Ten mniej znany obszar działania "Pogranicza" został obecnie udokumentowany w "Kronikach sejneńskich". Czytamy w posłowiu: "Ośrodek "Pogranicze" od lat prowadzi pracę z dziećmi nad odkrywaniem wielokulturowego dziedzictwa własnego regionu. W cyklu "Pamięć starowieku" zrealizowano projekty: "Dom", "Gniazdo" i "Świątynia". Ich kontynuacją są "Kroniki sejneńskie" powstające od 1998 roku w pracowni teatru dziecięcego Bożeny Szroeder. Grupa dzieci polskich, litewskich i staroobrzędowców z Sejn najpierw stworzyła mapę swojego miasta, a potem makietę z gliny i spektakl teatralny oparty na własnym scenariuszu. Kolejnym etapem tej przygody jest niniejsza książka..."
"Kroniki" są jakby odtworzeniem drogi, którą wcześniej podążali uczestnicy projektu. Wertujemy wraz z nimi z pietyzmem zreprodukowane stronice przedwojennych gazet, ogłoszenia i reklamy kupców sejneńskich, przeglądamy stare fotografie, np. zbiorowe zdjęcie żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza, a nawet dokumenty urzędowe, jak choćby protokół z kontroli stanu sanitarnego sejneńskiej synagogi (podpisali: Lekarz Powiatowy, Burmistrz, Komendant Posterunku P.P. m. Sejn). Oglądamy świadectwo szkolne ucznia Cheskiela (wyznanie: mojżeszowe, ocena z religii: bardzo dobry) i "Spis abonentów sieci telefonicznych państwowych i koncesjonowanych w Polsce (z wyjątkiem m.st. Warszawy) 1934" otwarty na stronie z nagłówkiem "Sejny". Pochylamy się nad hebrajskim tekstem mezuzy, nad księgami starowierców i litewskimi książkami z początku XX wieku. Wszystkie te cenne dokumenty, nim znalazły się w książce, pojawiły się najpierw na szlakach poszukiwawczych kilkunastoosobowej grupy dzieci sejneńskich, które stopniowo odkrywały swoje miasteczko - od historycznej już wystawy starych fotografii "Nasze stare dobre Sejny. Pocztówki i fotografie z lat 1910-1960" w 1998 roku, aż do najnowszego etapu tej przygody, inscenizacji teatralnej. Pisze Bożena Szroeder: "Makieta i gliniane domki stały się scenografią, dzieci wcieliły się w postaci aniołów zstępujących z nieba, aby zajrzeć pod dachy miasteczka układającego się do snu. A potem przemówiły głosami wszystkich mieszkańców Sejn".
Te głosy można odnaleźć w "Kronikach" w rozdziale pt. "Opowieści dziadków". To historia Litwina Skrypko i jego kilku harmonii, kupowanych i sprzedawanych, a nawet topiących się w młynie wodnym, albo ponura cmentarna opowieść o obłąkanym Szmerko, zakochanym w pięknej Żydówce, której ciało odkopał z mogiły i postawił pod murem cmentarnym. Wspomnienie o staroobrzędowcach, co zapraszali sąsiadów Polaków do swej bajni (łaźni), albo tragiczna historia dziecka żydowskiego nieocalonego, choć już przysposobionego przez polską rodzinę Stanisławy Auron. Takie właśnie historie opowiedziane zostały przez dorosłych, wiekowych już mieszkańców Sejn i spisane przez dzieci.
W działaniach grupy prawda historyczna, zaczerpnięta ze źródeł i z ustnych relacji, spotyka się z poetycką dziecięcą wyobraźnią. W edytorsko wystudiowanej księdze możemy niemal dotknąć prac plastycznych Ewy, Weroniki, Ilony, Kacpra, Darka, Tomasza i wielu innych dzieci. Pięknych chorągwi, wykonanych techniką patchworkową i przedstawiających latające Anioły; małych budowli (domy miasteczka, kościół Dominikanów, kościółek protestancki, synagoga i jesziwa, sukiennice, koszary, staroobrzędowa molenna) ulepionych z gliny i ustawionych na planie Sejn. Twarze dzieci pojawiają się na stronicach "Kroniki" na tle przedwojennych, sepiowych zdjęć. Dzieci jakby wychodzą ze starych fotografii, czy może raczej tkwią częścią swojego "ja" w tamtym czasie. Dawny świat, który przecież uległ częściowej zagładzie, został przetworzony przez ich wyobraźnię, zmityzowany i "ulepszony". Unoszą się nad nim Anioły Opatrzności, Zgody, Mądrości, Chleba i Wody, Miłości... Miasteczko jest bezpieczne.
Chciałbym uchwycić istotę działań sejneńskich dzieci, nie kończyć recenzji jedynie impresją zachwyconego czytelnika. Działania te odbywają się w trzech wymiarach. Wymiar najważniejszy to uczenie się wieloetniczności i wielokulturowości. Ciekawie mówił o tym Krzysztof Czyżewski z "Pogranicza": "Rodzice młodych ludzi, którzy z nami pracują w Sejnach, mają swoje ugruntowane poglądy o Litwinach, Polakach, Żydach, Białorusinach, starowierach. Doznali krzywd, sami może zrobili innym coś, o czym chcieliby zapomnieć czy ukryć. Możemy się wzajemnie nie zgadzać i różnić w poglądach. Ale oni wiedzą, w jakim duchu będziemy pracować z ich dziećmi. I nie mają nic przeciwko temu. Nasz konsensus dotyczy przyszłości" ("Tygodnik Powszechny" 2000 nr 50).
Horyzont dzieci otwiera się zarówno na wielokulturową współczesność, jak i na jej przedwojenne korzenie, kiedy w Sejnach obok Polaków, Litwinów i staroobrzędowców mieszkali też Żydzi i Niemcy, przyjeżdżali Cyganie. Właśnie oswajanie historii to drugi wymiar tych działań. W "Kronikach" historia stopniowo się ukonkretnia, nasyca losami jednostek. Pierwszy rozdział - "Opowieści starych ksiąg" - to trochę jeszcze historia anonimowa, z podręcznika, rocznika statystycznego, kalendarza, wypełniona tabelkami i przypisami. W rozdziale drugim, w "Opowieściach dziadków", traci już ten bezosobowy charakter. Na wcześniej zacytowane źródła nakładają się tu relacje żywych ludzi, pojawiają się imiona własne, konkret życiorysów, zdarzeń, relacjonowanych niekiedy z różnych punktów widzenia (jak np. pożar sejneńskich sukiennic, podpalonych przez Niemców w czasie wojny; wiadomo, z której strony wiał wiatr, skoro Dominikanie nie spłonęli, nie wiadomo, czy był to rok 1940 czy 1942). U końca tej konkretyzacji historii mamy "Opowieści dzieci", które zdają sprawę z tego, jak historię uwewnętrzniły, jak ją w swych pracach plastycznych i teatralnych odtwarzają.
Działania takie utrwalają konstruktywne odruchy: współodpowiedzialność za własną wspólnotę, kreatywne nastawienie wobec własnej przestrzeni. Kiedy się własne miasteczko zbuduje jakby na nowo, starając się niczego i nikogo nie przeoczyć, to nigdy już nie będzie nam ono obce. Można to nazwać formą socjoterapii albo po prostu zakorzenieniem. Zacytujmy raz jeszcze Krzysztofa Czyżewskiego, którego słowa trafiają chyba w sedno wyzwań naszego czasu: "Europejscy liberałowie boją się dziś ludzi przywiązanych do tradycji i wartości swojej wspólnoty, bo uważają, że prowadzi to do nienawiści i nietolerancji. Nasze doświadczenia dowodzą czegoś przeciwnego. W naszej części Europy rzeczą niezwykle istotną jest odzyskanie tożsamości, którą na różne sposoby odbierano nam w epoce komunizmu. Dopiero człowiek zakorzeniony, nie zagrożony we własnym domu, wyzbywa się lęku przed otwarciem i gotów jest przystąpić do procesu integracji" ("Rzeczpospolita", 8.06.2000).
Dobrze, że powstały "Kroniki sejneńskie", że książka ta promieniować będzie swoją łagodnością i otwartością, swoją konstrukcją dzieła niezamkniętego, które zachęca do powtarzania opisanej w nim drogi w innych wspólnotach i krajobrazach.
Jerzy Kandziora
"Tygodnik Powszechny", 02.12.01