Niemniej mądrale pozostaną nieprzejednani: Azja to stepowe okrucieństwo, zaprzeczenie wolności i demokracji. I już.
Co więcej - jeśli ktoś uwierzy w ten stereotyp, może go spójnie i logicznie uzasadniać, podając najprawdziwsze przykłady na poparcie swojej, w gruncie rzeczy absurdalnej, tezy. Okazuje się, że nieprawdę można "dowieść" prawdą. Wielu z tego skwapliwie korzysta.
Podobnie rzecz się ma z antysemityzmem. Jeżeli ktoś uwierzy "Protokołom mędrców Syjonu", propagandowej broszurce sprokurowanej przez carską Ochranę, będzie umiał wywieść bez kłopotów, jacy to Żydzi paskudni, niegodziwi, wpływowi, jak niecne mają zamiary, jak knują i konspirują. A więc - trzeba się przed nimi bronić, a każde, najokrutniejsze nawet i najbardziej bezmyślne prześladowanie to tylko wymuszona defensywa, elementarna dbałość o interesy nie-Żydów, walka o przetrwanie. Nie musi od razu kończyć się Holocaustem (choć antysemityzm to pierwszy krok do Zagłady). Niech będzie tylko pogardą, kpiną, okazywaniem wyższości, głupim dowcipem, odrzuceniem. Wystarczy, by zburzyć jasność myślenia.
Tym razem o wewnętrznej spójności i powszechności antysemityzmu znakomicie przekonuje nas Gregor von Rezzori. Urodził się w drugiej dekadzie ubiegłego stulecia w Czerniowcach na Bukowinie. Był poddanym Franciszka Józefa (ojciec von Rezzoriego zajmował wysokie stanowiska w administracji cesarstwa austro-węgierskiego), obywatelem wolnej Rumunii, hitlerowskich Niemiec, bezpaństwowcem, a zmarł w Toskanii jako Włoch. Już w rodzinnym domu czy na wakacjach u bezdzietnego wujostwa uczono go, że Żydami należy gardzić. Dlaczego? No bo tak. I już.
Nie była to nigdy lub prawie nigdy zachęta wprost. Żadne tam nawoływanie do przemocy czy planowa, systematyczna edukacja do nienawiści. Wystarczyły półsłówka, grymasy lub powtarzane chętnie opinie, choćby taka, bodaj najpowszechniejsza: Żydzi rządzą pieniądzem, a więc rządzą światem. A przecież von Rezzori od najwcześniejszego dzieciństwa spędzanego na krańcach Austro-Węgier widywał Żydów, lecz częściej ubogich chałaciarzy niż ludzi zamożnych. I takich Żydów widywali też jego najbliżsi. Ale co z tego wynikało? Nic. Przecież wiadomo, kto trzyma światową kasę.
"Pamiątki antysemity" to książka kunsztowna, świadomie nieco archaiczna (liczne, intrygujące odwołania do wielkich powieści XX w.), lecz za to nasycona szczegółem jak najlepszy współczesny reportaż. Ma w sobie klimat wielonarodowej Europy oraz coś autobiograficznego i może dlatego jest tak autentyczna. Opisuje historię chłopięcej przyjaźni z niezwykle utalentowanym żydowskim chłopcem (ciotka pisarza zafascynowana umiejętnościami muzycznymi nastolatka, które spowodowały, iż raz po raz łamała reguły domowego rozkładu dnia i rytuału, wcale nie przestała sekundować swojemu mężowi w powtarzaniu antysemickich bredni), inicjację erotyczną autora, młodzieńcze miłości, wreszcie małżeństwo z Żydówką. Dzieje się przez kilka dziesiątków lat, w demokracji, ale też w hitlerowskim totalitaryzmie, w Bukareszcie, w Wiedniu, w powojennym Rzymie.
Okazuje się, że von Rezzori ma z Żydami więcej związków niż z niemieckimi rodakami; te kontakty będą decydować o treści jego życia. Że z antysemityzmu można się wyleczyć, choć jest to trudniejsze niż porzucenie zgubnych nałogów. Oraz - że antysemityzm, absurdalny, groźny, a w skutkach zbrodniczy, może być, na nieszczęście nas wszystkich, psychologicznie wiarygodny i autentyczny.
Paweł Smoleński "Gazeta Wyborcza" 26.03.2007
Gregor von Rezzori, Pamiątki antysemity, Sejny 2006, Pogranicze.