Wystarczy kilka stron, byśmy stali się uczestnikami czyjegoś życia, wyczuli jego materię, ten posmak goryczy właściwy wszystkim bohaterom Ferića. Jego miniatury każą wciąż szukać kolejnych, głębszych znaczeń. Nie bez przyczyny chorwacki pisarz tak często sięga po chwyty znane z literatury kryminalnej, stylizując teksty na wzór powieści detektywistycznej - gra z konwencją kryminału trwa jednak tylko do pewnego momentu, Ferić poprzestaje na pytaniu, nawet nie szukając rozwiązania. Wie, że każda odpowiedź jest rozczarowująca, że piękno i wielkość są domeną pytań, nie odpowiedzi. W dodatku rozwiązania zagadek Ferića okazują się bardzo zwyczajne i grzeczne. Czyżbyśmy więc nie mieli się czego obawiać? Nie do końca. Autor pokazuje coś zgoła przeciwnego: powinniśmy się bać – lecz nie kryminalnych intryg, nie spisków hotelowej obsługi i nadzwyczajnych przypadków, nie mafii i duchów, ale życia, tej pospolitej materii, która nas otacza.
Opowiadania Ferića skrzą się wielością nawiązań, zapożyczeń, ironicznych ukłonów w stronę klasyki. Mówi się o nim, że jest Monthy Pythonem chorwackiej literatury, lecz to wielkie uproszczenie. Żywiołem zagrzebskiego prozaika jest wprawdzie groteska, sarkazm i ironia, ale opiera się ona bardziej na intelektualnej głębi niż rozbuchanym dowcipie. Trafniej byłoby przywołać tu mistrza prozy postmodernistycznej Itala Calvina. Podobnie chorwacki pisarz – raz nawiązuje do tradycyjnej powieści inicjacyjnej, innym razem do filmów o mafii. Szekspirowski Tytus Andronikus sąsiaduje tu z Kubą Rozpruwaczem, Oliwer Twist z Alexisem Zorbą, Giacomo Leopardi spotyka Jana Palacha, zaś całość jest osobliwym zapisem ścierania się kultury amerykańskiej i europejskiej.
Niewątpliwą erudycję Zoran Ferić ukrywa pod płaszczykiem groteski, a jego poczucie humoru ma uwodzicielską siłę. „Pierwszą rzeczą, o jakiej pomyślałem po amputacji prawej nogi, była szubienica. Gdybym się teraz powiesił, myślałem, wisiałbym krzywo. Z równowagą byłoby coś nie tak” – wyznaje jeden z bohaterów.
Autor przekonuje, że w życiu niemal wszystko bywa nie tak. By mówić o rzeczach wielkich, Ferić używa małych słów i niepozornych bohaterów: nocnego stróża, młodego chłopca odwiedzanego przez wujka, złośliwych grabarzy. Właśnie ich dramaty, pozornie nieznaczące i błahe, są dla artysty najważniejsze. Z nich składa opowieść o Chorwacji, kraju ogarniętym nieustannymi konfliktami, świecie zamkniętym w korowodzie smutnych wypadków, pełnym niezabliźnionych ran. Tu, jak w piosence Toma Waitsa, rozpacz płynie rzeką poprzez świat, a winni są wszyscy bez wyjątku. „Pułapka na myszy Walta Disneya” to osobliwy podręcznik do anatomii smutku, ironiczna antologia ludzkich cierpień.
Bartosz Staszczyszyn, 17 grudnia 2007 „Dziennik”
Zoran Ferić, „Pułapka na myszy Walta Disneya”. Przełożyli: Gordana Đurđev, Marta Korpanty, Anna Krukowska, Izabela Misiak, Jolanta Tarka, Anna Trela, Anna Załawska. Fundacja Pogranicze, Sejny 2007.