Najciekawszą z tych propozycji jest "Marakesz" zmarłego tragicznie przed kilkoma laty prozaika Vaclava Pankovcina (1968-99). Ten urodzony w Humennem we wschodniej Słowacji autor opublikował za życia siedem książek, z których dwie ("Marakesz", 1994, oraz "Trzy kobiety pod orzechem", 1996) ukazują się u nas w jednym tomie.
Proza Pankovcina pozbawiona jest epickiego rozmachu; "Marakesz" składa się z mnóstwa sugestywnych miniatur. Ich akcja rozgrywa się w tytułowej wsi, w której miłośnicy filmów Martina Sulika poczują się jak w domu. Świat przedstawiony jest tu z zawężonej perspektywy: wszystko zaczyna się i kończy w tytułowym Marakeszu. Jak w cyklu "Trzy kobiety pod orzechem", minisadze rodzinnej poświęconej losom kilku pokoleń samotnych kobiet.
Najstarsza w młodości była służącą u Żyda, który zrobił jej dziecko i wypędził z domu. Dziewczyna przeklina go, a niedługo później do wsi przyjeżdżają ciężarówki i wywożą Żydów. I tak dziewucha odkrywa, że jest wiedźmą.
Autor świadomie pomija kontekst historyczny opisywanych wydarzeń, aby zaś dodatkowo zuniwersalizować doświadczenie swoich bohaterów, obdarza ich wieś fikcyjną, egzotyczną nazwą. Czytelnik i tak wie, że akcja książki rozgrywa się w Karpatach, w okolicy zamieszkanej przez Słowaków, Rusinów i Cyganów (a w przeszłości również przez Żydów i Niemców). Dzięki temu zabiegowi Pankovcin skutecznie omija rafy łopatologii, opowiadając o tym, jak dawny tradycyjny styl życia wiejskich enklaw ustąpił miejsca wulgarnej nowoczesności.
Wbrew stereotypowi Słowacji jako sielskiej, wiejskiej krainie, tego rodzaju proza należy tam do rzadkości. Większość słowackich prozaików mieszka w Bratysławie, oddalonej o godzinę jazdy samochodem od Wiednia, i na ogół umieszcza akcję swoich utworów w środowisku wielkomiejskim. Dlatego nie powinno dziwić, że akcja powieści "Ostatni koń Pompei" (2001) Pavla Vilikovskiego (ur. 1941) rozgrywa się w... Londynie. Bohater przebywa tam na początku lat 70., utrzymując się ze stypendium przyznanego mu na napisanie pracy zatytułowanej "Pierwiastki uczuciowości słowiańskiej w twórczości Josepha Conrada".
Jakim cudem obywatel czechosłowacki mógł legalnie wyjechać do Anglii w czasach tzw. normalizacji, już po interwencji radzieckiej w tym kraju w 1968 roku? To proste: teść bohatera jest partyjną szychą, z niego samego zaś wiadome służby próbują zrobić donosiciela. Bohater, choć Słowak, najwyraźniej czytał "Szwejka" i wie, że lepiej uchodzić za idiotę, niż zostać świnią, odpowiada bowiem: "Jeśli przypadkiem zauważę, że ktoś pluje, kiedy grają czechosłowacki hymn, to obiecuję, że z mety przypierdolę mu w ryło". Po czym, już w Anglii, zaznajamia się z producentem filmów pornograficznych.
Pavel Vilikovsky jest jednym z najpopularniejszych pisarzy w swoim kraju. Dysponuje poczuciem humoru, lecz poszukiwacze głębi nie znajdą w jego książce okazji, by choćby zamoczyć stopę. W tym celu powinni sięgnąć raczej po tom poetycki "Oko za ząb", prezentujący twórczość trzech autorów: Olega Pastiera, Karola Chmela i Ivana Kolenica.
Oleg Pastier (ur. 1952) to legenda słowackiego samizdatu, założyciel najważniejszych pism wydawanych nielegalnie w komunistycznej Czechosłowacji, poeta płodny i krytyczny wobec rzeczywistości:
"To, co zabiło Dylana Thomasa,
zabija też
ciebie -
maczeta nudy ścina głowy
a idioci w niewoli
color dreams
cieszą się z nowej lodówki".
(Oleg Pastier, "Telegram od D.T.")
Z kolei Karol Chmel, zasłużony tłumacz literatury polskiej, serbskiej i słoweńskiej, pisze niewiele, lecz za to nadzwyczaj smacznie, jak w wierszu "Amnesty International":
"pada, na rogu moknie parszywy pies,
żywej duszy, woda niesie kurz
i samą siebie, światło latarni
ślizga się po asfalcie, cienie drzew
balansują na kresce krawężnika,
ktoś niewidzialny cicho jednostajnie
gwiżdże, po chwili
przyłącza się do niego czajnik".
Najmłodszy z tej trójki Ivan Kolenic (1965) to poeta w samej Słowacji chyba najmodniejszy, rówieśnik pokolenia "bruLionu". Nie sposób mu odmówić werwy poetyckiej, jak w wierszu z cyklu "Motory":
Nigdy nie miałem motoru -
a zawsze chciałem coś takiego posiadać (...)
Wielbię was, o, motory! Zwiększyć objętość głowy
lśniącym hełmem, czarne okulary, czarny strój;
ścisnąć nogami, rozgrzać, trzepnąć z całej siły,
napinać mięśnie tej nerwowej samicy,
a w zapomniane noce czuć za plecami
jędrne, spiczaste cycuszki jakiejś małej blondynki. (...)
Czarni motocykliści na pięknych motorach -
przedsiębiorstwo taksówkowe dziecięcej śmierci".
Jeśli dodać do wymienionych książek przełożone wcześniej na język polski opowiadania Michala Hvoreckiego (ur. 1976) i Dusana Mitany (ur. 1946), drukowane w "Literaturze na Świecie" fragmenty prozy Dominika Tatarki (1913-89) oraz rozproszone po czasopismach wiersze Milana Rufusa (ur. 1928), można już sobie wyrobić jakiś pogląd na współczesną literaturę słowacką.
Aleksander Kaczorowski "Gazeta Wyborcza", 27.06.2006
Oleg Pastier, Karol Chmel, Ivan Kolenic Oko za ząb przekład i posłowie Leszek Engelking, Pogranicze, Sejny 2006
Pavel Vilikovsky Ostatni koń Pompei przeł. Piotr Godlewski, Pogranicze, Sejny 2006