Bo, tak jak wcześniej, tak i tu, to, co twórcze i żywe dzieje się na polu pogranicza. W opartym o przestrzeń wykładzie Łukasza Galuska, powracało wszystko o czym myśleliśmy dotychczas, idea Dilemmy, mobilnej akademii, która nie byłaby wyspą, oderwanym fragmentem rzeczywistości, to także wyzwanie architektoniczne dla praktyki i teorii. Inspiruje tu historia ludzkiej przestrzeni, która, chociaż bardzo konkretna, odrywa się od materii, wypełnia mitem, fantazją, symbolem. Mur Berliński, przecież rzeczywisty, tworzył jednocześnie niewidzialną zasłonę, przedzielał na pół wyobraźnię. Miasto, jako sam środek architektonicznej myśli, pozwala budować nowe społeczeństwa, organizować utopie: “Każde miasto jest nowym początkiem świata”, pisał Mircea Eliade. Przestrzeń jednak szybko nasiąka czasem, zmieniają się marzenia i walą budynki, rozlatują się światy przewalone wojną i bombardowaniami. Tutaj przestrzeń spotyka się z pamięcią, aktywuje inne znaczenia, samotnie opowiada lub potrzebuje organizacji, skupienia, które pozwolą pewnym światomprzetrwać. Dla Łukasza Galuska szczególnie ciekawi są tu architekci ze Środkowej Europy - Plečnik, Bogdanović, Ravnikar. To od nich pochodzą koncepcje, rzeźby, budowle, w których pamięć, w spotkaniu z otaczającym światem, staje się organiczna i czuła. Często chodzi tu o pomysły surrealistyczne, senna przestrzeń urzeczywistnia się, przywracając mit i energię czasu. Wszystko to prowokuje pytania o to, czy odpowiedni monument powstrzyma historię od zataczania kręgów, jak pamiętać i jednocześnie iść dalej, tworząc nowy świat? Ale architektura jedynie prowokuje pytania, każe poszukiwać, wciąż na nowo budując, doświadczać przestrzeni, która rodzi nadzieje, ale też zapełnia i przeciąża myśli. Cała ta historia nabrała innego jeszcze znaczenia w zderzeniu z wykładem Krzysztofa Meissnera. Znowu chodziło tu o podstawowe wymiary naszej rzeczywistości, ale zmieniła się skala i miejsce ludzkiej obecności. Cofając się do samych początków naszego wszechświata, pierwszych sekund jego czasu, obserwujemy ruch pierwiastków, energię transformacji, która napędza rozszerzające się uniwersum. Fizyka pozwala tłumaczyć te procesy, przenosi to, co przypadkowe, w ramy tego, co konieczne. Naukowiec obcuje tu ze światem pewnej pełni, skończonej, idealnej całości, która pozwalając rozumieć, oczyszcza. Ale i tu pojawia się się pęknięcie - ludzkie cierpienie, świat pozamaterialny, którego fizyka nie obejmuje. To zaś otwiera ścieżkę transcendencji, Krzysztof Czyżewski wspominał tu o drugiej przestrzeni Czesława Miłosza, mistycznym, duchowym rysie jego poezji. Na pytania, które pojawiają się tutaj, Meissner nie odpowie jako fizyk, bo jest to opowieść, która z założenia przekracza tę naukę. Jednocześnie, jak mówi, nie ma też powodów, by sądzić, że wszystko sprowadza się do praw fizyki. Przestrzeń rozdwaja się i chociaż trzeba być ostrożnym, jeżeli chodzi o jej granice, to jedna otwiera drzwi drugiej, a chyba najciekawsze wydarza się w napiętej energii między nimi.
TEKST: Piotr Szroeder
fot. Agata Wasilewska