Czechosłowacka armia w opisywanym okresie podobnych rozrywek swoim podkomendnym dostarczała zresztą bez liku. A to egzamin na odznakę bohaterskiego Fuczika, to z kolei dywizyjny konkurs poezji (w którym zdecydowanie prym wiodą wrażliwi na piękno świata artylerzyści). Wszystko oczywiście pod okiem dowódców i oficerów politycznych, którzy dbali, aby młodzi żołnierze dobrze nauczyli się jak myślą, mową, uczynkiem i brakiem zaniedbania pokonać zagrażających socjalizmowi imperialistów.
Na szczęście wbrew usilnym staraniom przełożonych ci sami młodzi żołnierze wykazywali się odpowiednią mieszanką zdrowego rozsądku, wrodzonego lenistwa i cwaniactwa, dzięki czemu udawało im się nie tylko przetrwać dwa lata zasadniczej służby, ale także uszczknąć coś ekstra z żołnierskiego życia – czy to w postaci knajpianych bójek, czy romansów z oficerskimi żonami.
Batalion czołgów czyta się jednym tchem. Co ciekawe – powieść została napisana 5 lat przed tym, jak po drugiej stronie żelaznej kurtyny powstał Paragraf 22 Josepha Hellera, który dowodził, że żołnierza karmionego całe życie whisky i hot dogami równie trudno wychować na walecznego patriotę. No i może całe szczęście.
Michał Piotrowski, Gazeta literacka „Migotania, przejaśnienia”
Josef Škvorecký, Batalion czołgów, Przełożył Andrzej Sławomir Jagodziński, Sejny 2005, Pogranicze.