LIST DO WSPÓLNOTY MOSTU W GALILEI
Inspiracją dla powstania tego listu jest podróż zespołu Pogranicza do Galilei Zachodniej w styczniu 2016 roku, albo w miesiącu Szewat 5776 roku, albo w miesiącu Rabi al-Awwal 1437 roku...
Tak więc było to w środku zimy, w Nowy Rok dla Drzew i w pierwszą wiosnę. Przede wszystkim jednak było ku ludziom i ku wspólnocie mostu. Ta wyprawa z Sejn na dalekie południe od przylotu do Tel Awiwu kierowała się na północ Izraela, w górę. Podróżowaliśmy „w górę serca” – tak się u nas mówi podczas toastu, kiedy chce się powiedzieć coś więcej niż tylko „Na zdrowie!”. Tak się podróżuje w górę rzeki, pod prąd koniecznościom życiowym i partykularnym interesom, ku temu, co źródłowe, a więc intymnie międzyludzkie i współ-czujące z Innym. Byliśmy w gościnie w Waszych rodzinnych domach oraz w organizacjach i instytucjach Waszych społeczności lokalnych, w szkołach i college’ach, na różnych narodowych i religijnych wyspach Waszego pogranicza, na zerwanych mostach w Rosz ha-Nikra i w kręgu wspólnej dyskusji różnych liderów życia społecznego i kulturalnego, a także na wieczerzy szabatowej, podczas której śpiewaliśmy pieśni różnych kultur, języków i generacji. Byliśmy na brzegu morza (niektórzy nawet pod falami…) i w grotach górskich, w waszych gajach oliwnych i ogrodach, na targowiskach i miejscach pamięci. Doświadczaliśmy Waszej przestrzeni rozpiętej pomiędzy schronem bezpieczeństwa w jednej części domu, a tarasem otwartym na całą wielokulturową okolicę w części drugiej. Doświadczaliśmy Waszych granic, lęków i determinacji by marzenia i realne potrzeby ludzi przyoblekały się w konkretne kształty. Doświadczaliśmy tego wszystkiego na ile było to możliwe w tak krótkim czasie, ale uczyniliście na prawdę bardzo dużo, aby nasze rozpoznanie Waszej „małej ojczyzny” nie było ani jednostronne ani powierzchowne. Bywało, że prowadziliśmy warsztaty, wykłady czy prezentacje naszej pracy, ale w istocie to my uczestniczyliśmy w bezcennym dla nas warsztacie z niezwykłego pogranicza jakim jest Wasza wspólna Galilea i ta lekcja, której nam udzieliliście pozostanie z nami na zawsze. Spoglądając z oddali na miejsce Waszego życia, przez pryzmat współczesnych mediów czy różnej maści ideologów, wszystko wydaje się istnieć osobno, głęboko podzielone, skonfliktowane, bez możliwości jakiegokolwiek dobrego rozwiązania, bez nadziei. Lecz wystarczy odwrócić tą perspektywę, niczym lunetę przystawioną do oka, i w naszym oglądzie świata zamiast rozproszenia, zawsze podatnego na koncepcje abstrakcyjne, przyjąć opcję zbliżenia, przykuwającą naszą uwagę do samej tkanki życia, najmniejszych jego objawów, zakorzenionych w rzeczywistym miejscu i czasie, pomiędzy rzeczywistymi ludźmi – a wszystko zaczyna przedstawiać się nam inaczej. I tego właśnie dzięki Wam mogliśmy doświadczyć.
Kto wie, czy w samym akcie odwrócenia perspektywy oglądu świata nie kryje się jedna z
tajemnic sztuki budowania mostu. W tym rzemiośle niczego nie można zakłamać ani zmanipulować,
każdy fałszywy gest albo zatrute ziarno – czy odnosić się to będzie do złego materiału budowlanego
czy do złej intencji – może spowodować zawalenie się całej, misternie przez lata układanej
konstrukcji. Historia otwierania mostów zna bardzo wiele przykładów budowniczych, którzy
śmiertelnie bali się tej chwili sprawdzianu, kiedy po raz pierwszy trzeba było most przekroczyć –
uciekali, popełniali samobójstwa, składali ofiary, spowiadali się z całego życia, do końca nie pewni czy
udało się osiągnąć harmonię współistnienia wszystkich elementów budowli. Neimar, jak czasem
nazywamy mistrza tego rzemiosła, jest w istocie architektem przestrzeni wspólnotowej, który potrafi
odnaleźć korespondencje i współbrzmienia pomiędzy czasami bardzo różniącymi się od siebie
cząstkami, umiejętnie dopasowując je do siebie, nieustannie myśląc o całości i pamiętając, że „diabeł
tkwi w szczegółach”. Dlatego ta perspektywa zbliżenia tak jest istotna w procesie tworzenia
wspólnoty mostu – uwaga skupiona na tym, co autentyczne i ukryte w głębi, pojedyncze i całościowe,
najmniejsze i prawdziwe. O tym, o czym teraz opowiadam, pouczał nas nasz mentor Czesław Miłosz –
polski poeta z laurem Nagrody Nobla – który w liście do Pogranicza pisał o niebezpiecznej tendencji
zawładającej współczesnym człowiekiem, polegającej na tym, że „zastępuje on wszelki konkret,
wszelki szczegół tak zwanymi ideami ogólnymi, idées générales, w czym zresztą specjalizują się
intelektualiści francuscy. My jednak wiemy, ile żywotnych spraw, konfliktów, powikłań, kryje się pod
łatwo przyjmowanymi uogólnieniami. Pogranicze […] zajmuje się tym, co w naszej części Europy jest
szczegółowe, konkretne, bolesne a zarazem życiodajne”.
Podróż i Wasza gościnność spowodowały zmianę perspektywy. Gościnność stała się
polifoniczna. Rozmowy raz były bardzo intymne, w kuchni czy przed snem, raz nieco bardziej
oficjalne, ale tylko trochę, jak podczas wizyty polskiego ambasadora czy przy roboczym stole spotkań
i prezentacji. Opowieści płynęły z różnych stron: Maalot, Tarshiha, M. Hila, Kfar Vradim, Yanuh,
Mi’ilja, a także Pkiyn i Lochamej HaGeta'ot, i jeszcze Naharyia, Akko… Mówili żywi i umarli. Zatroskani
o przyszłość stawali się archeologami pamięci. Nakładały się na siebie języki, losy, profesje, pokolenia,
kultury i światopoglądy. Objawiały się granice i podziały inaczej przebiegające niż linie demarkacyjne
między narodami i religiami. I wszystko znajdowało się wewnątrz Waszej „małej ojczyzny”.
Pogranicze nie zna zewnętrznej granicy, zna tylko granice przebiegającej wewnątrz wspólnoty
różnych ludzi. Trudna praca neimara polega też i na tym, aby niczego i nikogo ni pozostawiać na
zewnątrz, nie wykluczać, nie pomijać , nie zapominać, choćby nie wiem jak wyeliminowanie tego, co
przeszkadza, uwiera czy boli miało „ułatwić” nam życie. Muzyk budujący orkiestrę dobiera sobie jej
członków z tych, którzy mają słuch i talent muzyczny. Ten, kto nie trzyma tonu, odchodzi. Neimar nie
może sobie pozwolić na taki komfort i powinien wystrzegać się pokusy elitarności. Jego sztuka polega
na odnalezieniu się w takiej sytuacji, w jakiej stawia go życie, tu i teraz, w takim a nie innym
otoczeniu miejsca i ludzi. Musi być człowiekiem o szerokich ramionach, obejmujących całość w
możliwie pełnym jej zróżnicowaniu. Tylko wtedy, kiedy to, co szczegółowe i konkretne – czasami do
bólu raniące – zostaje objęte do wewnątrz i dzielone wspólnie, staje się zarazem życiodajne.
Pozostawione sobie, wyrzucone poza obręb tego, co nasze, zawsze obróci się przeciwko nam.
Zbliżenie do samej tkanki życia, dzięki zaufaniu, którym nas obdarzyliście, z każdym dniem się
pogłębiało. Niesie to w sobie zawsze ryzyko dostrzeżenia ciemniejszych stron rzeczywistości, zwykle
pozostających w ukryciu. Dowiedzieliśmy się zatem, jak daleko mogą sięgać pociski wystrzelone z
Libanu i jaki zebrały już siew, jak się zabezpieczyć przed bronią gazową, ale też przez brakiem wody,
który coraz bardziej zagraża ludziom w dobie ocieplenia klimatycznego. Odkrywaliśmy, że kibuc
Bojowników Getta powstał w miejscu zlikwidowanej wioski arabskiej. Znajdowaliśmy wiele śladów po
zerwanych mostach. Opowiadano nam o nierównościach w prawie do nabywania ziemi i osiedlania
się, a także o tym, że Żydzi osiedlający się obecnie w Pkyin nie są już tymi sami Żydami, którzy jeszcze
od czasów sprzed zburzenia Świątyni Jerozolimskiej nieprzerwanie tu zamieszkiwali, tworząc dobrą,
sąsiedzką wspólnotę z Druzami oraz ludźmi innych narodowości i wyznań. Można by jeszcze długo
wymieniać przykłady podobnych sytuacji konfliktowych, traumatycznych wspomnień i wcale nie
irracjonalnych lęków. Wiedza o tym sprawiła jednak, że tym bardziej potrafimy docenić i głęboko
uszanować to wszystko, co udało Wam się i ciągle jeszcze udaje się wspólnie zbudować. Wasza
Galilea dosłownie w oczach się rozwija, ma rozmach inwestycyjny, wrażliwość ekologiczną i anty-
wykluczeniową, świadomość wagi edukacji i kultury dla zmiany społecznej i ludzkiego kapitału.
Podziw budzą inicjatywy obywatelskie, dbałość o piękno i schludność otoczenia, troska o
zagospodarowanie czasu wolnego osób starszych, o czynne życie osób inaczej sprawnych, o
organiczną pracę na rzecz społecznej integracji. Przede wszystkim jednak dowiedliście nam jak różne
światy Waszej wielokulturowej społeczności przenikają się wzajemnie, jak są wewnętrznie
powiązane, oddziaływujące na siebie, przypominające system naczyń połączonych. Tego właśnie z
oddali nie da się dostrzec w pełnym wymiarze i nie uchwyci tego żadna ideologia żywiąca się
podziałem i konfrontacją. Dla Was z pewnością most to nie jest abstrakcja. Zasadza się na nim
zarówno pełnia życia duchowego, jak i życiowe praxis.
Wspólnota Mostu to coś, co nie brzmi dzisiaj znajomo, co w istocie kieruje się pod prąd
współczesnego mainstreamu. Wszak w dobie rosnącego zagrożenia bezpieczeństwa, kryzysu multi-
kulti, sąsiedzkich wojen i zmian klimatycznych, a także powodowanych nimi nowych fal imigracji,
bardziej troszczymy się o wspólnotę własnego kręgu rodzinnego, własnego domu i własnego brzegu
rzeki, na którym bronić trzeba własnej tożsamości i ciągłości własnej tradycji. Ale to właśnie w Waszej
Galilei, podobnie jak na innych pograniczach świata, najbardziej widocznym się staje, że takie
okopanie się na jednym tylko brzegu rzeki w dłuższej perspektywie niczego nie rozwiązuje. Bywa w
życiu tak, że pół poczucia bezpieczeństwa, pół własnej prawdy i pół własnej ojczyzny, podobnie jak
dążenie urywające się w pół własnej drogi cieszą, bo udaje się mieć chociaż tyle i dojść aż tak daleko.
Ale przychodzi także czas, kiedy to dążenie okazuje się zatrzymaniem, a cząstkowe tylko posiadanie
dotkliwym brakiem. Wtedy właśnie przychodzi pora na myślenie i działanie wokół sztuki budowania
Nikt inny jak właśnie Wy dostrzegliście to, że w naszej pracy, w samej filozofii i praktyce
Pogranicza jest coś, co może być potrzebne właśnie dzisiaj w Galilei i co powinno dopełnić lub wpisać
się w bogate spektrum Waszych aktywności. My natomiast ze swojej strony dostrzegliśmy, że równie
ważnym, jak obdarzenie gości zaufaniem, a w praktyce może nawet trudniejszym jest zaufanie
samemu sobie, wiara, że jest się zdolnym sprostać wyzwaniom tej pracy. Rzecz jest w ustanowieniu
osobnego warsztatu neimara, w skupieniu uwagi na zgłębianiu i upowszechnianiu sztuki budowania
mostu, w oddaniu się w służbę dialogu i spotkania z Innym. Podobnie jak w innych dziedzinach, tak i
w tej można odkryć w sobie i doskonalić pewien rodzaj słuchu, intuicji czy geniuszu, który w tym
przypadku jest słuchem na drugiego, intuicją empatii i geniuszem budowania tkanki łącznej. Nikt
lepiej od Was nie jest świadomy tego, że w tym rzemiośle niczego nie da się osiągnąć poprzez
jednorazowy event czy krótkotrwały projekt. Most nie tylko wznosi się ponad rzeką, ale jest także w
niej zanurzony. To jedna z najtrudniejszych spraw w tym rzemiośle – uwolnienie strumienia długiego
trwania, na dnie którego osadza się esencja codziennych organicznych działań, ustanawiając etos
Niezwykłe i pamiętne było nasze Spotkanie w Galilei. Jakimi słowami za nie podziękować?
Toda raba, shukran jazīlan, dziękujemy bardzo… Ważniejsze jest jednak to, komu powinniśmy
podziękować? Wspólnocie Mostu? Czy ona istnieje w Galilei? Ten list mówi o tym, jak my
odpowiedzielibyśmy na to pytanie. Najważniejsza jednak jest Wasza odpowiedź. My, ludzie
pogranicza, czuliśmy się u Was jak w domu, a nie jest to częste w świecie, w którym roi się od
zerwanych mostów. Chcielibyśmy bardzo, abyście czuli się podobnie w gościnie u nas. I chcielibyśmy
razem z Wami budować „Niewidzialny Most”. Reszta jest działaniem.
Krzysztof Czyżewski z zespołem Pogranicza.