Nic nie jest dopowiedziane: prawie żadnych historycznych szczegółów. Trzeba wysilić wyobraźnię, współpracować z na poły autobiograficzną narracją, dać się prowadzić frazie i rytmowi. I nagle trafia się w świat poetyckiej grozy, w którym proste przedmioty i zdarzenia kumulują energię destrukcji. „Herbata Prousta” to gorąca lura, którą połykają żywe szkielety wpatrzone w brudny kawałeczek cukru przywiązany do lampy pod sufitem. Proustowskie magdalenki to biszkopciki rozdawane wynędzniałym dzieciom oczekującym z dorosłymi na transport. Manea ma kłopoty w Rumunii: pamiętają mu, że opisał przedwojenny gorący flirt Mircei Eliadego, później światowej sławy religioznawcy – z faszyzmem. Mam nadzieję, że Polska będzie dla Manei łaskawsza.
Adam Szostkiewicz
Norman Manea, Październik, godzina ósma, Sejny 2000, Fundacja Pogranicza.