Gershom Scholem znany jest już dość dobrze polskim czytelnikom w dziedzinie, w której stał się niekwestionowanym autorytetem, czyli historii żydowskiej myśli religijnej, zwłaszcza tej odbiegającej od ortodoksji. Jego dwie wydane po polsku książki "Mistycyzm żydowski" oraz "Kabała i jej symbolika" wprowadzają w najdziksze, najsłabiej rozpoznane tereny żydowskiej religijności, do jakich dziś jeszcze niechętnie przyznają się Żydzi prawowierni, nie mówiąc już o potomkach żydowskiego oświecenia, czyli Haskali, dla których kabała to jedynie synonim obłędnego irracjonalizmu. Wieloletnie boje Scholema, by odzyskać myśl kabalistyczną dla poważnego namysłu nad judaizmem, nic zatem nie straciły na aktualności, o czym bez trudu można się przekonać, czytając ostatnio wydany przez Pogranicze zbiór jego esejów: "Żydzi i Niemcy. Eseje, listy, rozmowa". Autor wyboru i tłumacz większości zamieszczonych w nim tekstów, Adam Lipszyc, wykonał ogromną pracę koncepcyjną, by przedstawić nam Scholema jako myśliciela, którego idee brzmią niezwykle atrakcyjnie dla współczesnego ucha - i to nie tylko ucha żydowskiego, wyczulonego na subtelne modyfikacje Słowa, które przyniosło synajskie objawienie, ale w ogóle każdego ucha, które, jak to mawiał Max Weber, nie zatraciło jeszcze "religijnego słuchu".
Książka obfituje w skomplikowane aluzje do judaistycznej tradycji (bardzo jasno i czytelnie objaśnione w redaktorskich glosach) - jednocześnie jednak nie jest to ten typ żydowskiej nauki, której światło jaśniałoby tylko do wewnątrz. Przeciwnie: judaizm Scholema chce być nie tylko "żywy" i "nowoczesny", ale także - o ile to możliwe w przypadku najbardziej pogmatwanej i historycznie nawarstwionej z tradycji religijnych - zrozumiały dla outsiderów. Dlatego dziś to raczej Scholemowi należy się honorowy tytuł "ambasadora żydostwa w świecie gojów", pierwotnie, jeszcze w latach 30., nadany Martinowi Buberowi.
Ambasadorowanie to okazuje się w przypadku Scholema tym łatwiejsze, że jego judaizm nie jest solidnie umocowany wewnątrz żydowskiej tradycji: urodzony w berlińskiej, asymilowanej rodzinie, młody Gershom nauczył się hebrajskiego dopiero jako nastolatek, wbrew woli ojca i przy nieufnym stosunku swoich braci, którzy w powrocie do żydowskiej religijności widzieli wyłącznie przejaw obskurantyzmu. W wywiadzie otwierającym książkę Scholem określa siebie jako "Żyda postasymilacyjnego", a więc takiego, który zwraca się ku judaizmowi nie z wewnątrz, lecz z owej nieznośnie pustej przestrzeni zewnętrznej, jaką wytworzył nieudany eksperyment asymilacji (o klęsce tego eksperymentu pisze z przejmującą goryczą w liście "Przeciwko mitowi niemiecko-żydowskiego dialogu" i w następującym po nim tytułowym eseju "Żydzi i Niemcy"). Próżnia pozornej i kruchej "nowej tożsamości", która nigdy nie zaowocowała poczuciem głębszej przynależności do tradycji niemieckiej (Scholem wspomina, że jego zasymilowanego domu nigdy nie odwiedzali "chrześcijańscy znajomi", a tylko inni równie pozornie zniemczeni Żydzi i że rodzice, ku jego narastającej wściekłości, robili dobrą minę do tej rozpaczliwie złej gry), sprawiła, że nie tylko młody Scholem, ale także znaczna grupa dzieci pochodzących z dobrze prosperujących, lecz duchowo wyjałowionych domów żydowskiej burżuazji zaczęła na powrót eksperymentować z judaizmem. Do grupy tej należał Walter Benjamin, długoletni przyjaciel Scholema, Martin Buber, który zapoczątkował ruch zainteresowania judaizmem, czyniąc go atrakcyjnym intelektualnie dla młodych, wykształconych Żydów zasymilowanych, a także Franz Rosenzweig, autor "Gwiazdy zbawienia", najwybitniejszego dzieła filozoficzno-teologicznego, napisanego w judaistycznym duchu.
Agata Bielik-Robson filozof ,"Dziennik" 42/2006
Scholem Gershom, Żydzi i Niemcy. Eseje. Listy. Rozmowa. Sejny 2006, Pogranicze.