Ta książka była przyczyną jednego z największych nieporozumień literackich ostatnich lat. Uznana przez dziennik "Lidove Noviny" za książkę roku 2001 doczekała się kilku przekładów i wielu pochlebnych ocen ze strony recenzentów, którzy wzięli ją na serio. Tymczasem jest to jawna kpina z języka, jakim współczesne media opisują świat; eksperyment lingwistyczny pod hasłem: ile przeciętny zjadacz chleba rozumie z tego, co czyta.
Ta książka ma przy tym pewien dodatkowy smaczek. Jej autor jest Czechem, więc podczas lektury pojawiają się skojarzenia choćby z twórczością Bohumila Hrabala. Jeden z czeskich recenzentów pisał nawet, że to historia XX wieku napisana przez stryja Pepina, zwariowanego szewca i eksżołnierza armii austrackiej, narratora hrabalowskich "Lekcji tańca dla starszych i zaawansowanych". Z prozą Hrabala i jego bohaterami książka Ourzednika nie ma jednak nic wspólnego.
Czym zatem są Europeana? To - jak słusznie zauważa Zbigniew Machej - "antypoemat prozą" poświęcony najbardziej charakterystycznym zjawiskom XX w. Spośród nich na plan pierwszy wybijają się nazizm i hitleryzm, Auschwitz i Gułag oraz obie wojny światowe, ale także eugenika czy eutanazja. Wszystko to opowiedziane jest za pomocą całych zdań i fraz zaczerpniętych z gazet i twórczo rozwijanych przez narratora, który z powodzeniem udaje kompletnego bęcwała.
Oto próbka: "Niektórzy historycy mówili, że XX wiek zaczął się dopiero w roku 1914 wraz z wybuchem wojny, która była w historii pierwszą z udziałem tylu państw i pierwszą, w której zmarło tylu ludzi, a podczas niej latały sterowce i aeroplany bombardujące na tyłach miast także ludność cywilną, a łodzie podwodne zatapiały statki, a działa wystrzeliwały pociski lobem na odległość dziesięciu lub nawet dwunastu kilometrów. (...) Poległych Francuzów było w sumie 2 681 kilometrów, Anglików 1 547 km, a Niemców 3 010 km, przy przeciętnej długości jednego trupa 172 cm. Na całym świecie poległych żołnierzy było łącznie 15 508 km".
Wrażenie absurdu rośnie tu ze strony na stronę; już po kilkunastu czytelnikowi włosy stają na głowie - lecz nie z powodu opisywanych w książce okropności, tylko ze zgrozy nad tym, jak możliwe jest takie stężenie głupoty na tak niewielkiej powierzchni.
Zarazem jest to największy feler Europeanów - już po kilkunastu stronach takiego kontrolowanego bełkotu resztę można sobie dośpiewać samemu. Ale czy nie o to właśnie, by czytelnik zdał sobie z tego sprawę, chodziło autorowi?
Aleksander Kaczorowski, "Gazeta Wyborcza" 01.01 2005
Patrik Ouředník, “Europeana. Zwięzła historia XX wieku”. Przełożył Jan Stachowski. Sejny 2005, Fundacja Pogranicze.