Na początku jest wyjście z miasta. bojkotujesz centrum arbitralnie ustanowione przez zbankrutowaną nowoczesność.
Na poczatku jest pięknie. Idziesz w stronę słońca, za marzeniem.
O zmierzchu docierasz do brzegu granicznej rzeki. Zaczynasz myśleć o przekraczaniu, rozglądając się za domem. Słowa mistrza" "Przezwyciężyć, zachowując" staną się sekretem twojego działania.
Następnego dnia nie będzie już tak pięknie. Natrafisz na rany, skażenie.
W realność wdzierać się będzie anachroniczna i nihilistyczna abstrakcja. Nie będziesz potrafił odczytywać sensów i przeznaczeń zapisanych na materii najbliższego otoczenia.
Śmieci i odpady cywilizacji zasypujące dolinę dziewiczego piękna i wiecznego teraz uzmysłowioną ci prawdę o naturze człowieka. Zaczniesz myśleć o kulturze jako o życiowej praxis. Sprowadzanie poezji na ziemię to źródło sztuki, którą zaczniesz się parać.
Na gruzach starej cywilizacji, pośród upadku i zniszczenia odnajdziesz ślady żywego kultu, niewygasłej pamięci i ognia wiary.
Napotkasz starców z gestem pozdrowienia. Docenisz wagę znaków otwarcia i dostępu. Choć od innych doznasz srogości, niechęci i złorzeczenia, to właśnie starcy w swych bezbronnych dłoniach trzymają klucze do miejsca i wspólnoty.
Pojawiła się nagle, pośród grobów. Patrząc mi w oczy, opuściła ramiączko ogniście czerwonej bluzki. Spuściła oczy i czekała aż przyjmę dar na wejście.
Nigdy nie wiesz, jak i gdzie objawi się bóg Eros. Może przysiąść sobie na bezimiennym nagrobku. Ale tylko on potrafi prawdziwie związać nitkę twego losu z miejscem. Jej spojrzenie już nie zgaśnie. Możesz wyjechać. I tak będziesz myślał tylko o powrocie.
Wijesz gniazdo...
...splatasz więzi...
...wydobywasz na powierzchnię pamiątki...
...odczytujesz starożytną księgę symboli.
Odnajdujesz okruchy ekstrawaganckiego piękna i wysublimowanej kultury.
Wyniosłych ruin nikt nie zamieszkuje.
Życie przetrwało w przybudówkach, lichych budynkach dla czeladzi. Ubogie sprzęty na ganku zdają się nagle bogactwem - skrywają ciepło zamieszkania, podcień dla życia, wymuskany połysk egzystencji.
Ludzie, których spotykasz nie żyją sami dla siebie. Stoją na straży. Są wieczną częścią całości, obejmującej zrujnowany dwór, zdewastowany majątek, historię ustanawiającą ciągle nowych rządców, mieszkańców różnych narodowości i religii. Gdyby nie ich cicha służba pamięci, już dawno różni uzurpatorzy zredukowaliby całośc jedynie do wybranej przez siebie części.
Zanurzasz się w metafizyce codzienności. Pozornie tylko w jej trwaniu, w istocie w jej przetwarzaniu. Kulturę wykluczenia, niepamięci i zamknięcia przemieniasz, starając się objąć każdy ból, przygarnąć każdą inność, zabliźnić każde odtrącenie, zbudować most, akuszerować. Obejmujesz cygańską mahalę na rubieży osady...
...pamięć o zmarłych i zgładzonych. Obejmujesz ślady wojen religijnych i nacjonalizmu. Także nową flagę wspólnoty europejskiej w sąsiedztwie symboli narodowej martyrologii.
I jeszcze zerwany przekaz między pololeniami...
...i przepaść dzielącą realne od wirtualnego.
Świętujesz kultywowanie. Czas prowincji zanurza kulturę w długim trwaniu. Po latach zrozumiesz, że nie chodzi o zastyganie, o muzealną kulturę zachowania. Długie trwanie nieustannie się staje. Przez bunt, przezwyciężanie, pionierskie budowanie. Potrzebuje miłości bezinteresownego, piękna bezużytecznego i prawdy niezapomnianego.
Krzysztof Czyżewski, Linia powrotu, Pogranicze, Sejny 2008
||
|