W maju 2012 roku zorganizowano w Drewnicy i Nowym Dworze Gdańskim uroczystości poświęcone dwukrotnemu pobytowi Czesława Miłosza na Żuławach (o żuławskim epizodzie z biografii poety pisaliśmy w „Prowincji” kilka razy). Miały one także upamiętnić śmierć jego matki Weroniki. Wspólnie z profesor Małgorzatą Książek-Czermińską przygotowaliśmy wówczas sesję naukową, która odbyła się w Żuławskim Parku Historycznym. Jednym z prelegentów był wówczas Krzysztof Czyżewski, współtwórca Ośrodka Pogranicze – sztuk, kultur, narodów w Sejnach oraz Fundacji Pogranicze. Jego obecność na tej sesji i w czasie odsłaniania kamienia upamiętniającego miejsce śmierci Weroniki Miłoszowej w Drewnicy nie była przypadkowa – Czyżewski od czasów studenckich jest zafascynowany Miłoszem, poświęcił mu pracę magisterską, śledził jego losy, badał twórczość. Z noblistą spotkał się w dawnym klasztorze kamedułów w Wigrach. Można powiedzieć, że to spotkanie było momentem bardzo ważnym (może nawet przełomowym) w jego życiu. We wstępie do najnowszej książki K. Czyżewskiego „Miłosz. Tkanka łączna” napisano, że jest: „To swoista mozaika – zapis fascynującego spotkania z Czesławem Miłoszem, spotkania, które na zawsze przemieniło nie tylko samego Autora, ale i przeobraziło istniejący wokół niego świat w «tkankę łączną»”. Poeta stał się dla Czyżewskiego mentorem, przewodnikiem, zainspirował go do podjęcia odbudowy dworu Kunatów w Krasnogrudzie. Jak trudne było to zadanie mówi sam Krzysztof w pierwszej części wywiadu, który ukazał się w 24 numerze „Prowincji”. Dziś każdy, kto dotrze do tego cudownego miejsca, położonego malowniczo pomiędzy jeziorami Hołny i Gaładuś, blisko granicy z Litwą, jest zachwycony nie tylko urodą dworu, ale rolą, jaką on pełni.
Odbudowa dworu była zadaniem bardzo trudnym, ale „ludzie Pogranicza” unieśli ten ciężar. Najprościej byłoby urządzić w nim wystawę, jednak Miłosz wyraźnie wielokrotnie powtarzał w rozmowach z Czyżewskimi (bo żona Krzysztofa – Małgorzata Sporek-Czyżewska wiernie mu sekunduje w jego poczynaniach, a także wnosi wiele od siebie; powszechnie wszak wiadomo, że za wielkimi mężczyznami stoją zawsze wybitne kobiety…): „Nie róbcie mi tam muzeum!”. Jego woli stało się zadość – w krasnogrudzkim dworze powstało Międzynarodowe Centrum Dialogu. Założono, iż jego działalność „skoncentrowana będzie na wielokulturowym dziedzictwie Rzeczpospolitej Obojga Narodów oraz nowym jego odczytaniu w kontekście jednoczącej się Europy”. Ostatnie lata pokazały, jak trafiony był to pomysł. Dialog jest dziś jedną z najcenniejszych rzeczy. Nietolerancja, nieufność w kontaktach międzyludzkich, niechęć do rozmowy to dziś powszechne zjawisko. Bezcenne jest, że znajdują się wciąż ludzie, którzy wierzą, że rozmowa, tolerancja i zaufanie są wciąż możliwe w kontaktach miedzy ludźmi.
Daleko jest do Krasnogrudy, ale wystarczy kilometr przed przejściem granicznym w Ogrodnikach (trasa Suwałki-Wilno) skręcić na lewo i po krótkiej jeździe szutrową drogą trafiamy na podjazd do pięknego dworu z nietypowym, bo pomalowanym na czerwono, gankiem, na którym wypisano myśl Oskara Miłosza, krewnego Czesława: „Bieda temu, kto wyrusza i nie powraca”. Rewitalizacja zabytkowego zespołu dworskiego wciąż trwa, może kiedyś szpaler lip, który prowadził do dworu a który wycięto, odrośnie… Wewnątrz jest wystawa „Miłosz | Szukanie ojczyzny”. Brak w niej typowych eksponatów, o życiu i twórczości poety mówi się przez aranżację poszczególnych pomieszczeń dworu. Każde z nich jest poświęcone innemu aspektowi życia. „Pokój dzieciństwa” to pracownia przyrody, „to odwołanie do zamiłowań Miłosza z dzieciństwa, kiedy wspólnie z dziadkiem robili albumy roślin i zielniki. Teraz też można tu odnaleźć zielniki z ziołami, które można znaleźć w Krasnogrudzie, poznać ptaki i zwierzęta zamieszkujące okolicę”. Osobny pokój poświęcono kobietom w życiu Miłosza. Znajduje się tu m.in. portret matki, zdjęcia dwóch ciotek - Gabrieli i Niny - właścicielek Krasnogrudy oraz wiersze im poświęcone. Wspominane są też dwie żony poety - Janina i Carol. Kuchnia to teraz przestrzeń gościnna. Miejsce spotkań, rozmów i czytania wierszy, które wiszą na kartkach w różnych miejscach, rozwieszone na ścianach. A w piwnicach dworu jest kawiarnia „Piosenka o porcelanie” (jej nazwa jest odwołaniem do wiersza pod tym samym tym samym tytułem) i spiżarnia, która „jest miejscem pełnym zapachów i smaków, gdzie wraca się do starych przepisów i ziół. To miejsce, w którym będzie można wspólnie wracać do tradycyjnych smaków”. Cytuję tu słowa wspaniałej przewodniczki - Małgorzaty Sporek-Czyżewskiej, która czasem oprowadza po wystawie i ręczę, że samodzielne wędrowanie po tych pokojach i miejscach ma się nijak do tego odbywanego z przewodniczką. Ale jeśli tak się zdarzy, że przewodniczki zabraknie, to przecież nic straconego. Można czytać wiersze, zadumać się nad nimi, kartki skomponowanej przez nas antologii zabrać ze sobą do domu. „Chodziło nam o to, żeby w każdej przestrzeni znaleźć się samotnie, przeżyć każdy wiersz po swojemu. To przestrzeń kontemplacyjna” – wyjaśnia Małgorzata.
Aby dokończyć wywiad z K. Czyżewskim przybyliśmy z redaktorem Leszkiem Sarnowskim w połowie sierpnia do Krasnogrudy. Data nie była przypadkowa, bo 14 sierpnia, w rocznicę śmierci noblisty, od 12 lat odbywa się „Pamiętanie Miłosza”. Spotkanie, na które tłumnie przybywają znawcy i miłośnicy twórczości autora „Piosenki o końcu świata”. Zawsze rozpoczyna się od Mszy świętej w kościele w Żegarach w intencji Miłosza, msza jest po litewsku i polsku, bo to pogranicze i wielu Litwinów tu mieszka, jak na całej Sejneńszczyźnie. Zapamiętam litewskie śpiewy w czasie nabożeństwa. Mocne głosy, doskonale zgrane, choć to przecież nie chór. I zaręczam, że bardziej mi się podobało to śpiewanie niż występ chóru śpiewającego po litewsku w kościele w Puńsku. Byliśmy tam następnego dnia na mszy i odpuście. A później w sklepionych podziemiach dworu, we wnętrzu kawiarni nietypowej, bo przepisy zabraniają fundacji w odbudowanym dworze prowadzić jakąkolwiek działalność gospodarczą, więc napić się kawy lub herbaty możemy, ale zamiast zapłaty z cennika można złożyć datek na rozwój MCD. Jednak dzięki temu możemy się poczuć jak gość a nie jak klient. Swoją drogą na Suwalszczyźnie wszystko jest nietypowe – nadzwyczajna gościnność gospodarzy (w tym miejscu podziękowania dla naszego wspaniałego cicerone – Zbyszka Fałtynowicza, wielkiego miłośnika swej małej ojczyzny i wybornego znawcy Miłosza), niezwykła herbata z ziół zbieranych w okolicy przez zielarkę, którą częstował nas Krzysztof, wspaniałe obłoki, smak pierogów i widoki…
Byłem już trzeci (i mam nadzieję, że nie ostatni) raz w tym miejscu. Trzy lata temu wraz z prof. Czermińską opowiadaliśmy tu o naszej książce „Miłosz na Żuławach”. Tym razem mieliśmy okazję przysłuchiwać się dyskusjom poświęconym tematowi „Miłosz między Rosją a Ameryką” z udziałem: prof. Ireny Grudzińskiej-Gross z Nowego Jorku (autorki książki „Miłosz i Brodski. Pole magnetyczne”), Iriny Krawcowej (z Wydawnictwa Iwana Limbacha z Petersburga, w którym wydano kilka tomów przekładów prozy i esejów Miłosza), dr Ewy Kołodziejczyk z Radomia (autorki książki „Amerykańskie powojnie Czesława Miłosza”), Anny Łazar (pracownicy Instytutu Polskiego w Petersburgu), Barbary Toruńczyk z Warszawy (redaktorki naczelnej „Zeszytów Literackich” i wydawczyni książek Miłosza, m.in. dwóch tomów artykułów pt. „Rosja: widzenia transoceaniczne”), Marka Zaleskiego z Warszawy (autora książki „Zamiast. O twórczości Czesława Miłosza” ). Spotkanie prowadził jak zwykle Krzysztof Czyżewski. Wystąpienia były nader ciekawe, ale nie miejsce tu na ich referowanie. Trudno było by tego dokonać w krótkiej relacji. Niemniej dla nas redaktorów naszego kwartalnika ważne była pewna myśl, która przewijała się w debacie, że Miłosz, mimo, że był obywatelem świata, to uwielbiał styl życie prowincji, choć nie w sensie sielskości, zaścianka, a w sensie „tutejszości”, spokoju, dobrego sąsiedztwa, współistnienia obok siebie różnych kultur. I to właśnie w końcowej konkluzji tegorocznej debaty podkreślił Krzysztof Czyżewski, że naszą rolą jest budowanie świata przez „małe liczby”, świata łączącego prowincjonalne ostępy, ludzi, drobiazgi, szukanie części wspólnej, a nie tego co dzieli. I to nie ma być pielęgnowanie przeszłości, z jej traumami, sentymentami, ale budowanie dla przyszłości. W Rosji, do której się często odwoływano, „pogranicze” oznacza miejsce konfliktu i wojny, a nie jak by chciał Miłosz koegzystencji i wspólnoty, tak jak zresztą to się dzieje właśnie w Krasnogrudzie. Dlatego Miłosz dla wielu Rosjan jest heretykiem, choć nie dla tych Rosjan którzy trafiają do Krasnogrudy, bo ozdobą tego wieczoru myśli i poezji było wystąpienie Anatola Roitmana, tłumacza literatury polskiej na rosyjski, który przyjechał z Nowosybirska. Czytał on wiersze poety po polsku, a potem w swych kongenialnych przekładach na rosyjski. To było niezapomniane przeżycie. Na koniec, już po zmierzchu w parkowym amfiteatrze, zwanym przestrzenią Niewidzialnego Mostu z głośników zabrzmiał głos samego Miłosza, który czytał swoje wiersze.
Młody Czesio jako gimnazjalista przyjeżdżał tu na wakacje do swoich ciotek; pływał całe dnie w jeziorze Hołny (aż dostał anginy i szmerów w sercu) i zakochał się miłością szaloną w pięknej kuracjuszce (bo latem ciotki prowadziły tu pensjonat), a poczuwszy się zdradzonym i odrzuconym przystawił sobie lufę rewolweru i strzelił. Była to rosyjska ruletka i kul było kilka. Opisał to w wierszu: „ Dwie czy trzy kule, nie pamiętam, / i przekręciłem bęben. Coś jak sąd. / Idiotyzm, pewnie. Choć tak się umiera. / Lufa do skroni, za spust. I klik, nic”. Na szczęście przeżył, ale „bębenkowy pistolet w ręku młodzianków” zapamiętał do końca życia. Kilka lat temu w Drewnicy, w domu, w którym Miłoszowie zamieszkali po wojnie znaleziono w czasie remontu bębenkowca. Kto wie – może to ten sam… Czy mógł pomyśleć ten młody chłopak, że w tym parku będą rozbrzmiewać kiedyś jego wiersze, wiersze trzeciego polskiego laureata nagrody Nobla w dziedzinie literatury.
Międzynarodowe Centrum Dialogu od kilku lat organizuje w Krasnogrudzie Wioskę Budowniczych Mostów, jest to część projektu Medeapont. Opowieści o współistnieniu. Medea: Obca – Inna - Swoja. W tym roku w spotkaniu wioski budowniczych (od 16 do 22 sierpnia br.) uczestniczy młodzież z Pracowni Sejneńskich i Krasnogrudzkich, grupa animatorów kultury, nauczycieli i przedstawicieli organizacji społecznych z Galilei, Czeczenii i Polski. Most jest tu słowem-kluczem; odnosi się też do wystawy „Niewidzialny Most”, do Misterium Mostu… Budowanie mostów jest dziś ważniejsze niż kiedykolwiek, bez mostów nie ma dialogu, porozumienia. Bez mostów zginie nasza cywilizacja. Po prostu.
Andrzej Kasperek z prof. Małgorzatą Czermińską i Krzysztofem Czyżewskim w czasie spotkania „Pamiętanie Miłosza” trzy lata temu w Krasnogrudzie. Autor oczywiście, przy okazji opowieści o Miłoszu, promuje „Prowincję”, fot. Maria Makowska-Kasperek
Dwór w Krasnogrudzie, fot. Andrzej Kasperek
Zapraszamy na stronę Kwartalnika - http://www.prowincja.com.pl/