Szkoła Letnia Dilemmy w Krasnogrudzie - dzień 2

Szkoła Letnia Dilemmy w Krasnogrrudzie - dzień 2 - 20.08.2024

Dom układa się z pojedynczych liter, może przypadkowych, później słów. Nosi się go w wyobraźni, poznaje po zapachu i cieple, czasem pozwala wyruszyć, a czasem jest ruchomą przestrzenią, która po drodze zmienia kształty i znaczenia.

Poetycki warsztat z Moniką Herceg rozpoczął budowę takich domów, wielu różnych, szkicowanych intuicją. Krzysztof Czyżewski już wczoraj mówił o domach z pustą izbą w środku, tak tradycyjnie powstawały na Sejneńszczyźnie. Przestrzeń znowu snuje opowieść, dom i jego konstrukcja wiecznie trwa, domy wznoszą się, wypełniają coraz to innym światem. Ich ochronna, lecznicza funkcja pęka, gdy myślimy o Ukrainie, Białorusi, trzeba je wymyślać na nowo, jeszcze inaczej orientować przestrzeń. Dzieje się podobnie, gdy rozmawiamy o emigracji, XX-wiecznych ścieżkach Miłosza i jego formacji intelektualnej. Dom traci swoją zmysłowość, potrzebuje nowego języka, opowieści. Na tej drodze służy poezja, rzemiosło czujnej wrażliwości, które przebija milczenie, chroni życie. Tak można myśleć o Miłoszu, który w latach 40. znajduje słowa i pisze wiersze o Zagładzie, destrukcji żydowskiego świata. Z opowieści Ireny Grudzińskiej-Gross wyłaniał się poeta-emigant o niezwykłej energii, mądrości pozwalającej odpowiadać na romantyczny heroizm, ocalającym pragmatyzmem. Miłosz buduje alternatywny rodzaj patriotyzmu, jest po stronie ludzi, cywili, prowadzi ku pamięci krytycznej, która staje się podstawą dobrej wspólnoty. Właśnie o pamięci w jej wielu wymiarach, napięciu między doświadczeniem i narracją historyczną, opowiadała nasza pierwsza projekcja Szkoły Letniej Dilemmy, spotkanie z Naną Janelidze. Jej film “Liza, go on” oglądaliśmy z myślami ułożonymi przez rozmowy i wykłady całego dnia. Świadectwa, dzienniki, wspomnienia Wojny w Abchazji płyną w tym obrazie drogi, przywołując pamięć pełną sprzeczności, dla której wspólne jest doświadczenie rozpadu świata, domu, ojczyzny. W filmie Janelidze sąsiedzka rzeka, abstrakcyjnie przedzielona granicą, nie staje się strumieniem pojednania, oczyszczającym mostem, tylko na chwilę zatrzymuje się wraz z bohaterami między jednym i drugim brzegiem, później przemoc puszcza ją dalej, a woda płynie, niczego nie rozstrzygając.

tekst: Piotr Szroeder

fot. Agata Wasilewska/ Staszek Czyżewski