Autorka była jak nikt inny przygotowana do podjęcia tematu. Jako amerykańska dziennikarka od ponad ćwierćwiecza była korespondentką w różnych krajach Europy. Reprezentuje taki związek z Europą, jaki może mieć tylko ktoś, kto jest z nią związany (poprzez swoje korzenie), ale zarazem jest z zewnątrz, kto jest neutralny wobec poszczególnych krajów naszego kontynentu, a jednocześnie wiele z nich zna z długiego doświadczenia: mieszkania, pracy, wgłębiania się w ich polityczne i społeczne przemiany. Gruber była korespondentką United Press International w Rzymie, Brukseli, Londynie, Belgradzie, Warszawie i Wiedniu. Obecnie ma mieszkania we Włoszech i w Budapeszcie. Można rzec, że Ruth Gruber (nie należy jej mylić ze starszą o pokolenie amerykańską autorką o tym samym imieniu i nazwisku, która też jest żydowską dziennikarką i pisarką), będąc amerykańską Żydówką, jest reprezentantką nielicznej kategorii Europejczyków nowego typu, Europejczyków wirtualnych. Pisuje stale do Żydowskiej Agencji Telegraficznej (Jewish Telegraphic Agency) o wszystkich krajach regionu zwanego obecnie Europą Środkowo-Wschodnią.
Jej związki z Polską są bliskie: była korespondentką w okresie Solidarności, miała świetne kontakty z opozycją, więc została wyrzucona w stanie wojennym po ogłoszeniu przez ówczesnego rzecznika rządu, że jest szpiegiem. Po 1989 bywała u nas wiele razy, między innymi wtedy, gdy zjeździła wschodnią Europę, zbierając materiały do swojego przewodnika Jewish Heritage Travel (1992 i 1999) dla żydowskich turystów (przede wszystkim Amerykanów) poszukujących miejsc, z których pochodzili ich przodkowie. Napisała też książkę Upon The Doorposts of The House (1994) o obecnym życiu żydowskim w Europie i próbach jego odradzania. Obie należą do zdecydowanie najlepszych w swoich kategoriach. Tak samo jest z najnowszą pracą - jej oryginalna wersja wyszła w 2002 roku, a polskie tłumaczenie jest pierwszym, jakie się ukazuje.
Książka Gruber jest doprawdy pionierska. Nikt przed nią w formie obszerniejszej niż felietonowa nie opisał zjawiska, które od jakichś dwu dekad rozwija się od Włoch po Niemcy, od Austrii po Słowację, od Polski przez Czechy i Węgry po Słowenię. Składają się na nie: festiwale żydowskie, w trakcie których udaje się, że odżywa świat żydowskich miasteczek, przedstawienia teatralne, w tym nawet występy w jidysz, czyli języku, którego nie rozumie prawie nikt z publiczności, kawiarnie z kelnerami przebranymi w tradycyjne stroje żydowskie, odnowione muzea, a nawet całe byłe dzielnice żydowskie, koncerty muzyki klezmerskiej, dla chrześcijańskich dzieci z lokalnej szkoły i dla turystów z odległego kraju, wystawy prac plastycznych na tematy żydowskie, koncerty muzyki klezmerskiej (czyli wykorzystującej żydowskie motywy muzyczne lub je powielające) robione przez zespoły, w których częstokroć nikt nie jest Żydem, wreszcie niezliczone publikacje. To wszystko spotyka sie z rosnącym zainteresowaniem zarówno miejscowych, jak i turystów. Czasem wręcz z entuzjazmem.
Omawiany tom ma po trosze charakter pracy reporterskiej, a po trosze naukowej. Łączy opis z analizą tła, prezentuje różne punkty widzenia na ten fenomen żydowskiej kultury bez Żydów. Autorka jest jej badaczką, a zarazem, jak sama uważa, jej rzeczniczką. Należy dodać: krytyczną rzeczniczką. Wykazuje nie tylko zrozumienie i sympatię, wyraża też zdziwienie i podejrzliwość, które są naturalne dla przybysza z Ameryki; w każdym razie dla żydowskiego przybysza. Tłem całego tego święta jest bowiem wojenna Zagłada. Są tylko niedobitki Żydów, zamiast żydowskiego życia jest udawanie, a interesem zajmują się dla zarobku ludzie, w których kultura żydowska nie budzi żadnych uczuć. Nieraz huczne otwarcie nowego muzeum odbywa sie w momencie, gdy garstka Żydów obchodzi żydowskie święto w pobliskiej skromnej sali modlitw, sama zaś ceremonia otwarcia gwałci tradycyjne zasady religii żydowskiej. Trudno nie odczuwać niesmaku. Gruber to wszystko celnie opisuje i nie szczędzi ironii wobec kiczu niektórych wirtualnych aranżacji. Zarazem jednak pozostaje rzeczniczką zjawiska, a raczej jego autentycznych fragmentów. Niektórzy spośród nieżydowskich ratowników zabytków, animatorów festiwali, muzyków klezmerskich, wypełniaczy białych plam na kartach historii kierują się bowiem głębokim zainteresowaniem, rzetelną motywacją, odruchem serca. W świecie wirtualnej kultury są nie tylko prawdziwi znawcy judaizmu i historii Żydów, ale również twórcy autentycznej kultury inspirowanej żydowskim życiem - tym dawniejszym i tym obecnym.
Najlepszą ilustracją jest w moim przekonaniu wskazanie na zasadniczą różnicę pomiędzy żydowskim teatrem w Warszawie i zorganizowanym przezeń w zeszłym roku festiwalem, w ramach którego po ulicach chodzili przebierańcy, a dorocznym festiwalem kultury żydowskiej w Krakowie, gdzie występują autentyczni twórcy, którzy nie udają, że są kimś innym, ale prezentują to, czym żyją naprawdę. Nie zaskakuje, że są to w dużej mierze Żydzi z Ameryki, zwłaszcza twórcy nowych poszukiwań muzycznych. Ani to, że wśród tych prawdziwych twórców pojawili się i Polacy, nieraz bez żadnych żydowskich korzeni. Krakowskie święto nie jest nostalgiczną cepeliadą, ale życiem, zabawą, tworzeniem, a także inspiracją dla żydowskich uczestników, którzy przekonują się, że w dzisiejszej Polsce można przez chwilę być Żydem naturalnie, bez udawania czy to nieżydowskości, czy żydowskiej ortodoksji. Wirtualność i autentyzm nie muszą się wykluczać. Gruber wie i o tym.
Stanisław Krajewski, "Nowe Książki" 7/2005
Ruth Ellen Gruber Odrodzenie kultury żydowskiej w Europie, Sejny 2004, Fundacja Pogranicze