Italo Calvino opisuje miasta, które nie istnieją. W książce "Niewidzialne miasta" włoski pisarz dostrzega to, co ze swojego pokoju w Belgradzie widzi Ivan Bazarow, bohater powieści Velikicia. Calvino dokonuje deszyfracji przestrzeni miejskiej, traktowanej jako znak, bada stosunki między wymiarami a wydarzeniami z przeszłości - i tu spotyka się z Velikiciem. Rzecz można by ująć tak: powieść Velikicia składa się z trzech części i epilogu, wszystkie otwiera cytat. Czwartą, która jednak faktycznie nie istnieje, winny otwierać słowa Calvino. Kolejne - Schulza i Kiša. Tak się nie stało, z korzyścią dla rozmiarów powieści, nienazwani jednak, wymienieni autorzy, sprawują pieczę nad tą prozą, ich dzieło stanowi genezę literackich poszukiwań Velikicia. Przywołuje on natomiast Musila, Brocha, Bernharda i Pessoę. Ich obecność, podobnie jak tych domyślnych autorów, jest wyczuwalna, to wyraźna deklaracja, określająca statykę powieści, jej aurę. Przypuszczam także, że "Casus Brema" zainteresowałby Krystiana Lupę, mistrza adaptacji i interpretacji austriackiej prozy. Teatralne porównanie wydaje sie usprawiedliwione, kiedy przywołamy pamięć dusznych, zamkniętych przestrzeni spektakli "Kalwerk" i "Wymazywanie" według Bernharda czy "Lunatyków" według Brocha. To powinowactwo stylistyczne i duchowe, a protagoniści w dziełach obu autorów wydają się ulepieni z jednej gliny. Wielbicielom teatru Lupy polecam tę książkę.
Intrygująca, zarówno w warstwie narracyjnej, fabularnej, jak i konstrukcyjnej, powieść Velikicia wydaje się trwać w czasie, bez rozwiązania i kulminacji. Fabuła rozwija się w tempie nieznanym współczesnej literaturze oraz jej rówieśnikom z innych dziedzin kultury. Autor prezentuje poglądy i koncepcje, nie dynamizuje akcji. To nieustannie bryzgający strumień świadomości owładniętej obsesyjną refleksją nad czasem, pamięcią o rzeczach minionych lub przypuszczanych. Opowieść o zdarzeniach nie doświadczonych, możliwych, lecz zaledwie przeczuwanych. Ewentualne wydarzenia nabierają tu mocy aksjomatu, pewność co do ich biegu nadaje względnie bezpieczny status rzeczywistości, znośny kształt tu i teraz.
Wejście w lekturę powieści jest trudne. Ciągłe powtórzenia metafor, porównań, figur, z których Velikić lepi efekty kompozycyjne. Natrętne repetycje znaków, symboli, ulubionych sformułowań autora, owej idée fixe. Zaburzenia chronologii zdarzeń, nieustanne nawroty, sekwencyjność. Anachronizowanie nie tyle języka, który jest bardzo prosty, ile stylistyki opowieści. Obrazoburczo marzą się skróty. Zachodzi obawa, że pozostaniemy na powierzchni, ze nie uda się przebić przez pancerz słów. Okazuje się jednak, że można ten krytyczny moment przezwyciężyć.
Velikić opowiada ostrożnie, wystawiając czytelnika na próbę cierpliwości, skąpi faktów i zdarzeń. "Casus Brema" to historia nie ludzi i ich losów, chociaż i w tym planie w końcu dopełnia się misterna układanka, lecz przedmiotów. Smakowanie szczegółu, delektowanie się detalem. To opowieść o rzeczach, traktowanych z pietyzmem, o rewaloryzacji ich znaczenia poprzez uważne wsłuchiwanie się w ich świadectwo. Żmudne rekonstruowanie sytuacji, topografii miast, istnień, mnożenie ich i nakładanie na siebie.
W tej prozie da się także odczuć zmęczenie światem, odwrót od rzeczywistości zdarzeń, poszukiwanie schronienia. Ivan ucieka od ludzi, zamyka się w pokoju. To manifest nieuczestniczenia w życiu. Postaci Velikicia to ludzie nadwrażliwi, samotni nawet w związkach, żyjący utajonym, całkowicie wewnętrznym życiem.
Owo niewidzialne życie znajduje odbicie w topografii i fizycznym istnieniu miast, po których faktycznie, ale i we własnym wyobrażeniu poruszają się bohaterowie. Podróż po dzisiejszym i historycznym Belgradzie jest jednym z najciekawszych aspektów powieści. W nostalgiczny sposób proza Velikicia komentuje historię Europy Środkowej i Bałkanów, miejsc, gdzie możliwy jest "koniec pewnego życia, rozpoczętego (...) na południu pewnego kraju, który wkrótce się rozpadł i rodzinne miejsce Emila Kohota stało sie północą innego kraju, który także się rozpadł, a on w tych rozpadniętych krajach, w częściach, które się odrywały, przeżył swoje życie". Velikić daje wyraz emocji częstej wśród artystów krajów byłej Jugosławii. Opiewa świat i kraj, którego już nie ma. Kraj cieni. Umieszczając głównego bohatera na wiele lat w portierni hotelu Bristol, sugeruje kolejną złożoność własnej sytuacji. Bristol, ze względu na swoją siedzibę w historycznym centrum Belgradu, zbudowany za czasów świetności miasta, urasta do roli szańca historii i esencji jugosłowiańskiej tożsamości, zarazem jednak, dzięki swej korporacyjności, jest symbolem kosmopolityzmu. Podobnie autor powieści, przeciwstawiając absurdom historii historię prywatną, dając wyraz jugonostalgii, w szerszym planie konfrontuje to z doświadczeniem kosmopolityzmu, które jest także jego udziałem. Doświadczenie to zyskało wyraźną klamrę kilka miesięcy temu, kiedy Velikić został powołany na stanowisko ambasadora Serbii i Czarnogóry w Austrii, gdzie mieszkał przez wiele lat.
Ewa Cichowicz, "Nowe Książki" 4/2006
Dragan Velikić, Casus Brema, Sejny 2005, Pogranicze.