Erwin Schenkelbach urodził się w Drohobyczu w 1929 roku. Pamięta Bruno Schulza, który często odwiedzał jego rodziców. W świat magii ulotnych obrazów utrwalanych na fotograficznej kliszy wprowadził go ojciec. Wśród mistrzów, od których się uczył, są Giorgio de Chirico i Max Ernst.
Od 1963 roku żyje w Izraelu. Wystawa, poświęcona dwóm wielkim miastom - Nowemu Jorkowi i Jerozolimie, jest niezwykłą podróżą w czasie i przestrzeni. Jak zwykle mistrz Erwin opisuje świat w barwach czarnych i białych. Jest to świat jeszcze sprzed 11 września... Wielkość i piękno tych wszystkich obrazów polega, jak się zdaje, na sztuce zatrzymania w kadrze chwili, która jest wieczna, tego, co nieprzemijające, tajemnicze i wieczne, między Nowym Jorkiem a Jerozolimą...
Sam Erwin jest postacią tajemniczą. Im dłużej go znam i doświadczam czasem trudnej przyjaźni, tym bardziej się przekonuję, że jest on nie z tego świata. Widzę Erwina wśród filozofów pustyni... Siedzi obok, poza ich kręgiem i przysłuchując się dyspucie tego świata, kreśli na piasku sobie jedynie czytelne znaki mądrej ironii.
Erwin Schenkelbach... Wędrowiec z aparatem fotograficznym. Gdy robi zdjęcie, rzadko patrzy w obiektyw. Aparat trzyma ponad sobą, ale fotografuje umysłem, duszą, świadomością chwili. To w jego umyśle, w duszy i w tej świadomości wyświetlają się obrazy, znaki naszego przemijania, świadectwo wieczności.
Janusz Makuch