Pytanie o swoje korzenie tak długo nie dawało mu spokoju, że Anglik postanowił odbyć podróż w czasie i przestrzeni. Do Kowna nie dotarł, znalazł się za to w północno-wschodnim zakątku Polski. Nagle okazało się, iż nie musi przekraczać żadnych granic, aby zobaczyć krajobraz swego dziadka - "drewnianą" Litwę. Znalazł ją bowiem w przestrzeni widzianej z wzniesienia w Gibach na Sejneńszczyźnie. I właśnie o tym - o poszukiwaniu, odnajdowaniu bądź też wyrzucaniu z pamięci ojczystych krajobrazów - jest najnowszy, niezwykle ciekawy numer pisma Małych Ojczyzn Europy Środkowo-Wschodniej, wydawanego przez Pogranicze Sztuk, Kultur, Narodów w Sejnach.
Swojej małej ojczyzny szukają bohaterowie reportażu Mykoły Riabczuka pt. "Ośmioro Żydów w poszukiwaniu dziadka". To członkowie rodziny Szmuela Glasberga, przedsiębiorcy z Czerniowiec z początków wieku - m.in. francuski biznesmen, amerykański wykładowca, francuski indolog, którzy zdecydowali się na taką czerniowiecką odyseję, bowiem ma ona dla nich symboliczne znaczenie... O dzieciństwie we Lwowie, bolesnych często meandrach wspólnego, polsko-żydowskiego losu - opowiada zaś holenderki Żyd, Milo Anstadt.
Jedenasty numer "Krasnogrudy" to rozpisana na głosy rzecz o splocie wzajemnych powikłań między "narodem wybranym" a rdzennymi mieszkańcami ziem, które choć na chwilę stały się przytuliskiem dla owego narodu. Mówi o tym znakomity, opatrzony przejmującymi rycinami, tekst Richarda I. Cohena, profesora historii żydowskiej na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, analizujący przedstawienia Żydów na sztuce, zamknięte w pełnych pasji portretach indywidualnych i rodzinnych czy też scenach męki i rozpaczy przywołujących tragiczne momenty z żydowskiej historii. O jednym z jej wyimków opowiada też arcyciekawy "Dziennik 1914-1917" żydowskiego dramaturga Szymona An-skiego, prowadzony podczas wyprawy do Galicji w przeddzień i w trakcie I wojny światowej.
Jest w "Krasnogrudzie" "Śpiewająca piszczałka" - barwna i ciekawa opowieść Macieja Rychłego, muzykologa tropiącego etniczne rytmy, który - jak sam mówi - "uzbierał trochę dzikiej polnej muzyki" i wędrował z nią po miejscach zapomnianych na Bałkanach, w Ameryce Południowej i w Afryce. Jest reportaż Janusza Niczyporowicza o pochodzącym z miejscowości Medzilaborce na Słowacji Andreju Warcholi, nazywanym tak Coca-Colą Cocteau i geniuszem XX wieku, jak i komediantem (mowa oczywiście o Andym Warholu). Są wiersze Feridy Durakovic, Any Pejcinovej, Emila Laine. Są eseje Henryka Halkowskiego ("Być Żydem w dzisiejszym Krakowie") i Jurija Andruchowicza ("Charków jako poezja").
Gorąco polecam.
MONIKA ŻMIJEWSKA, "Gazeta Wyborcza w Białymstoku", 4-5.11.2000
Krasnogruda nr 11, Sejny 2000, Pogranicze.