Ekspresjonistyczno-mistyczna powieść „Mesjasz z rodu Efraima” Mosze Kulbaka datowana na 1924 rok powstawała w Berlinie lub Wilnie, a dopiero teraz, po blisko 100 latach polskie tłumaczenie Krzysztofa Czyżewskiego ukazuje się w sejneńskim Pograniczu.
Trudno przecenić tę publikację dla porządkowania polskiej, nader skromnej, wiedzy o żydowskich twórcach zamieszkujących II Rzeczpospolitą, ale też i na swój sposób trudno ją docenić. Dlaczego? Niepamięć o spuściźnie żydowskich pisarzy, których świat został doszczętnie zniszczony i unicestwiony, jest tak głęboka, dziedziczona z pokolenia na pokolenie, że stanowi bolesną wyrwę w polskiej narracji. Po Kulbaku w polskiej kulturze - jak zauważa Krzysztof Czyżewski - pozostały zaledwie fragmenty prozy rozsiane po antologiach oraz garstka przetłumaczonych wierszy[1]. Ponadto kilka krytycznych opracowań ukazujących się raz na parę lat w prasie poświęconej tematyce żydowskiej[2]. Monografia autorstwa Daniela Kaca[3], która ukazała się na początku lat 90-tych w niedużym nakładzie, obecnie jest właściwie niedostępna. I gdy polski stan badań sugeruje, że mamy do czynienia z twórcą prawie zapomnianym, nieistotnym, anglojęzyczne rozpoznania badaczy jidysz i Jerozolimy de Lite[4], zaświadczają o nierozpoznanej dla polskiego dyskursu wadze poety i pośrednio - o selektywności polskiej pamięci zbiorowej, którą trudno zrozumieć. A przecież nieobecność Kulbaka i żydowskich twórców w polskiej narracji ma wielorakie sensy. To nie tylko konsekwencja Zagłady, ale i świadectwo kresowej świadomości opartej na wymazywaniu lub lekceważeniu tego co niepolskie.