Współczesna literatura chorwacka może się pochwalić takimi dokonaniami, jak: powieściopisarstwo Slobodana Novaka (1930), dramaty Ivo Breszana (1936), twórczość Dubravki Ugresić (1949) i Slavenki Drakulić (1949). A także gronem niedawnych debiutantek, jak: Tatjana Gromaca (1971), Rujana Jeger (1968) czy Vedrana Rudan. Najbardziej zadziwiającym nabytkiem jest jednak Mirko Kovacz (1938), który jeszcze 15 lat temu nie był pisarzem chorwackim, lecz... serbskim.
Z jego nazwiskiem zetknąłem się przed laty przy okazji filmu Lordana Zafranovicia "Okupacja w 26 obrazach" (1978). Kovacz był autorem scenariusza tej wstrząsającej opowieści o przyjaźni trzech młodych dubrowniczan: Chorwata, Żyda i Włocha, której kres położyła wojna. W tym samym roku ukazała się w Belgradzie najsłynniejsza książka Danilo Kisa (1935-89) "Grobowiec dla Borysa Dawidowicza". Jedno z najlepszych opowiadań w tym zbiorze - i bodaj najdrastyczniejsze - "Nóż o rękojeści z drzewa różanego" było zadedykowane właśnie Kovaczowi.
Piękno i przemoc - te dwie fascynacje Kovacza - dominują także w jego powieści "Krystalicza sieć" z 1995 r., którą sam autor uważa za swoje największe osiągnięcie powieściowe. Zaczął ją pisać jeszcze przed opuszczeniem Serbii, lecz dokończył już w Rovinju na Istrii, gdzie zamieszkał w 1991 r. Pobity niedługo wcześniej w Belgradzie przez zwolenników serbskiego szowinisty Vojislava Szeszelja i przekonany o nieuchronności wojny, podczas której największe bestialstwa miały być dziełem Serbów, postanowił zerwać swoje związki z Belgradem.
Kovacz zdecydował się jednak na coś więcej niż tylko na wyjazd z Serbii do Chorwacji; zrezygnował również z posługiwania się serbskim wariantem języka serbsko-chorwackiego. W ten sposób symbolicznie zerwał z wieloletnią tradycją, gdyż w XX wieku młodzi pisarze z Bośni, Czarnogóry czy Hercegowiny, skąd pochodzi Kovacz, mogąc wybierać między wariantami serbskim i chorwackim, na ogół wybierali serbski. Najbardziej spektakularny przykład to późniejszy noblista Ivo Andrić (1892-1975), Chorwat z Bośni, który zdążył nawet zadebiutować książkami pisanymi w chorwackim wariancie wspólnego języka, lecz po 1918 roku zdecydował się przejść na wariant serbski. Gest Kovacza był więc swego rodzaju pożegnaniem z Jugosławią.
"Krystaliczna sieć" opowiada o tym, jak do tego doszło. Na pierwszy rzut oka to autobiografia; akcja książki rozgrywa się na początku lat 60. w Belgradzie, gdzie główny bohater, będący zarazem narratorem powieści, sprzedaje komunistycznym nuworyszom nabywane pokątnie antyki, romansuje z dziewczętami i próbuje napisać powieść. Z racji tych zajęć ma do czynienia głównie z pięknymi kobietami, złowrogimi ubekami i nawiedzonymi artystami. Spośród trzech kochanek narratora dwie są niepełnoletnie, a jedna, jak na "bałkańską" opowieść przystało, jest Cyganką. Wszystko to na kilometr zalatuje sztampą - i oczywiście jest to świadomy zabieg autora.
W tym miejscu warto przypomnieć, że w Serbii i Chorwacji, gdzie słowo pisane nieraz służyło usprawiedliwianiu masowych mordów, większość pisarzy zdaje sobie sprawę, że tzw. proza realistyczna nie istnieje. Żyjemy osaczeni przez "kłamstwo literackie", jak by powiedział Krleża, czy wręcz w "kulturze kłamstwa", jak zatytułowała swój zbiór esejów Dubravka Ugresić. W istocie Kovacz robi to samo, co chorwacka pisarka - bawi się konwencjami literackimi traktowanymi śmiertelnie poważnie jedynie przez propagandystów wszelkiej maści i autorów bestsellerów (oraz czytelników ich dzieł).
W jednej z ostatnich scen powieści jeden z jej bohaterów wygłasza wykład na temat pierwszych automobili w Serbii, niemal żywcem przepisany z jakiegoś kompendium wiedzy na ten temat. W tej scenie autor odkrywa przed czytelnikiem swoją metodę: wszystkie jego erudycyjne wywody na temat antyków, meandrów losów serbskiej burżuazji czy perypetii hercegowińskich przemytników tytoniu zapewne gdzieś już wcześniej przez kogoś zostały napisane. Wszystko już było - zabawa polega na tym, by odkryć kiedy i gdzie. Jak bowiem zapisał w swej przestrodze dla literatów przyjaciel Kovacza Danilo Kis - "do pisania nie wystarczą same jaja".
To nazwisko nie pojawia się tu przypadkowo: pierwsza część "Krystalicznej sieci" to wyraźny ukłon w stronę młodzieńczego utworu Kisa "Mansarda", podczas gdy druga i trzecia nawiązują do powieści "Ci dwaj mężczyźni" serbskiego prozaika Slobodana Selenicia (1933-95). Bohaterem "Mansardy" jest podobnie jak u Kovacza młody pisarz, przybysz z prowincji szukający na początku lat 60. szczęścia w Belgradzie. U Selenicia natomiast odnajdziemy zarówno wątek zagłady burżuazji belgradzkiej w czasach dyktatury Tito (część druga "Krystalicznej sieci"), jak i zamieszkiwania pod jednym dachem dojrzałego mężczyzny i młokosa (część trzecia) oraz ich nieuniknionej konfrontacji.
Podobieństwa te są ewidentne. A jaki jest ich cel? No cóż, gdyby Kovacz napisał swoja prawdziwą autobiografię, z pewnością nie byłaby ona nawet w połowie tak zabawna jak "Krystaliczna sieć". Bohaterem jego książki jest "jakieś moje drugie ja", któremu przydarzają się same niesamowite przygody i znajomości, jak ta z diabolicznym malarzem Gabrielem, który pokazuje narratorowi krystaliczną sieć, "przejrzyste i lekkie przepierzenie między wszystkimi przeciwieństwami kryjącymi się w głębi duszy".
Choć tak naprawdę tytułową siecią jest raczej sieć powiązań, odniesień i wzajemnych inspiracji zadzierzgniętych przed laty i wciąż istniejących pomimo podziałów politycznych i wytyczonych krwawo granic między narodami dawnej Jugosławii.
Powieść Kovacza jest podarunkiem dla tych, którzy wciąż wierzą, że taka sieć istnieje.
Aleksander Kaczorowski "Gazeta Wyborcza" 15.08.2006
Mirko Kovač Krystaliczna sieć, Sejny 2006, Fundacja Pogranicze.