Ten znakomity autor rozlicznych felietonów i artykułów (w naszym kraju wydał też dwie książki - "Ukraina, Polska, świat" i "Wiek ukraińsko-polski") potrafi być bardzo ostry - także wobec swych rodaków, jeśli nie wykazują chęci współpracy z Polakami. Oto jak w maju opisał lwowskich radnych, niechcących porozumienia w sprawie cmentarza Orląt Lwowskich: "ich działalność przypomina czasy liberum veto w Polsce szlacheckiej i świadczy o (...) nicości lwowskich intelektualistów".
Dziś jest dość łatwo być orędownikiem polsko-ukraińskiego pojednania. Bohdan Osadczuk był nim wówczas, kiedy wydawało się zupełnie nierealne. Przez prawie 50 lat pisał o tym na łamach paryskiej "Kultury", a zarazem wspierał Polskę piórem w "Neue Zurcher Zeitung".
Z Kołomyi do Berlina
Życiorys profesora Osadczuka jest dość niezwykły. Urodził się w Kołomyi, w przedwojennej Polsce. Jak sam mówił w wywiadzie dla "Plusa Minusa", jego ojciec, nauczyciel, był aktywnym działaczem Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy.
Przedwojenne władze stosowały politykę wysyłania Ukraińców - urzędników czy nauczycieli - w głąb Polski, dlatego też Osadczukowie trafili na Kielecczyznę. Bohdan Osadczuk podkreśla, że miał dwie "szkoły" - polski dwór, a zwłaszcza bibliotekę miejscowej dziedziczki, oraz wędrujących byłych żołnierzy wojsk atamana Semena Petlury, którzy odwiedzali jego rodzinę - wiedzieli, że mogą tam za darmo przenocować, coś zjeść.
Po wrześniu 1939 r. Bohdan Osadczuk nawiązał kontakty z wydawanymi oficjalnie w Krakowie "Krakiwskimi Wistiami". Potem trafił do Berlina, na studia; Ukraińcy byli wówczas inaczej traktowani niż Polacy. Utrzymywał przy tym kontakty zarówno z przedstawicielami podziemia ukraińskiego - UPA, jak i polskiego - AL. Po wojnie zresztą, dzięki tym ostatnim, trafił do Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie. Jednak nie na długo. Nie został we wschodnim Berlinie, przeniósł się do zachodniego. Tam został uniwersyteckim wykładowcą, stamtąd pisywał - pod różnymi pseudonimami - do gazet niemieckich i szwajcarskich, a wreszcie do "Kultury". Jerzego Giedroycia poznał w 1950 r. i od tego czasu zaczął z nim współpracować.
W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" w 2000 r. odpowiadał na przewrotne pytanie, czy jest z CIA, KGB czy może służb ukraińskich: "Pewien krytyk muzyczny z Warszawy zażartował kiedyś, że jaki to Osadczuk, to jest Mossadczuk. Gdzieś na początku lat 80. w banderowskim piśmie ÇSzlach PeremohyČ jakiś anonimowy autor napisał, że jestem na służbie wywiadu sowieckiego albo polskiego. Wkrótce potem ukazał się pamflet kagiebistowski (...), że ja (...) jestem od dawna rezydentem CIA w Berlinie".
Jakie efekty
Efekty działań publicysty rzadko mogą być widoczne od razu. Zazwyczaj też są trudno uchwytne. Zeszłoroczne, inauguracyjne posiedzenie Europejskiego Kolegium Polskich i Ukraińskich Uniwersytetów w Lublinie było czymś wyjątkowym - oto długotrwałe wysiłki profesora Osadczuka przyniosły namacalny efekt, powstała ważna, potrzebna instytucja, która w przyszłości może przekształci się w uniwersytet polsko-ukraiński.
W większości przypadków chodzi o działania prawdziwie pozytywistyczne, obliczone na długą metę. Tym bardziej skomplikowane, że Bohdan Osadczuk mieszka poza Ukrainą i poza Polską. Ale może dzięki temu łatwiejsze, bo nie musi czuć się skrępowany ani przez środowiska polskie, ani ukraińskie. Będąc w samym środku wydarzeń, pozostaje jednocześnie nieco z boku.
W Polsce te wszystkie jego przedsięwzięcia zostały już właściwie docenione: w ubiegłym roku profesor Osadczuk otrzymał z rąk prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego najwyższe polskie odznaczenie Order Orła Białego.
Jan Nowak-Jeziorański, wspominając w ubiegłym roku na łamach "Rzeczpospolitej" słowa wypowiedziane przez Osadczuka: "polubiłem Polaków jak braci (...), celem mojego życia stało się porozumienie polsko-ukraińskie", podkreślał: "Bohdan Osadczuk, obok Jerzego Giedroycia, stał się głównym architektem zbliżenia między Polską a Ukrainą". Oby miał coraz więcej naśladowców na Ukrainie - tak jak Giedroyc w Polsce...
"Rzeczpospolita" 28.X.2002
Piotr Kościński - Bohdan Osadczuk Ukraiński Giedroyc
16 lipca 2012 18:12
Profesor Osadczuk działa przede wszystkim na rzecz naszej współpracy z sąsiadem zza Buga. Działalność ta przybiera najrozmaitsze formy - od artykułów publicystycznych, zamieszczanych w ostatnich latach zwłaszcza na łamach "Rzeczpospolitej", po bezpośrednie interwencje u najwyższych władz w Warszawie i Kijowie - w tym bezpośrednio u prezydentów obu krajów. Bohdan Osadczuk jest też częstym komentatorem wydarzeń nad Dnieprem i Dniestrem - z prośbą o wypowiedź chętnie zwracają się do niego dziennikarze różnych polskich pism.