Jest obserwatorem i urzędnikiem, z jednej strony bohaterem kafkowskim, a z drugiej „tym lepszym”, świadomym swoich przywilejów. Jego metamorfoza jest równie surrealistyczna, jak to, co spotyka Georga Samsę. Zresztą poetyka snu, mimo społecznego zaangażowania, przesiąka „Kuratora” na wskroś. W ujęciu Konráda życie wśród ludzi jest niczym innym niż sennym koszmarem. I trudno, chociaż tylko w głęboko skrywanej myśli, nie przyznać mu racji.
György Konrád: „Kurator”. Przeł. Karolina Wilamowska. Wydawnictwo Pogranicze. Sejny 2021.