Coolturalnie w fiolecie
Po godz. 18 przychodzą maluchy. I od razu lecą do poduszek. Trzy godziny zlatują błyskawicznie. Potem II tura: 16-20-latkowie. Na okna koce, projektor rusza
Wszystko to w letniej Kawiarni Coolturalnej w Sejnach. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak. Bo czy często się zdarza, że kawiarnię prowadzą młodzi - gimnazjaliści i licealiści, bo tak im się zamarzyło? I czy typowe jest, by grupa nastolatków napisała wniosek do Unii o pieniądze na projekt artystyczny - i je dostała? I czy wreszcie całkiem zwyczajny jest fakt, że na kawiarnię sami uprzątnęli opuszczony budynek?
A nastoletni sejnianie wszystko to potrafią. Już było o nich głośno: dwa lata temu ta sama grupa, niemal w tym samym składzie, wymyśliła inny projekt (stworzenie z polskimi i litewskimi artystami dzieł związanych z historią Sejn.) Wtedy pieniądze na przedsięwzięcie też dała Unia (6 tys. euro), a młodzi byli wówczas jedną z najmłodszych w Polsce grup, które dostały pieniądze z Brukseli.
Tym razem wymyślili kawiarnię, w której wszyscy ci, którzy na wakacje zostają w miasteczku, mogliby spędzać twórczo czas. Dostali 5 tys. euro, znaleźli opuszczoną kamienicę, poprosili właściciela, by mogli zająć ją na czas wakacji. - Właściciel się ucieszył, że budynek ożyje i oddał im dwa spore pomieszczenia na dwa miesiące. Wymalowali je w cztery dni - mówi dobry duch przedsięwzięcia - Bożena Szroeder z Ośrodka "Pogranicze" w Sejnach, przy którym działa grupa młodych energicznych.
Po Lolicie rozmowy
Jedna sala w zniszczonej kamienicy przy ul. Zawadzkiego 3 spełnia rolę kawiarnianą. Kilka stolików, parę krzesełek, w kącie lodówka z napojami chłodzącymi (sile przekonywania młodych uległ GS i wypożyczył lodówkę; napoje są po cenach hurtowych). Na stoliku czajnik, każdy może zrobić sobie herbatę. Żadnego piwa.
Na kolorowych ścianach kartki z ich własnymi komiksowymi rysunkami. Z sufitu zwiesza się olbrzymi, nieco awangardowy żyrandol, który zrobili pod okiem Waldemara Petryka podczas zajęć ze sztuki użytkowej (o warsztaty uprosili też innych twórców - były już zajęcia z fotografii, rysunku, teatru).
W drugiej salce aż chce się rzucić w kłąb poduch i poduszek, którymi zasłali podłogi ("zamówiliśmy w internecie: 25 dużych i dwa razy tyle małych - mówi Diana Janczewska, blondwłosa 18-latka, jedna ze sprawczyń całego zamieszania).
Obok projektor („to od Ośrodka »Pogranicze «”), wieża („na nią właśnie poszła część pieniędzy z Unii”), kilka kaset z filmami.
To królestwo pasjonatów kina, którzy przychodzą do kawiarni już po zmroku, około 21. Kładą się na poduchach, pod ścianami, na okno wędruje koc, włączają projektor, a film (ostatnio były "Lolita" i "Przekleństwa niewinności") oglądają na prześcieradle, rozwieszonym na ścianie.
- Fajnie jest, zwłaszcza że w Sejnach tak naprawdę kina nie ma, działa raptem raz na pół roku - mówi Ola Kotarska, dredziara. - Mamy tu dyżury, czasem przychodzą trzy osoby, czasem 20. To głównie młodzież z Sejn, znani nam z widzenia. Okazuje się, że miejsce może zintegrować. Mam taką grupkę łysoli, którzy tu zaglądają - to ziomale i jeden anarchista. I się dogadujemy. Film się kończy o 1 w nocy, gadamy sobie jeszcze trochę cicho, a potem rozchodzimy się do domów. Głosy się trochę niosą przez otwarte okno, a tu w pobliżu mieszka wielu ludzi. Trzeba uszanować ich spokój.
Maluchy bawią się w kreta
Kawiarnia działa od godz. 18. Zaraz potem wpadają tu z impetem maluchy (cztero-pięcioletnie). I od razu dają nura w poduszki. Bawią się w kreta (przekopują stosik z wypiętymi pupami), obrzucają się poduszkami. Pisku jest co niemiara.
- Trzeba je jakoś zająć, więc otwieramy kufer z kredkami i blokami i dzieciaki malują. A najczęściej chcą śpiewać, co ciekawe, stare pieśni - litewskie, polskie, żydowskie, cygańskie, które usłyszały podczas naszych spektakli "Kronik sejneńskich". No to śpiewamy - opowiada Diana.
O tym, że w kamienicy przy Zawadzkiego coś się dzieje - z daleka informują już okiennice. Piętrowy budynek jest odrapany, zniszczony, ale framugi okien - kolorowe. A gdy dojdziemy na pierwsze piętro, gdzie urzędują młodzi - od barw może się nam zakręcić w głowie: fioletowe i niebieskie ściany, czerwone sufity. Odważne połączenia, ale ciekawe.
- Wszystko robiliśmy wspólnie, ale to Ola najwięcej miała do powiedzenia - nasza artystka - chwali koleżankę Diana.
Ola: - Nawet nie sądziliśmy, że tak nam ten projekt fajnie wyjdzie. Nie myślałam, że wytrzymam tu dwa tygodnie, a teraz nie wyobrażam sobie, że inaczej mogły wyglądać moje wakacje. Przyniosłam nawet farby i tu wolę pracować niż w domu. Albo zwyczajnie sobie posiedzieć. To miejsce promieniuje dobrą energią. I nawet jak po wakacjach zwiniemy swoje graty, to warto było.
Monika Żmijewska 2006-08-17 , ostatnia aktualizacja 2006-08-17 19:06:42.0
http://www.kawiarniakulturalna.republika.pl/