Ten świat był, lecz został unicestwiony. Nienawiść i pogarda, wmawianie win ludzi, którzy nie tyko inaczej wyglądają, czy modlą się, którzy są identyfikowalni, a przez to nadają się na wrogów, zrobiły swoje. Ale świat ten istniał, o czym przypominają nam właśnie takie książki, jak niezmiernie osobiste wspomnienie Grigorija Kanowicza.
Grigorij Kanowicz jest jednym z ostatnich żyjących pisarzy, którzy ten świat jeszcze pamiętają, a to zobowiązuje do przekazania pamięci, zachowanie jej dla potomnych. I waśnie chyba on, jak nikt inny, nadaje się do jej przekazania. Pisarz, publicysta, eseista, poeta i tłumacz, ważna osobowość litewskiej kultury, miał nie tylko talent, ale i odwagę, by wspomnieć ludzi, którzy stracili swe życie w ponarskich dołach czy w swoich domach, od kul, ciosów siekier, czy z głodu. Wszak ci ludzie, jeszcze przed wielką, ogólnoświatową gehenną, sprzedawali pieczywo, szyli ubrania, czy łatali buty. To oni żartowali w chwilach szczęścia i płakali, kiedy następowały ciężkie chwile, to oni modlili się w synagogach, pracowali w pocie czoła i stanowili zapamiętaną codzienność dzieciństwa.
Adam Kraszewski
data publikacji: 20.02.2020
Czytaj całość na NaTemat.pl
"Ballada o miasteczku w Oficynie Pogranicza