Wenecja intymna, Marek Radziwon, "Gazeta Wyborcza" 12.07.2005

Wenecja intymna, Marek Radziwon, "Gazeta Wyborcza" 12.07.2005

Książka Inna Wenecja Predraga Matvejevicia pokazuje, z jaką wrażliwością można obserwować świat, jak pisarz sam się ogranicza, jak rezygnuje z mnóstwa wątków i epizodów, które zna i które umiałby opisać. I jak daleko może dzięki temu dotrzeć. Wielu było podróżników, intelektualistów i pisarzy, których urzekła Italia. Południe kontynentu i jego najważniejsze miasta, w tym Wenecja, były - jako kolebka tradycji śródziemnomorskiej - przez wiele dziesięcioleci XIX i początków XX w. celem obowiązkowych wypraw wykształconych ludzi z Północy. Wiele więc powstawało opisów Włoch i Wenecji, historii tego miasta, jego kultury, najwybitniejszych artystów.

Niektóre z tych tekstów stały się z czasem czymś znacznie ważniejszym niż relacjami podróżniczymi. Należą do kanonu rozważań o mateczniku cywilizacji europejskiej. 

Książkę o Wenecji, pod wieloma względami wyjątkową i niespodziewaną, napisał Predrag Matvejević. Ten chorwacki intelektualista, profesor literatury francuskiej, wykładowca Uniwersytetu Rzymskiego, mieszkający w Rzymie na stałe, autor m.in. Brewiarza śródziemnomorskiego, wydaje się pisarzem szczególnie powołanym i przygotowanym do pisania o jednym z najważniejszych miast włoskich. Dlaczego jest to rzecz nietypowa i czym jest w opisie Matvejevicia owa tytułowa "inna Wenecja", wyjaśnia się już w pierwszych akapitach eseju. "Wystrzegaj się miejsc ogólnie znanych, unikaj ich" - Matvejević przypomina sobie radę, jakiej w okolicach Triestu udzielił mu pewien stary człowiek. "Nie opisuj miast, przez które przejeżdżało wielu; ktoś już to zrobił przed tobą, być może lepiej". I dalej: "Unikaj przytaczania cudzego tekstu, pisz własny". 

Pisarz stosuje się do tych cennych rad i bohaterami swojego eseju czyni maluczkich: zamiast bazyliki św. Marka ogląda stare wyschnięte studnie, zamiast mostu Rialto odwiedza miejsce, gdzie umierają mewy. Nie idzie pod Pałac Dożów tłumnie odwiedzany przez turystów, ale szuka Brundulum, starego zatopionego portu, albo nieistniejącej już wyspy San Marco in Boccalama. W ogóle zajmuje go raczej szukanie śladów tych miejsc, przedmiotów i budowli, których już nie ma. Przygląda się butwiejącym palom wbitym w dna kanałów, glonom obrastającym wilgotne mury weneckich pałaców, karłowatym trawkom szukającym miejsca w szczelinach bruku, bo to też są ważni mieszkańcy Wenecji. „Na obrazie Tiepola »Droga na Kalwarię « w kościele Sant'Alvise, widać, jak Chrystus pada pod krzyżem na stertę kamieni, z której wyrastają kruche łodyżki i listki. (...) Oglądałem dzieła Carpaccia, Giorgionego, Veronesego, Tycjana. Oni także chodzili obok tych murów, na których kiełkowały te skromne, niepozorne roślinki". 

W pewnym miejscu Matvejević pisze o starcu Vidzie, który spędza całe dnie na placach Wenecji i opowiada o swoim mieście. Jego gawędy stają się dla pisarza rodzajem przewodnika po miejscach nieoczywistych. Starzec "opowiada o rzeczach mało znanych i takich, których prawie nikt nie dostrzega" - pisze Matvejević. On sam również snuje taką samą gawędę o miejscach, których nikt nie dostrzega. 

Właściwie dlaczego erudyta, który wie o Wenecji niemal wszystko, decyduje się ukrywać wiedzę i pisze, zamiast o najznakomitszych budowlach tego wyjątkowego miasta, ledwie o jego zapomnianych obrzeżach? Po co wynajduje bohaterów, którym, jak przyznaje, "historia nie udzieliła miejsca, na jakie zasługują, pozostawiła je małej historii"? 

Taka narracja, osobista, nawet intymna, skupiona na pozornie nieważnym szczególe, jest chyba świadectwem wielkiej pokory wobec co najmniej kilkuset lat tradycji kultury. Zamiast zmieścić w jednej książce wszystko i od razu, Matvejević zastanawia się, jak pisać o Wenecji, żeby nie wpadać we wtórny wobec innych autorów banał. Jak się zachwycać, żeby nie powielać cudzych wcześniejszych zachwytów. Jaki znaleźć sobie skrawek tego bogatego świata, żeby uczynić go swoim i po swojemu przeżyć. Jak wreszcie znaleźć swój indywidualny i oryginalny pisarski ton. 

Te poszukiwania własnych miejsc i własnych, samodzielnych sposobów ich opisywania wynikają chyba także z dojrzałej potrzeby twórczej. Matvejevicia interesuje Wenecja, ale przeżywana świadomie i samodzielnie. Obserwuje więc nie tylko samo miasto, ale także swoją własną wrażliwość, którą Wenecja mobilizuje. 

I jest to chyba dzisiaj jedyny możliwy sposób pisania o Wenecji, jeśli ma to być prawdziwe pisarstwo, a nie erudycyjne wypisy z klasyków i zlepek cytatów ze starych encyklopedii. 
 
Marek Radziwon, "Gazeta Wyborcza" 12.07.2005

Predrag Matvejević Inna Wenecja, tłumaczenie Danuta Cirlić-Straszyńska, Pogranicze, Sejny 2005.