Artykuły prasowe:
Za odkrywczość i otwartość, "Kurier Poranny" 10.02.1997
Zaczęło się od spektaklu, "Kurier Poranny" 10.02.1997
"Krasnogruda" nagrodzona, "Gazeta Wyborcza" (Białystok) 10.02.1997
Giedroyc docenił Czyżewskiego, "Gazeta Współczesna" 10.02.1997
Tomasz Kubaszewski, Odkrywca na pograniczu, "Kurier Poranny" 20.02.1997 r.
Odkrywca na pograniczu
Jestem podróżnikiem, otwartym na przygody, poszukującym rzeczy nowych. Źle się czuję w sytuacjach, gdy wszystko zostało odkryte... Krzysztofa Czyżewskiego i redagowany przez niego, a wydawany w Sejnach kwartalnik "Krasnogruda" "odkryła" niedawna paryska "Kultura". Prestiżowa nagroda pisma Jerzego Giedroycia przypadła właśnie Czyżewskiemu i "Krasnogrudzie".
"Fundacja "Pogranicze" i "Krasnogruda" zajmują się dialogiem kultur przede wszystkim Europy Środkowej i wschodniej" - uzasadnia wybór Leszek Szaruga. "W (...) piśmie odnajdujemy utwory pisarzy i eseistów z całego obszaru między Bałtykiem i Adriatykiem, nazywanego przez Jerzego Stempowskiego obszarem Międzymorza. (...) Bogactwo dziejów tego obszaru jest rezerwą dopiero teraz nowo odkrywaną - jak choćby wielokulturowe obszary Czerniowiec na Bukowinie czy czeskiej Pragi. Uaktywnienie tych złóż przeszłości, uczynienie z nich żywego dziedzictwa współczesnych, jest jedną z głównych idei przyświecających działalności i pisarstwu Czyżewskiego".
Z nieznanych powodów telewizyjne "Wiadomości" przemilczały nagrodę "Krasnogrudy". Podobnie jak i olsztyńskiej "Borussi". W świat poszła informacja o trzecim laureacie - "Ziemi Kłodzkiej".
- Czyżewski promuje Sejny na całym świecie - twierdzi burmistrz Andrzej Gryguć. - Lepszego ambasadora nie można sobie wyobrazić.
- Jego działalność wykracza poza schematy instytucji kulturalnych - mówi dyrektor wydziału kultury Urzędu Wojewódzkiego Jerzy Gałązka. - Czyżewski to duża osobowość, człowiek z niewyobrażalnymi wręcz kontaktami w całej Europie.
W ciągu kilku lat w niewielkich Sejnach odbyło się kilka poważnych seminariów o randze europejskiej ("Środkowoeuropejskie Forum Kultury", "Otwarte regiony", "Pamięć starowieku"), powstała szkoląca liderów organizacji pozarządowych Szkoła Pogranicza, uruchomiono Centrum Dokumentacji Kultur Pogranicza, pismo "Krasnogruda", "Bibliotekę Krasnogrudy", a także - Klasy Dziedzictwa Kulturowego i Teatr Sejneński.
Niewiele brakowało, aby późniejszy współpracownik teatru "Gardzienice", twórca "Pogranicza" i członek Rady Kultury przy prezydencie Wałęsie został... piłkarzem. Kontrakt na przejście ówczesnego juniora do pierwszej drużyny poznańskiego "Lecha" był już gotowy. Czyżewski, urodzony (1958) w Warszawie, dorastający w Poznaniu był dobrze zapowiadającym się środkowym pomocnikiem.
- Do futbolu zniechęciły mnie mecze drugiej drużyny "Lecha" - mówi. - Zawodnicy, którzy nie mieścili się w pierwszym składzie, przychodzili na spotkania rezerw nietrzeźwi, grali brutalnie. Musiałem wybrać: albo piłka, albo poezja, teatr.
W szkole średniej wygrał ogólnopolski konkurs recytatorski. Potem dostał się na filologię polską na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. W Pile prowadził Studio Teatralne. Mając 20 lat zaczął pracować w Stowarzyszeniu Teatralnym "Gardzienice".
- To było ważne doświadczenie - mówi. - Teatr alternatywny, praca zespołowa, wspólnota ludzi. Poznałem inny świat, inną Polskę. Jeździliśmy do najodleglejszych wiosek. Stykaliśmy się z różnymi - innymi kulturami, z innymi religiami.
"Gardzienice" pochłaniały wiele czasu. W wolnych chwilach dojeżdżał na studia. Wykładowcy byli jednak wyrozumiali.
Pracę magisterską napisał o Miłoszu. Później z Rafałem Grupińskim powołał ukazujący się poza zasięgiem cenzury "Czas Kultury".
- Przekonanie środowiska opozycyjnego do wydawania pisma niepolitycznego nie było łatwe - wspomina. - Nikt specjalnie nie chciał się narażać "z takiego powodu".
"Czas Kultury" ukazuje się do dziś.
Z "Gardzienicami" rozstał się w 1983 roku. Potem wykładał historię kultury i estetyki w poznańskiej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych. Potem z żoną Małgorzatą założył grupę teatralną "Arka". Na dłużej Czyżewscy zatrzymali się w Czarnej Dąbrówce. W wakacje przyjeżdżali tam ludzie z całej Europy: teatry alternatywne, grupy muzyczne.
- W tamtym czasie zaczęliśmy rozglądać się za odpowiednim miejscem. Byliśmy zgodni co do tego, że musi to być pogranicze.
W drugiej połowie lat 80. Czyżewski przyjechał do Sejn z monodramem "Garść wierzbowych gruszek". Po następnej wizycie zdecydował tu właśnie się przenieść. Pomogły władze miejskie i wojewódzkie, choć przełom lat 80. i 90. był czasem, gdy instytucje kulturalne raczej się rozwiązywało, a nie tworzyło.
W 1990 powołano Fundację "Pogranicze". Kilka miesięcy później - ośrodek o tej nazwie. "Pogranicze" stało się jedną z nielicznych placówek kulturalnych finansowanych z budżetu wojewody. Tak dzieje się zresztą do dzisiaj.
- Jeżeli to, co daje wojewoda, przyjąć za jeden, to Czyżewski dokłada do tego kolejne jeden i dwie dziesiąte - zapewnia Jerzy Nazaruk z suwalskiego UW. - Zdobywa masę środków z różnych instytucji i fundacji krajowych oraz europejskich.
- Całe wcześniejsze życie funkcjonowałem w obrębie kultury alternatywnej - mówi Czyżewski. - Środowisko to stawało się jednak z roku na rok coraz mniej twórcze, brakowało impulsów. Jadąc do Sejn byłem przekonany, że przyszedł najwyższy czas, aby naszą działalność zacząć odnosić do tego, co nas otacza.
Ważnych momentów w działalności "Pogranicza" było wiele. Taki choćby, gdy w jednym kręgu ("Pieśń starowieku") stanęli Polacy, Litwini, Ukraińcy.
- Ludzie na pograniczach czują raczej potrzebę odcięcia się niż wspólnoty - twierdzi Czyżewski. - Po raz pierwszy mieszkańcy tego regionu mieli okazję przeżycia czegoś wspólnie.
Burmistrz Sejn nazywa działalność Czyżewskiego romantyczną. Piękne cele, idee. Miejscowi wolno przekonywali się do "Pogranicza". Dać pieniądze na remizę i disco-polo, a nie na wywody o Bukowinie czy Bośni. - Czyżewski przecenił chyba sejneńską inteligencję - twierdzi burmistrz. - To wszystko było trochę za abstrakcyjne, za mało związane z "tu i teraz".
Burmistrz wierzy jednak, że praca Czyżewskiego przyniesie efekty. Sejny to specyficzne miasto. Większość Polaków, mniejszość Litwinów. Czasami na murach pojawi się "Litwini do gazu", nieznani sprawcy obrzucą litewski konsulat jajkami.
- Tu potrzebna jest wieloletnia praca - twierdzi Czyżewski. - W rezultacie ludzie sami zrozumieją, że tak nie należy i nie wypada wręcz robić.
Uczniów sejneńskich szkół zawiózł kiedyś do Siedmiogrodu, do tamtejszych Węgrów. - Czy wysłuchując narzekań mniejszości na ograniczanie jej praw przez większość, można zrozumieć własną sytuację? - pyta retorycznie. - Nie wszystko trzeba nazywać wprost. Wystarczy pokazać to samo, tyle że w innym miejscu.
Uważa, że między narodami Europy Środkowo-Wschodniej istnieje więź, wspólnota cywilizacyjna. W tym drzemie potężny potencjał.
- Jeżeli chcemy odnaleźć właściwe miejsce w nowej Europie, musimy ten potencjał wykorzystać. Stworzyć coś własnego. Inaczej staniemy się europejską prowincją.
Już od dłuższego czasu nie opuszcza mnie przekonanie, że wszystko to, co dotyczy naszej sytuacji w Europie Środkowo-Wschodniej, o czym dyskutują nas intelektualiści... przypomina stojącą wodę, która od dawna już nie ma żadnego ujścia. Napić się jej jest bardzo niebezpiecznie, zwłaszcza dla młodych ludzi... Dlatego dla nich warto podjąć starania o żywy nurt, który - rwąc brzegi - poszukiwał będzie dla wód ze starych źródeł zupełnie nowych ujść i przebiegów - napisał.
- Mam poczucie, że przebywam w miejscu o dużym potencjale cywilizacyjnym - mówi Czyżewski. - Łatwiej stąd uczestniczyć w sprawach tego świata.
Tomasz Kubaszewski
"Kurier Poranny" 20.02.1997