Agata Tuszyńska - Pisarka
Przeszłość i pamięć nas tworzą. Są jak linie papilarne naszego losu. Powtarzam to często i powtórzę znowu, poruszona niezwykłą pracą Bożeny Szroeder w “Kronikach Sejneńskich”. I choć to spotkanie nazywa się “spektaklem” jest ono dla mnie czymś innym - rytuałem uprawiania pamięci.
Trwa od ponad dwudziestu lat. To już piąte pokolenie młodych z Sejn, które opowiada historie sąsiadów, swoich i obcych, poznanych i utraconych, dziadków, ciotek, kuzynów, ich lub naszych. Wszyscy tu przynależeli. Polacy i Litwini, Żydzi, Romowie, starowiercy. Rodzili się, żenili, pracowali, handlowali, weselili i martwili, mieli dzieci. Modlili się w różnych domach Boga, ale chodzili po tych samych ulicach. Słuchali tych samych drzew i odliczali pory roku. Żyli razem i razem pozostali w opowieści, odprawianej i wyśpiewanej nad piękną glinianą makietą miasteczka. Każdy dom ma swój dach i swoją historię z szabasem, weselem i wojną w tle.
Zaczęło się od wyrysowania mapy miejsca i mapy wspomnień. Od odkrycia, jak ważne są rodzinne historie, własne i cudze, wyszukiwania ich i wysłuchiwania od najstarszych. Potem składano je jak w skarbcu, by dać im na scenie kolejne życie. Stworzyć wielki rodzinny album, Kroniki Sejneńskie.
Bożena Szroeder pamiętanie nazywa zaklinaniem rzeczywistości. Lata poświęciła na pozbieranie tego, co niepozbierane. Miała pomocników, ale to jej zawdzięcza kształt sejneńskie przywoływanie duchów. Pozbierała ślady. Zgromadziła świadectwa. Swoim obowiązkiem uczyniła dzielenie się nimi, bo wie, że TAMCI istnieją dopóki są opowiadani.
Zawsze chce mieć blisko siebie tę adoptowaną rodzinę, której zwierzeń wspólnie z uczniami wysłuchała. Mówi o tym jako o zobowiązaniu i darze. Obejmuje ich w opowieściach z wielką czułością. I chce mocno trzymać. Nauczyła tego dzieci. Niosą te historie w świat jak swoje. A ona, ich niezwykła nauczycielka wierzy, że dzięki temu znajdą bezpieczne miejsce gdziekolwiek skieruje ich los. Dzięki poszanowaniu przeszłości i oswajaniu inności, dzięki ciekawości drugiego i odwadze czerpania z ich doświadczeń.
Wspomina często “naszą babcię Stasię”, w której domu ocalono podczas okupacji małego żydowskiego chłopca, Żydziuka. Ocalono na chwilę, bo potem zginął z innymi w Suwałkach. Przychodziła na spektakl, siadała w pierwszym rzędzie i kiedy słyszała tę opowieść, chwytała za rękę sąsiada i z dumą mówiła - to moja mama się tym dzieckiem opiekowała, to było w moim domu.
Piąte pokolenie dzieci przebiera się w sejneńskie opowieści jak w swoje. Bo są ich - polskie, litewskie, żydowskie. Wiedzą, co zostało im odjęte. Dodają wagi i blasku swojej codzienności braku.
Fundacja “Pogranicze” jest bogata w strażników pamięci.