Odeszła Masza Dinescu

Odeszła Masza Dinescu

Zmarłą 29 października 2019 tłumaczkę i poetkę żegna Krzysztof Czyżewski

Odeszła Masza Dinescu. Wczoraj wieczorem, po długiej chorobie. Klepsydrę w Bukareszcie zawiesił Teatr Narodowy im. Iona Luki Caragialego, w którym była szefową działu literackiego. Wybitna tłumaczka literatury rosyjskiej, przede wszystkim dramatów, w tym „Wiśniowego sadu” Czechowa, „Rewizora” Gogola czy „UFO” Wyrypajewa.

Przyjechali z Mirceą do Sejn krótko po tym, jak kupili port nad Dunajem. Port? – nie dowierzałem. I po co port poecie i tłumaczce literatury? Na kartkach rysowali mi mapy okolic Krajowej i bieg Dunaju, zrujnowane budynki, w których oczami wyobraźni widzieli rezydencje dla pisarzy, galerie i kino, na zewnątrz amfiteatr i przystań dla łodzi Wędrowców Wschodu. Odpowiadałem im rysunkami Kastalii w parku i ruinach dworu Miłosza. Więc oni o Czetate, ja o Krasnogrudzie. Niepoprawni. Masza była taka szczęśliwa. Zawsze chciała wyjechać z Bukaresztu. Marzyła o ogrodzie, Mircea o kuchni nad kuchniami z jadłospisem, który zadziwi poezją smaków.

Wkrótce potem zawitałem do Czetate, które nosiło już nazwę „Port Kultury”. To wtedy zrobiłem tę fotografię. Za moment położę aparat na ziemi i dołączę do ich szalonego tańca nad brzegiem Dunaju. Nie było jeszcze rezydencyjnych apartamentów ani sal filmowych, nie było festiwalu „Divan”, który narodzi się z ich marzeń o połączeniu kina bałkańskiego ze sztuką kulinarną. Ale byli już Cyganie, i to oni grają nam do tańca, a potem rozpalają ognisko i pomagają Mircei przygotować pyszne jedzenie z winem domowego wyrobu. Następnego dnia dołączą do nas przyjaciele z Domu Canettiego w Ruse, na drugim, bułgarskim brzegu. Za rok razem popłyniemy statkiem z dawnego Rusztuka do Czetate, po drodze tłumacząc i czytając poezję w prawie wszystkich środkowoeuropejskich językach.

Zakochali się na życie, gdy Masza kończyła liceum. Mircea był od niej o jedenaście lat starszy, wtedy już „cudowne dziecko” literatury rumuńskiej i niesforny dysydent reżimu „Geniusza Karpat”. Wywodzili się z bardzo różnych światów, ich temperamenty mieszały ogień z wodą: ona z domu znanych intelektualistów, znawców literatury rumuńskiej i rosyjskiej, autorów książek o Dostojewskim, Puszkinie i Eminescu; on z niewielkiego miasta, punk i poeta-błazen; ona zacisze dobra i schron przed nawałnicami emocji; on z ogrodu rozkoszy ziemskich, zawsze w wirze mediów, kuszony sławą. W końcu lat 80 ubiegłego wieku ich dom w Bukareszcie i postawa obywatelskiego nieposłuszeństwa stały się symbolem antyreżimowego oporu. Securitate zamknęło ich na wiele miesięcy w areszcie domowym, doświadczyli społecznego ostracyzmu, ale też odważnego wsparcia garstki niezawodnych przyjaciół, w tym Any Blandiany.

Mircea razem z Maszą zbudowali Port Kultury. Ale on cały czas powtarzał mi, że co innego jest najważniejsze, że nie dałby życiu rady, gdyby w Maszy nie znalazł cichego portu.

Krzysztof Czyżewski
30.10.2019