W inne też kierunki, chyba zgodnie z tym przesunięciem, podążała nasza myśl, gdy Krzysztof Czyżewski przywoływał fundamentalne dla kultury przejście od politeizmu do monoteizmu. Grecki świat wielu Bogów napełniał przestrzeń obecnością, mit rozświetlał znaczenia zawarte w codziennym kontakcie ze światem. Ta rzeczywistość wielu strumieni zestrojonych z człowiekiem, bezpośrednio zanurzała się w źródle i toczyła żywy czas na planie koła. Wraz z monoteizmem pojawia się granica, przestrzeń dzieli się na jałową, pustą i taką, która otwiera drzwi świątyń jedynie dla wybranych. Czas rozbija swoją całość, a w miejscu człowieka, który służy czemuś, co jest wieczne, pojawia się nowy podmiot, autor. Dychotomia tych światów to jednak tylko punkt wyjścia, już po chwili wyobraźnia płynie, szukając praktyki, która opowiada inaczej. To zaś wymaga odwagi, by otworzyć swoją przestrzeń, zadawać pytania, nie znając jeszcze odpowiedzi. Dla Gruzinów Medea zawsze była mostem do Europy, odczytywana przez lata na różne sposoby, czasem radykalnie i zgodnie z granicą nacjonalizmu. Wielość narracji odwraca tę opowieść od europocentryzmu, może tylko spotkanie, wspólny namysł, chroni jej prawdziwy sens. Przywołując Greków, pradawny politeizm, pojawia się zarzut o nostalgię, przecież silnie obecną w konserwatywnych, jednostronnych narracjach. Chociaż mit zawsze jest o przyszłości, budowie nowego świata, to i ta dynamika jest pełna zagrożeń, przywodząc faszystowskie narracje oparte na powrocie do źródła, które zaczaruje nadchodzące jutro. Trudno tu o proste drogi wyjścia, ale w rozbijaniu impasu zawsze służy sztuka, momentalnie przerzucając percepcję w alternatywne strony. W tych biegunach porusza się też obraz z naszego wczorajszego wieczoru filmowego, “Medea” Pier Paolo Pasoliniego. Oparta na dramacie Eurypidesa opowieść daleko wykracza poza ramy klasycznych odczytań tekstu. Film prowadzi refleksję o czasie, ale i kulturze, która nie staje się opozycją, a raczej alchemią natury, powtarzając przemianę i spotkanie, by składać z wycinków świata żywą całość. W alternatywnym spotkaniu z Medeą, tylko sugerowanym przez Pasoliniego, rzeczywistość odnawia się, a czas staje przestrzenią możliwości i zmiany przekraczającej naszą dotychczasową wyobraźnię. Nieco innym torem przebiegało tego dnia nasze popołudniowe seminarium, opowieść Arczila Kikodze o zapomnianyma arcydziele Mikheila Javakhishviliego “Lambalo and Kasha”. Zgodnie z projektem Dilemmy, książka została przywołana jako zapoznany tekst, który opowiada o relacji między imperium i orientem. Chociaż napisana w latach 20. ubiegłego wieku, staje się dzisiaj zasobem znaczeń i narracji, źródłem myśli o inności i spotkaniu nad Morzem Czarnym.
tekst: Piotr Szroeder
fot. Narek Dallakyan