Trzeba jednak zrozumieć, że ludzie z Wileńszczyzny mają prawo być przewrażliwieni, wystarczy sięgnąć do niedawno wydanej rozprawy Stanisławy Lewandowskiej Życie codzienne w Wilnie w latach II wojny światowej, aby uświadomić sobie ciężar ich przeżyć.
Sądzę jednak, że moi kompatrioci tworząc protesty wokół książki, nie zwrócili uwagi na fakt, że odtwarza ona zaginiony świat młodości z dużą dozą sentymentu. Z barwnej fabuły wyłania się prawda, że był to świat kontrastów, ciężkiej codziennej pracy, charakterów tradycyjnych i konserwatywnych. Potrafił budować silne, typowe dla narodowych pograniczy, ofiarne postawy narodowe i patriotyczne, nie darzył natomiast zrozumieniem aspiracji ani Białorusinów, ani Litwinów. Pogardzał galileuszami. Ale był czuły na lektury, oddawał swoje najlepsze dzieci do szkół, zasilał rzesze polskie inteligencji. Wywodziła się stąd częstokroć młodzież podatna na nowe, nawet rewolucyjne prądy. Znaczna część twórczej polskiej inteligencji ma swe korzenie w dawnej szlachcie kresowej.
Jak się już rzekło, nie każda książka potrafi wywołać żywsze społeczne reakcje. Nawet te poczytne docierają do bardzo rozproszonych czytelników w stosunkowo długim czasie i odbiorcom trudno się do czegoś zorganizować. Taką siłę ma dziś przede wszystkim telewizja, a zwłaszcza jej seriale. W tym kontekście należy też rozumieć nagłą akcję obrońców honoru kresowiaków, którzy nie pojęli pewnych praw rządzących literaturą.
Albowiem wbrew niektórym niezbyt mądrym opiniom istnieje, co prawda znacznie mniej liczna, ale ważna, gałąź seriali artystycznych odbiegających od masowej amerykańsko-brazylijskiej tandety. Wymieniłbym choćby Wichry wojny czy Noce i dnie. Do takich ambitnych poczynań telewizji pragnie się też wpisać Boża podszewka. Sądzę, że dobrze się stało, iż potrafiła ona barwnymi i tragicznymi losami ludzi polskiego wschodu zainteresowań stosunkowo szerokie grono widzów, choć szkoda, że artystyczne ambicje serialu nie zawsze znalazły najszczęśliwszą realizację. Są odcinki bardzo dobre i gorsze, są w nim niektóre sceny tandetne w rodzaju symbolicznego (?) tańca Podszewki w rzece na chwilę przed wejściem Niemców do Wilna. Ale jest wreszcie polskie dzieło popularne, które przyciąga widzów.
Jednak wszystkich rzeczywiście zainteresowanych zaginionym światem kresowej polszczyzny usilnie zachęcam, aby sięgnęli do książki. Sądzę, że w toku narracji składającej się z plotek i rodzinnych historii odnajdą coś z zapachu i smaku świata swego dzieciństwa. Podług mojego rozeznania świat ten rozumie i czuje autorka, która spędziła w nim kilka ważnych lat swojej wczesnej młodości. Lat, których się zwykle nie zapomina.
Janusz Dunin, "Nowe Książki" 398
Teresa Lubkiewicz-Urbanowicz, Boża podszewka, Sejny 1994, Fundacja Pogranicze.