Odkrywanie poszczególnych etapów „życia po życiu” – pobyt żydowskiego dziecka z Bukowiny w obozie koncentracyjnym, ocalenie, dorosłe życie w Rumunii pod władzą Ceausescu, decyzja o wyborze emigracji podczas pisarskiego stypendium w Berlinie Zachodnim w 1986 roku, upokarzające przesłuchania w przyznającej status emigranta Komisji Sojuszniczej w tym Mieście Tranzytowym, wyjazd do Paryża, stamtąd do Nowego Jorku, po dziewięciu latach zadomawiania się w Nowym Świecie pomysł odwiedzenia ojczyzny, wolnej od dyktatury, ale nie wolnej od jej dziedzictwa w rozmaitych postaciach.
Manea cytuje jak mantrę, modlitwę wygnańca, wiersz Zbigniewa Herberta Sprawozdanie z raju z tomu Napis (z pełnym ironii wersem: naprawdę w raju jest lepiej niż w jakimkolwiek kraju) i powiedzenie Kierkegaarda: „Decyzja jest chwilą szaleństwa”. Przed wyjazdem do ojczyzny (ale jaka to ojczyzna, która już dwukrotnie skazała go na traumę obcości?) dyskutuje pomysł z paroma ludźmi, między innymi z zaprzyjaźnionymi pisarzami amerykańskimi, również żydowskiego pochodzenia, Saulem Bellowem i Philipem Rothem.
Norman Manea jest obecnie najgłośniejszym i najchętniej tłumaczonym pisarzem pochodzenia rumuńskiego, mieszkającym w Stanach Zjednoczonych. Powrót chuligana jest trzecią jego książką, z którą wydawnictwo Pogranicze zaznajamia polskiego czytelnika. Wcześniej ukazał się wybór opowiadań Październik, godzina ósma (2000) oraz eseje O klownach. Dyktator i Artysta (2001).
Poszczególne człony autobiograficznej opowieści układają się w różnogatunkowe wspomnienia, przywołania z pamięci, będące raz bezpośrednią relacją, opowiadaniem, w którym pisarz opowiada o sobie, stosując trzecioosobową narrację, przypomnieniem wypowiedzi i anegdot przywoływanych przez członków rodziny, esejem o walorze historycznym, sytuującym los rodziny z Suczawy na tle wydarzeń poprzedzających drugą wojnę, deportacje, holokaust, przebiegu kariery zawodowej (Manea jest inżynierem, specjalność na studiach: inżynieria wodna), miłosnych i pisarskich inicjacji, życia w kraju realsocjalizmu, a raczej „bizantyńskiego komunizmu i jego niejednoznaczności”, pod władzą prezydenta powojennej Rumunii - Conducatora. Przeszłość – widziana jakby obcym okiem człowieka egzystującego już inaczej, w innym życiu – jawi się często Manei jako fikcja, słowo i obraz, anegdota, wielki obszar literatury.
Zmienna bywa tonacja poszczególnych rozdziałów – od onirycznego obrazu pojawienia się postaci zmarłej w Rumunii matki pisarza na ulicy amerykańskiego miasta, przez rzeczowość analiz w rozmowach z przyjaciółmi, tony ostrej ironii, ukazującej „parodię” powtarzającej się historii, a także stosunku urzędów do intelektualistów emigrantów, po liryzm wyobrażonych etapów życia rodziców, własnego dzieciństwa i młodości, i poznawanego w tylu odsłonach świata „swojskości” i „obcości”.
W całej książce przewija się motyw nieskrywanej czułości dla miejsca pochodzenia, Bukowiny, z jej multikulturowością, koegzystencją Żydów, Rusinów, Rumunów, Niemców i Polaków (Manea wielokrotnie wspomina panią Wasłowicz – wziętą polską krawcową, szyjącą jego matce i innym młodym elegantkom z Suczawy balowe kreacje w czasach poprzedzających wojnę).
Jak przypomina wydawca, tytuł Manei stanowi aluzję do głośnej w połowie lat trzydziestych XX wieku książki Mihaila Sebastiana, który „w odpowiedzi na ataki antysemitów i religijnych fundamentalistów” napisał Jak zostałem chuliganem (nawiasem mówiąc antyżydowska powieść Sebiastana Od dwóch tysięcy lat poprzedza wstęp czołowego ideologa Żelaznej Gwardii – Nae Ionescu).
„Chuligan”, pojawiający się w tytule, nawiązuje nie tylko do utworów rumuńskich intelektualistów, ich flirtu z faszystowskimi organizacjami przedwojennej Rumunii, ale nazywa rodzaj postawy, reprezentowanej przez Maneę – niepokorność świadectwa tego niewygodnego dla władzy człowieka i artysty, niezależność myślenia i wynikającą z niej anarchiczność, poczucie obcości zarówno w rodzinnym kraju, uwolnionym od dyktatury, jak i w raju „amerykańskiego marzenia”. Jeden z przyjaciół pisarza powiedział: „Kto wrócił, ten się wyleczył”. Można, po lekturze tej niezwykłej opowieści, uzupełnić ową konstatację: kto wrócił, zobaczył i pojął, że prawdziwy „powrót” nie jest już możliwy. Że jedynie realne (?) jest dla pisarza wygnańca „mieszkanie w języku”. Dodajmy – w narracji, której poszczególne frazy noszą często cechy celnego aforyzmu („Łączyły nas książki, zbliżała do siebie rywalizacja w ramach syndykatu próżności”).
Manea pisze swą książkę-świadectwo także w imieniu wielu innych, wydziedziczonych, wykluczonych, z przeklętym znamieniem „przynależności”, milczących uczestników „straconego życia”. Wbrew temu, że niektórzy „stawiają mnie znowu pod ścianę i strzelają do mnie starą amunicją”. I w końcu wraca pod aktualny adres, nowojorski, na Upper West Side, Mantahattan.
Krzysztof Lisowski, "Nowe Książki", maj 2010
Norman Manea, Powrót chuligana, Sejny 2010, Pogranicze.