Sejneńska fundacja Pogranicze regularnie sypie na rynek wydawniczy perełki litewskiej literatury. Pół roku temu przedstawiłem Czytelnikom nowy zbiór poezji Vladasa Braziūnasa Stół góra ołtarna. Obecnie w serii Meridian ukazała się powieść Maranta popularnej pisarki Birutė Jonuškaitė, która wywodzi się właśnie z tej ziemi, z polskiej części Suwalszczyzny, zamieszkałej do dzisiaj przez litewską mniejszość. Jonuškaitė jest od kilku lat prezeską Związku Pisarzy Litwy, a także jedną z najbardziej zasłużonych tłumaczek literatury polskiej na język litewski. Zarówno działalnością translatorską, jak pisarską, wytrwale i skutecznie buduje mosty pomiędzy sąsiadami, którzy wciąż znają się znacznie słabiej, niż wskazywałaby na to wielowiekowa wspólna przeszłość w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. W ubiegłym roku opublikowała bardzo wartościowy zbiór wywiadów z wybitnymi postaciami kultury polskiej i litewskiej, opatrzony mądrymi, autorskimi komentarzami, zatytułowany Laikas ir likimai (Czas i losy).
Powieść Maranta ukazała się na Litwie w 2015 roku nakładem wydawnictwa Związku Pisarzy Litwy i nieprzypadkowo stała się jedną z książek roku. Jest to bowiem historia rodzinna opowiedziana w sposób niezwykły, zupełnie nieprzystający do klasycznych schematów gatunku utrwalonych przez Manna czy Galsworthy’ego. Trudno rozwodzić się nad odniesieniami oraz inspiracjami autorki, która po mistrzowsku wykorzystała wiele konwencji i technik narracyjnych rozpowszechnionych w literaturze światowej na ostatnim przełomie stuleci. Jest bowiem w Marancie coś z południowoamerykańskiego realizmu magicznego, pobrzmiewają w niej metody i schematy znane z twórczości niedawno zmarłego Jerzego Pilcha, a także atmosfera powieści litewskiego klasyka powieści społeczno-psychologicznej Ričardasa Gavelisa. Maranta jest pod względem strukturalnym, narracyjnym i estetycznym utworem niebywale wielorakim i wielowymiarowym, trudnym do zaszufladkowania i przypisania do jakiegoś nurtu, lub gatunku. W jednej z pierwszych recenzji jedna z najpopularniejszych litewskich pisarek Renata Šerelytė nazwała świat Maranty „prostym światłem, prostą rzeczywistością”, podczas gdy tłumaczka książki na język polski, Agnieszka Rembiałkowska przyrównała ją do „bieżnika lub kobierca, utkanego z równoległych, przenikających się czasów”.
Istotnie, powieść Jonuškaitė, która właśnie wchodzi na polski rynek wydawniczy, niełatwo poddaje się zgodnym i schematycznym interpretacjom. Jej wyrafinowany, barokowy charakter sprawia, że każdy czytelnik znajdzie w niej inne cechy i zachwyci się innymi elementami. Wielbiciele powieści obyczajowych docenią walory historyczne zagmatwanych losów litewskiej rodziny z pogranicza kultur, boleśnie doświadczonej okupacją hitlerowską i bolszewicką, zaś entuzjaści wirtuozerii pisarskiej nacieszą się barwnym językiem, obfitującym w ludowe regionalizmy oraz misternie utkaną strukturą fabularną, gdzie wątki, bohaterowie, miejsca i czasy zawile się przenikają. Budowę Maranty można porównać do kwiatu róży, w którym trzeba przebrać ostrożnie i cierpliwie kilka warstw płatków, by dostać się do jego wnętrza. Sam tytuł powieści to nazwa rośliny ozdobnej, egzotycznej i nieprzystającej do wszechobecnej w książce przyrody Suwalszczyzny. Wspomniana wyżej Šerelytė interpretuje wybór tytułu według klucza symboliczno-biblijnego oraz dostrzega w kwiecie alter ego bohaterki, która wyrwała się z mikrokosmosu rodzinnej wsi do kosmopolitycznego świata sztuki.
Powieść ukazuje czytelnikowi tajemniczy splot losów licznej rodziny, której część pozostała na ojcowiźnie nad malowniczym jeziorem Sejwy, część zaś los rozproszył po świecie, wszystkich jednak doświadczył trudami przystosowania do niełatwego i nieprostego współczesnego świata. Książka wymaga od czytelnika cierpliwości, bowiem nie od razu wszystkie postacie i zdarzenia są rozpoznawalne, jasne i zrozumiałe, rekompensuje jednak wysiłek intelektualny nietuzinkowymi wrażeniami i przeżyciami. To jedna z tych książek, które wciągają i potrafią zauroczyć, które czyta się jednym tchem. Bogactwo światów i postaci nie pozwala ani na chwilę nudzić się przy lekturze. Są bowiem w powieści jeziora zarośnięte tatarakiem, prastara wiejska łaźnia, przybytki paryskiej bohemy i dom opieki za Wielką Wodą. Są twardzi, przywiązani do tradycji rolnicy, zadufany, kapryśny artysta i zakonnik, który uciekł od „światowej” przeszłości. Są zmysłowe opisy przyrody i ludzkich pasji, a także filozoficzne i psychologiczne rozważania.
Jeszcze jedną atrakcją książki jest bogaty i wyrafinowany język, który stanowił poważne wyzwanie dla tłumaczki. Agnieszka Rembiałkowska, młoda lituanistka z Włocławka, związana z warszawską bałtystyką, ma już w dorobku wiele świetnych przekładów niełatwych do tłumaczenia litewskich dzieł różnych gatunków. Podobnie jak m. in. z bardzo trudną do tłumaczenia poezją Braziūnasa, z powieścią Jonuškaitė poradziła sobie znakomicie. Z wielkim wyczuciem przyswoiła polszczyźnie liczne, różnego pochodzenia regionalizmy zachodniej Litwy, wśród których jest wiele polonizmów, brzmiących swojsko dla naszego, obco zaś dla litewskiego ucha. Książkę czyta się więc naturalnie, z ciekawością i zapartym tchem. Wszystkim Czytelnikom serdecznie polecam.
Paweł Krupka
Birutė Jonuškaitė, Maranta, Pogranicze, Sejny 2020, s. 354, ISBN: 978-83-61143-15-6.