Ci, którzy czują się już nieco zmęczeni pięknymi widokami, znajdą w "Krasnogrudzie" 10/2000 obrazy ukraińskich "miejsc przeklętych", przestrzeni zniszczonych, wyglądających jak po kataklizmie. Takie krajobrazy przyszłości, nawet i potworne, fascynują: okazuje się chociażby, że do Zony, wymarłej strefy wokół Czarnobyla, przyjeżdżają dziś zbuntowani artyści.
Miasta takie jak Kijów czy Lwów również przyciągają nie tylko pocztówkowym pięknem: Kijów nazwał ktoś trucizną, a Lwów dla poety z początku wieku Ihora Antonycza był umarłym miastem, pełnym ruin po dawnej cywilizacji. Antonycz, "wizjoner i narkoman języka", już w latach 30. XX wieku opisał Lwów jakby dzisiejszy, wirujący w rytm wiertarek. W apokaliptycznych wierszach pojawiają się gigantyczne złomowiska samochodów, a zmiażdżone przez technikę miasto staje się "kamienną puszczą" pełną komet i zatopionych dzwonów.
Przestrzeń po rzeczywistym kataklizmie, Zona wokół Czarnobyla, to jedyne miejsce według poetki Liny Kostenko, gdzie żyją jeszcze wolni ludzie. "To przestrzeń, jakiej nikt nie widział. Żyje dla siebie, wolna i umierająca. A przy tym piękna" - mówi Kostenko. Pokazuje swoje zdjęcie z kwiatkiem w dłoni. Siła promieniowania jest ciągle niebezpieczna, więc nikt nie zrywa kwiatów prócz tych, którzy mieszkają w kilku niezupełnie wyludnionych wsiach. Ta strefa może nam się kojarzyć z filmem "Stalker" Tarkowskiego, tam też Zona niektórych wręcz przyciągała.
Na ruinach wyrasta coś nowego. Są tacy, dla których jest to najpiękniejszy i jednocześnie najbardziej przerażający widok na świecie.
Justyna Sobolewska, "Gazeta Wyborcza", 3.08.2000 r.
Krasnogruda nr 10, Sejny 2000, Pogranicze.