Filip Lech: Jak w ostatnich latach – globalnej pandemii, wojen na całym świecie, ale i w naszym sąsiedztwie – zmieniło się pańskie postrzeganie granicy i pogranicza?
Krzysztof Czyżewski: Najbardziej zmienia się moje postrzeganie terminu "granica". Kiedyś wydawało mi się, że granicami są linie oddzielające jednego człowieka od drugiego, odgradzające różne światy. Odkryłem, że może być inaczej – granica może zabliźniać, zbliżać. Tutaj, w naszej starej kulturze, można usłyszeć wśród ludzi zwrot "droga ich graniczy". Z jednej strony podkreśla znaczenie drogi jako linii, miedzy przebiegającej w przestrzeni. Ale z drugiej strony ich związuje, zasupłuje. Na dobre i na złe, niczym los, wiążący sąsiadów na zawsze. Przyjechaliśmy do Sejn, żeby stworzyć Ośrodek Pogranicze świadomi podróży na kres Polski; wyruszaliśmy jeszcze pod granicę sowiecką, w obszar wyraźnych podziałów terytorialnych. Stopniowo odkrywaliśmy, że pogranicze jest przeciwieństwem takiego postrzegania świata. Ono obejmuje granice, zawiera je w sobie. Chodzi o dostrzeżenie różnic – tradycji, języków, pokoleń, światopoglądów – istniejących w jednej wspólnocie, mieście, nawet w rodzinie. Dzięki temu możemy zrozumieć, że granice przebiegają tak naprawdę wewnątrz. Jeżeli skoncentrujemy się na wewnętrznym świecie, zakorzeniając się w nim, życie stanie się sztuką przekraczania granic. Nie eliminowania granic, bo granice nigdy nie znikną, a poza tym czynią nas tym, kim naprawdę jesteśmy.
Cała rozmowa z Krzysztofem Czyżewskim dostępna na stronie Culture.pl