Mobilna Akademia Dilemmy w Armenii - dzień 4

Dilemma Mobile Academy in Armenia - day 4

Fale Morza Czarnego niosą kolejne obrazy, odkrywają zatarte myśli i wspomnienia na naszej wspólnej drodze. To wyobraźnia wypełniona tęsknotą za całością, Anna Dziapshipa szuka jej śladów w Tbilisi, przegląda ulice, ściany i mury, kolekcjonuje dźwięki.

Słuchaliśmy wczoraj nagrań Morza Czarnego, kompozycji Soundwalk Collective with Patti Smith, warstwowej audiosfery splatającej różne wymiary tego doświadczania. Dźwiękowa opowieść o Medei rodziła się z głębokości wody płynącej u źródła, pamięci, która tylko szumi na powierzchni. Ludzka geografia nawiguje ten ruch, mierzy niepokojącym pulsem narzędzi pomiarowych. Spośród zakłóceń wydobywa się jednak mit wraz z jego melodią, chórem i pierwotna energią głosu. Seminarium Anny Dziapshipy kontynuowało przestrzenną ścieżkę, którą rozpoczął jej obraz filmowy, ale teraz pozwoliło uświadomić sobie, jaką rolę w wyobraźni naszego spotkania może pełnić dźwięk. To właśnie słuch naturalnie podąża ruchem Morza Czarnego, to słuchanie rozmywa granice człowieka, otwiera go na ryzyko bezpośredniego kontaktu ze światem i skupienia na Innym. Jedna z inspirujących reżyserkę teorii, psychogeografia Guy Deborda, to rodzaj twórczej penetracji przestrzeni, może służyć jako narzędzie badawcze, wydarza się gdy bez celu poruszamy się po miastach i ulegamy nie do końca rozpoznanym siłom przyciągania. Opierając swoją obecność na słuchu, naturalnie wchodzimy w ten ruch, dźwięk prowadzi nas w nieodkryte miejsca, tworząc niewidzialne miasta, drogi, ścieżki. Debord swoją koncepcję nazywał teorią dryfu, a stąd już łatwo zanurzyć się w falach Morza Czarnego, które zabierają nas poza horyzont, uczą słuchać polifonii. Z tego zaś rodzi się spotkanie, trochę jak w opowieści Tamty Khalvaski, tylko momentalne, trudne i kruche. Granicą takiego morza staje się cisza, nienaturalny stan, gdy zamierają różne opowieści, zastyga wyobraźnia, która przecież słucha świata ludzkiego i nie-ludzkiego. Żywa przestrzeń dźwiękowa znajduje miejsce na każdą melodie, odgłos, szmer i to, co nazwalibyśmy hałasem, a jej doświadczenie składa wszystko w całość, zbiera wspólny rezonans. Tak też możemy myśleć o słowie, w ten sposób płyną wersy tekstu, poematu, który razem tworzyliśmy na końcu wczorajszego seminarium. Pojedyncze zdania zapisywały kompozycje Morza Czarnego, opowieść złożoną z fragmentów naszych zmysłów, urywków pamięci. Ale to dopiero odczytany tekst znajduje rytm i brzmienie, tworzy na chwilę ramy jednego obrazu o rozmytych przez dźwięk granicach. Zaczynając na tym szerokim polu, zbliżaliśmy się potem do kontekstu lokalnego, najpierw związanego z ormiańską akademią i nauką. Nune Dilanyan opowiadała nam o stosowanej przez nią metodologii “creative games”, praktyce myślenia bliskiej antropologicznym teoriom gry. Ta silnie ustrukturyzowana koncepcja służy tu od dekad jako narzędzie spotkania i wspólnego rozwiązywania problemów, przebijania ścian pojawiających się na drodze nauki. Wielu z uczestników naszego seminarium uczestniczyło w tych grach, zdobywając język, teorie, które do dzisiaj służą im za fundament praktyki pisarskiej, akademickiej. Chociaż ramy tej metody są sztywno wyznaczone, to wewnątrz samej struktury pojawia się ciekawy ruch, który przemienia funkcje uczestników, wyzwala nowe perspektywy i otwiera myśli. Kontynuacją naszej ścieżki związanej z miejscem, stała się wczoraj podróż do dwóch legendarnych klasztorow - Sanahin i Haghpat, prowadzona przez Arsenala Kharatyana. Jechaliśmy tam przez górzyste tereny Lori, mijając całe industrialne kompleksy, miasteczka zakładane wzdłuż rzeki, by wydobywać materię, otwierać huty miedzi pracujące niegdyś przez całą dobę. Zderzenie tej sowieckiej architektury z X-wiecznymi klasztorami jest uderzające, ale i tu historia splata różne przestrzenie. Świątynie podlegały ruchom czasu, niszczone przez trzęsienia ziemi, profanowane w erze żelaznej kurtyny. Dzisiaj, częściowo zrekonstruowane, odbudowane, stanowią źródło ormiańskiej tożsamości i nie zawsze chodzi tu o wymiar czysto religijny. Istotna funkcja klasztorów polegała także na ich misji edukacyjnej, stawały się miejscem mądrości, spotkania. Oba miejsca, chociaż różnie położone, inne, snują opowieść ormiańskich ornamentów, które czasem rodzą się z samego alfabetu, chaczkarów i zapisanego w nich mitu. Architektura klasztorów ożywa, gdy rozlega się w niej śpiew, głos zwrócony w kierunku ołtarza porusza sie po surowych ścianach, wypada przez okna albo organicznie zanika w ciemnej, kamiennej przestrzeni. W Haghpat przez lata żył i tworzył Sayat Nova, aszug, wędrowny muzyk pogranicza, którego na nowo przywołuje Dilemma. Języka do tego poszukuje Raphael Roginski i to on kończył nasz wczorajszy dzień. Morze Czarne płynęło w nurtem historii drogi, obrazów i spotkań brzmiących muzyką różnych tradycji, regionów, zapomnianych mniejszości. Słuchaliśmy kompozycji Raphaela, dryfując po tym świecie oddychającym u brzegów wody. W tej opowieści nie ma jasnej chronologii, tylko ścieżka do tego, co jeszcze nie przedzielone granicą, wędrówka do tego, co znowu może pisać nasze jutro.