O śmierci i samobójstwie
Pretekstem do rozmów z muzułmanami i Chorwatami z Mostaru była uruchomiona na dwa tygodnie Dziecięca Pracownia Teatralna. To właśnie podczas warsztatu teatru najlepiej było widać różnice między młodymi ludźmi.
- Ich etiudy były pozbawione radości. Pełne smutku, żalu, braku nadziei na przyszłość opowiadały o śmierci i samobójstwie - mówi uczestniczka warsztatów Urszula Fićko.
W porównaniu do nich, przedstawienia sejneńczan emanowały energią i radością.
- Chociaż w naszej historii były przecież podobne dramaty - dodaje Aleksandra Kotarska. - My już dużo zrozumieliśmy, że nie można żyć przeszłością. Wiemy, że pojednanie jest możliwe i to chcieliśmy im pokazać. Chociaż i dzisiaj spotykamy się z zawiścią.
Ruiny raju
Choć zasięg warsztatowych spotkań wychodził daleko poza teatr, za każdym obracał się wokół jednego tematu - Starego Mostu.
- Wybraliśmy most, bo dopiero jak został zburzony, ludzie zrozumieli, że trwa wojna - mówi Bożena Szroeder z Ośrodka Pogranicze w Sejnach. - On tam stał niewzruszony od zawsze, nawet jak miasta jeszcze nie było.
Stary Most to symbol kryzysu w domu i świątyni. A Mostar jest dowodem na to, że wojna nie zna granic.
- Jeśli są takie miejsca na ziemi, gdzie bomby nie mają prawa wybuchać, to jest nim Mostar. Przed wojną to był raj na ziemi. Porażał swoją urodą, rosły tu figi, brzoskwinie i granaty - mówi Szroeder.
O tym, jak było przed ostatnią wojną, sejneńscy goście słuchali jak historii sprzed wieków, chociaż ledwo minęło 10 lat.
- Edna - jedna z kobiet żydowskiej gminy, mówiła, że sąsiad żył życiem sąsiada. Szanował jego religię i zwyczaje. Jak był post, to zanosił mu potrawy bez mięsa. Jak pożyczał pieniądze, to nawet po jego śmierci oddawał rodzinie - relacjonuje Joanna Rejmontowicz i dodaje - Tak było dawno temu w Sejnach.
Pod oknami groby
Dla Aleksandry Tomal Mostar to wciąż magiczne miejsce. Pełne kontrastów.
- Czułam się jak w zaczarowanej krainie. Ruiny stoją obok willi, a z okien widać groby, pomiędzy którymi przechadzają się zakochani.
Sejneńczanie wspominają też spotkanie z budowniczym Starego Mostu. Opowiadał im związane z nim legendy. Przedstawił też swoje argumenty za odbudową Starego Mostu, chociaż początkowo uważał, że nie warto go wznosić. Takiego zdania jest większość mieszkańców. Pokazuje to, jak wielki jest rozłam w społeczeństwie.
Nowy most byłby symbolem odbudowy zaufania między ludźmi.
W mostarskich warsztatach brali też udział Anglicy. Niestety nie doszło do spotkania z mieszkającymi na wyspach dziećmi uchodźców.
Irena Poczobut, "Gazeta Współczesna", 10.08.2005