Początkowo nasz raport zawierał informacje dotyczące przestrzegania praw wyłącznie mniejszości narodowych. Jednak podczas działań monitoringowych niejednokrotnie spotkaliśmy się z problemem naruszania gwarantowanego przez konstytucję i liczne ustawy prawa do nauki w języku ojczystym nie tylko mniejszości narodowych, ale i samych Białorusinów. W tej sytuacji uznaliśmy za konieczne ukazanie także stanu spraw szkoły białoruskiej.
Polityka narodowościowa na Grodzieńszczyźnie
Dzisiejszy stan spraw dotyczących przestrzegania praw mniejszości narodowych jest ściśle związany z historią powojennej Białorusi, w tym również Grodzieńszczyzny, z polityką totalnej rusyfikacji mieszkańców, jakiej nie było w żadnej innej republice ZSRR. Przede wszystkim dyskryminacji podlegał język białoruski, a w tej sytuacji, oczywiście, nie mogło być mowy o nauce języków innych narodowości.
Od roku 1948 do roku 1988 w obwodzie grodzieńskim, który zamieszkiwało 26,5 % Polaków, około 0,3 % Litwinów, około 2 % Ukraińców1 oraz inne narodowości, w żadnej szkole nie było klasy, w której uczono by języka mniejszości narodowej. W tej kwestii Białoruska Republika Radziecka była niewątpliwie "liderem" wśród swoich sąsiadów. I nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ jeszcze w XIX wieku język białoruski był oficjalnie zabroniony, a termin Białoruś został zamieniony na, pozbawiony oblicza, Kraj Północno-Zachodni.
Sytuacja zaczęła się zmieniać w 1988 roku, w związku z pierestrojką. W Grodnie powstała jedna z pierwszych w kraju patriotycznych organizacji "Pachodnia", która miała na celu odrodzenie kultury narodowej i szkoły białoruskiej, powrót historycznej symboliki narodowej, utworzenie armii narodowej, ustanowienie obywatelstwa białoruskiego i innych atrybutów suwerennego państwa. Pierwszym przewodniczącym "Pachodni" był profesor Michaił Tkaczow, późniejszy twórca i przewodniczący Białoruskiej Socjaldemokratycznej Hramady, zmarły przedwcześnie w roku 1993.
Właśnie z organizacji podobnych do "Pachodni", które zajmowały się odrodzeniem narodowym, powstał pierwszy narodowo-demokratyczny ruch kraju - Białoruski Front Narodowy (BFN). Jego zjazd organizacyjny odbył się za granicą, w Wilnie, w roku 1989. Brało w nim udział 400 delegatów, a przywódcami zostali Zenon Paźniak, Michaś Tkaczow i Jurij Hadyko2.
Po sierpniowym puczu 1991 roku w Moskwie Rada Najwyższa BSRR przyjęła postanowienie o odłączeniu się Białorusi od ZSRR, a także ogłosiła państwową niezależność kraju. W sierpniu Rada Najwyższa przywróciła symbole narodowe: Pogoń oraz biało-czerwono-białą flagę, a także zmieniła nazwę kraju na Republika Białorusi. Zaczął się krótki okres niezależności, demokracji i reform, jednak nie bez problemów.
Polityka białorusycyzacji nie zawsze była rozumiana przez obywateli republiki, nawet przez samych Białorusinów. Pogorszenie sytuacji gospodarczej, bezrobocie - wszystko to wpływało na niezadowolenie mieszkańców. Trudności były kojarzone z "demokratycznym brakiem porządku" i wywoływały u niektórych nostalgię za komunizmem.
Jednak, mimo wszystko, okres od 1989 do 1994 roku można uważać za prawdziwy renesans kultur narodów zamieszkujących Grodzieńszczyznę. Powstało wiele narodowych zespołów artystycznych, wydawnictw w językach narodowych, narodowo-kulturalnych organizacji pozarządowych.
Sytuacja zaczęła się zmieniać 10 lipca 1994 roku, kiedy prezydentem Białorusi został Aleksander Łukaszenka, zawzięty zwolennik "starego porządku". Wszystko wtedy odwróciło się wstecz, również przestrzeganie praw człowieka. Polityka rządu w stosunku do mniejszości narodowych stała się nieprzyjazna.
Likwidację odradzającej się świadomości narodowej Białorusinów, Polaków, Litwinów i innych narodów, które od dawna zamieszkują Białoruś, Łukaszenka określa jako główny cel swojej polityki wewnętrznej. Całkowita rusyfikacja i zniszczenie kultury narodowej, prawdziwej historii, są dla prezydenta bardzo ważne, ponieważ zdaje sobie sprawę z zagrożenia, jakie niesie dla niego narodowa świadomość obywateli. Ludzie świadomi własnej tożsamości raczej nie będą w milczeniu przypatrywać się, jak niszczy się niezależność ich kraju, jak zanika ich kultura, jak jest poniżany ich język.
Sfałszowane referendum rozpoczęło kampanię wymierzoną w białoruskie dziedzictwo narodowe. Z powodu naruszenia demokratycznych procedur Zachód i USA nie uznały jego postanowień. Na mocy referendum zniesiono narodową symbolikę Białorusi, Pogoń i biało-czerwono-białą flagę. Ich miejsce zajęły symbole z czasów sowieckich, z nieznacznymi zmianami. Jako drugi równorzędny język państwowy został wprowadzony język rosyjski.
Referendum 1996 roku, które również nie zostało uznane przez Zachód, daje prezydentowi nieograniczone pełnomocnictwa. Począwszy od 24 listopada 1996 roku Łukaszenka skupia w swoich rękach wszystkie trzy gałęzie władzy i ostatecznie przejmuje kontrolę nad czwartą - środkami masowego przekazu3.
W 1999 roku społeczne organizacje mniejszości narodowych obwodu grodzieńskiego stanęły w obliczu wspólnego problemu, a mianowicie sposóbu przeprowadzenia spisu ludności.
Działania rachmistrzów nasuwają przypuszczenie, iż otrzymali oni polecenie, aby umyślnie przypisywać obywatelom w rubryce dotyczącej języka, w punkcie pierwszym: "Język ojczysty" i drugim: "Język, którym zwykle rozmawiacie w domu" - język rosyjski. Mimo że w miastach Białorusi rzeczywiście najczęściej używanyn językiem jest rosyjski, podobne postęowanie jest poważnym naruszeniem praw ludzi należących do mniejszości narodowych. Dyskryminują one nie tylko mniejszości narodowe, lecz również świadomych Białorusinów. Także rubryka: "Narodowość" dała możliwość manipulowania odpowiedziami4. Odbywało się to w następujący sposób, na pytanie dotyczące "języka, którym zwykle rozmawiacie w domu" obywatel odpowiadał "rosyjski", ale miał trudności z określeniem swojego języka ojczystego. Rachmistrz, gdy dowiadywał się, że obywatel jest na przykład Ukraińcem, pytał, jak to jest możliwe. Bardzo często ludzie pod takim naciskiem odżegnywali się od swojej narodowości. Trudno określić, czy wyżej opisane działania były elementem polityki rządu, ale w prasie opozycyjnej często pojawiały się podobne przypuszczenia.
Sposób przeprowadzenia spisu po raz kolejny potwierdza nienową już tezę, że obecne władze świadomie dławią wszystko co narodowe, rozmywają różnice etniczne, składając to w ofierze całkowitej integracji z Rosją.
Negatywny wpływ na normalne funkcjonowanie w społeczeństwie takich mniejszości, jak: żydowska, litewska i polska ma niechęć do Zachodu, w tym do USA, którą ciągle zwiększa propaganda państwowa5, szczególnie ostra w okresie kampanii wojsk NATO skierowanej na zaprzestanie czystek etnicznych w Kosowie.
Realizacja prawa Białorusinów do nauki dzieci w języku ojczystym, a także gwarancji dotyczących korzystania z języka białoruskiego
Białoruska szkoła narodowa przeżywa dzisiaj ciężkie chwile. Z przekonaniem można stwierdzić, że rząd dyskryminuje język białoruski, a nawet całą kulturę narodu białoruskiego. W szkołach wykładana jest zniekształcona historia Białorusi, napisana z punktu widzenia moskiewskiego imperium. Zachód natomiast jest przedstawiany jako odwieczne zagrożenie wolności i niezależności. W 1996 roku zostały usunięte z systemu nauczania podręczniki historii opracowane na początku lat 90. Ich miejsce znów zajęły te napisane według koncepcji sowieckiej.
Brak niezależnych mediów i pluralizmu w państwowych środkach masowego przekazu sprawia, że jakiekolwiek realne przeciwstawienie się propagandzie państwowej, skierowanej na całkowitą rusyfikację narodu białoruskiego, staje się bardzo trudne.
Swój szybki zwrot ku przeszłości sowieckiej Aleksander Łukaszenka zaczął od zdławienia wszystkiego, co przynajmniej w jakimś stopniu jest związane z obiektywną historią Białorusi i co może wzbudzać w Białorusinach dumę ze swojego kraju. Głównymi obiektami ataku stały się: język, historia i kultura.
Już w roku szkolnym 1995/1996 było można zaobserwować zmniejszenie liczby pierwszoklasistów, którzy pobierali naukę w języku białoruskim. Referendum 1995 roku wprowadziło drugi język państwowy - rosyjski. W przeddzień referendum telewizja państwowa wyświetliła film, który zupełnie zniekształcił historię współczesną. Myślą przewodnią był znak równości między Białoruskim Frontem Narodowym, główną siłą opozycji o charakterze patriotycznym, a faszyzmem hitlerowskim.
W roku szkolnym 1990/1991, czyli jeszcze przed rozpoczęciem białorusycyzacji szkoły średniej, w obwodzie grodzieńskim, do klas z białoruskim językiem nauczania zgłosiło się 43,6 % pierwszoklasistów. Pierwszego września 1999 roku do klas pierwszych z białoruskim językiem nauczania poszło 45,1 % dzieci, a do klas przygotowawczych - 37 %6. Tymczasem w latach 1991/1992 - 1994/1995 w języku białoruskim, w obwodzie grodzieńskim, pobierało naukę 80 % pierwszoklasistów.
W 1991 roku władze rozpoczęły realizację ustawy O językach w Białoruskiej SRR i stworzyły Państwowy Program Rozwoju Białoruskiego i Innych Języków Narodowych". Ustawa o odrodzeniu języków narodowych była najbardziej łagodna w porównaniu z innymi krajami postsowieckimi. Uwzględniała powrót do języka ojczystego w ciągu dziesięciu lat, zaczynając od klasy pierwszej.
Jednak po długim okresie polityki internacjonalizacji obywateli ZSRR, dla dużej liczby obywateli Białorusi, w tym narodowości białoruskiej, nagły zwrot w kierunku białorusycyzacji szkoły często był niezrozumiały. W wielu szkołach, gdzie wprowadzono język białoruski jako wykładowy, powstały konflikty administracji z rodzicami pierwszoklasistów. Najczęściej do grup inicjatywnych, które sprzeciwiały się nauce dzieci w języku białoruskim, należeli rodzice, którzy niedawno przyjechali na Białoruś (na przykład wojskowi). Czasem, dzięki nauczycielom, udawało im się zebrać podpisy pozostałych rodziców o przejściu klasy na język rosyjski jako wykładowy. Argumenty, które wykorzystywano to: nieperspektywiczność języka, brak kadr i pomocy metodycznych, co osłabiłoby poziom nauczania, a w rezultacie - szansę dostania się na studia wyższe itd.
Fakt, że b. dobra znajomość języka białoruskiego wśród nauczycieli nie była dostateczna (szczególnie w szkołach podstawowych i przedszkolach), nie może być argumentem przesądzającym.
Ówczesne władze Grodna - na czele z przewodniczącym miejskiego komitetu wykonawczego, a później przewodniczącym obwodowego komitetu wykonawczego, Siamionem Domaszem - podobnie podchodziły również do nauczania w językach innych narodowości. I tak w roku szkolnym 1990/1991 w dwunastu klasach języka polskiego uczono jako przedmiotu. We wrześniu 1991 roku w Grodnie po raz pierwszy zostały otwarte dwie klasy z polskim językiem nauczania, a w piętnastu klasach, w tym trzech pierwszych, języka polskiego uczono jako przedmiotu. Język polski poznawano także na zajęciach pozalekcyjnych i fakultatywnych.
W tym też okresie bardzo ważnym czynnikiem sukcesu białorusycyzacji była polityka, którą prowadził Instytut Doskonalenia Nauczycieli, odpowiedzialny za dokształcanie, doskonalenie i przekwalifikowanie nauczycieli. W większości mieli oni bezstronny stosunek do idei odrodzenia narodowego. Byli wśród nich również przeciwnicy rozpoczętej akcji, a przecież to oni mieli stać się ostoją białorusycyzacji.
Ciekawym jest fakt, że dzisiaj, kiedy likwidowane są klasy białoruskie, liczni nauczyciele, którzy kiedyś sprzeciwiali się wprowadzeniu do szkół języka białoruskiego, aktywnie sprzeciwiają się przejściu na rosyjski język nauczania. W podobny sposób zachowują się również dzieci z klas białoruskich, które zgodnie sprzeciwiły się temu. Dzieci same bronią języka ojczystego. Właśnie tego obawia się rząd Białorusi.
Nie posiadam szczegółowych danych dotyczących Grodna, ale tu sytuacja wygląda tragiczniej niż w obwodzie. W roku szkolnym 1999/2000 ani jedno dziecko nie rozpoczęło tu nauki w klasach przygotowawczych w ojczystym języku białoruskim. Tylko w jednej pierwszej klasie dzieci uczyły się w języku białoruskim, co wyniosło mniej niż 1 %. I to w mieście, gdzie 56,1 % to Białorusini.
Brak nauki w języku białoruskim w Grodnie prowadzi do dyskryminacji osób rozmawiających w tym języku. Staje się on językiem drugiej kategorii. Młodzi ludzie przyjeżdżający ze wsi, w których uczyli się i rozmawiali w języku ojczystym, w mieście nieuchronnie nabywają kompleksu, dystansującego ich od reszty. W takiej sytuacji starają się oni nie tylko rozmawiać po rosyjsku, ale nawet pozbyć się akcentu białoruskiego.
Niestety, wspomniana wyżej tendencja jest dostrzegalna również wśród studentów. Chociaż są wśród nich osoby, które rozmawiają po białorusku, to jednak identyfikacja z nimi jest trudna. Dzieje się tak dlatego, że propaganda państwowa wiąże posługiwanie się językiem białoruskim w życiu codziennym z przekonaniami politycznymi. W tej sytuacji młodzi ludzie, dopiero rozpoczynający swoją drogę życiową, częściej stają się konformistami, postępując tak jak większość, tzn. wyrzekając się języka białoruskiego.
Należy oddać szacunek ludziom, którzy nie zważając na nic, rozmawiają w swoim ojczystym języku. Są oni przeważnie aktywni społecznie, często należą do politycznych partii, ruchów i organizacji społecznych.
Na Białorusi dynamicznie rozwija się dzisiaj tak zwany trzeci sektor, czyli organizacje pozarządowe, który staje się realną siłą walczącą o zbudowanie obywatelskiego społeczeństwa. Najlepszym potwierdzeniem tego, że jest on rzeczywiście realną siłą może być dekret prezydenta Białorusi nr 2: O niektórych środkach uporządkowania działalności partii politycznych, związków zawodowych i innych stowarzyszeń społecznych, który zrównuje pod względem formalnym organizacje społeczne i partie polityczne.
Wróćmy do szkoły białoruskiej. Rokiem przełomowym był rok szkolny 1996/1997, dwa lata po wyborach pierwszego prezydenta Republiki Białoruskiej i rok po majowym referendum, które posłużyło za formalną podstawę do wytępienia języka białoruskiego.
W tym czasie, na fali społecznego protestu przeciwko powszechnej rusyfikacji, powstaje Towarzystwo Białoruskiej Szkoły. Propaganda państwowa przedstawiała tę organizację, jak i Towarzystwo Białoruskiej Mowy działające od 1989 roku, jako garstkę wojujących nacjonalistów, występujących przeciwko zjednoczeniu z bratnim narodem rosyjskim.
Ogromną pracę z rodzicami przeprowadzał i prowadzi do dziś Białoruski Front Narodowy "Odrodzenie". Polega ona na tym, że aktywiści chodzą przed rozpoczęciem roku szkolnego po domach i namawiają rodziców, aby składali podania z prośbą o naukę ich dzieci w języku białoruskim. Propaganda środków masowego przekazu powoduje jednak, że praca ta z każdym rokiem staje się coraz bardziej utrudniona.
Władze stale powołują się na niechęć rodziców, aby ich dzieci uczyły się w języku białoruskim, "zapominając" o tym, skąd bierze się ta niechęć. Interesujący jest fakt, że pomimo gorliwości władz, każdego roku dzięki staraniom BFN, w każdej szkole pojawia się kilka podań z prośbą o zorganizowanie nauki w języku białoruskim. Takie klasy jednak nie powstają, dzieci białoruskie najczęściej trafiają do różnych klas, przez co nie mają nawet możliwości obcowania ze sobą.
Najlepszym potwierdzeniem na to, że Białorusini wbrew zapewnieniom chcą uczyć się i znać język białoruski jest ostatni spis ludności z 1999 roku7. Wynika z niego, że procent mieszkańców obwodu grodzieńskiego, którzy wymienili język białoruski jako ojczysty, wzrósł o 4,5. W domu językiem białoruskim posługuje się 53,6 % ludności Grodzieńszczyźny. To w znacznej mierze jest oznaką protestu przeciwko polityce rusyfikacji.
Lecz wróćmy do kwestii przestrzegania praw mniejszości narodowych. Reżim "niejawnie" dzieli dzisiaj owe mniejszości na "naszych" i "nie naszych", tych, którzy włączają się do polityki integracji lub nie, na "zachodników" i "wschodników", tych, którzy są przychylni imperialnej idei "braterstwa słowiańskiego" lub też dalecy od niej.
Z przeprowadzonego wśród przedstawicieli mniejszości narodowych sondażu wynika, że za najważniejsze prawo uważają oni prawo do nauki dzieci w języku ojczystym, a także prawo do kultywowania religii i kultury narodowej. Omówmy pokrótce stan rzeczy w danych dziedzinach u różnych grup.
Rosjanie
Uprzywilejowaną mniejszością narodową, nawet w stosunku do Białorusinów, są u nas Rosjanie.
Historia świadczy, że wzrost liczby Rosjan, mieszkańców obwodu grodzieńskiego, daje się zauważyć po narodowowyzwoleńczych powstaniach lat 1830-1831, 1863-1864, a także w latach 1939-1941. Wówczas kierowano tu urzędników wszystkich szczebli w celu przeprowadzenia rusyfikacji, wzmocnienia prawosławia i walki "z przejawami nacjonalizmu". Generał-gubernator Murawiow mawiał: "Czego nie zrobi bagnet rosyjski, dokona szkoła rosyjska".
Obecnie obwód zamieszkuje 119200 Rosjan, czyli 10,1 % ogólnej liczby mieszkańców. Pod względem liczebności zajmują oni trzecie miejsce, po Białorusinach i Polakach. 14 czerwca 1995 roku został utworzony miejscowy oddział Stowarzyszenia Rosyjskiego. 15 czerwca 1995 roku zostało utworzone centrum "Rosyjski Styl". Przedstawiciele stowarzyszenia rosyjskiego biorą udział w świętach narodowych, organizują wycieczki dla dzieci, odpoczynek w sanatoriach obwodu smoleńskiego, zapraszają na występy do Grodna zespoły z różnych miast Rosji.
Obywatele Białorusi, którzy uznają siebie za przedstawicieli rosyjskiej mniejszości, nie mają żadnych problemów z nauką dzieci w języku ojczystym, wyznaniem i kultywowaniem religii prawosławnej. Co więcej, media w różny sposób propagują i wywyższają masową kulturę rosyjską. Język rosyjski zaczął panować w urzędach państwowych, telewizji, radiu, wydawnictwach, szkołach, na uczelniach. Podobna polityka często powoduje niechęć Białorusinów oraz innych mniejszości narodowych do Rosjan.
Tatarzy
Mniejszość tatarska zwarcie zamieszkuje w Iwju, Nowogródku, Mirze i Lidzie. W Nowogródku istnieje meczet, co pozwala Tatarom kultywować tradycje religijne, a nauka języka odbywa się w szkole miejscowej.
Po raz pierwszy Tatarzy zjawili się na ziemi grodzieńskiej w XIV wieku. Byli to zwolennicy chana Tochtamysza, którzy uciekli ze Złotej Ordy po porażce w wojnie domowej. Książę Witold przyjmował uciekinierów na służbę wojskową. Oprócz tego w Wielkim Księstwie Litewskim osiedlono setki wziętych do niewoli Tatarów krymskich i Karaimów, którzy później weszli w skład gwardii wielkoksiążęcej. Wzięli oni aktywny udział w bitwie grunwaldzkiej. Jeszcze w XVI stuleciu Tatarzy przeszli na język białoruski. Jednak modlili się w języku arabskim i czagatajskim.
Obecnie Białoruś zamieszkuje około 12 tysięcy Tatarów. Utworzono kulturalno-oświatowe stowarzyszenie "Al-Kitab". Jest wydawany kwartalnik "Bajram".
Obwód grodzieński zamieszkuje 2155 Tatarów, czyli 0,2 % mieszkańców. Pierwsze stowarzyszenie narodowe zostało utworzone w lipcu 1989 roku. W roku 1990 wyodrębniło się z niego islamskie centrum kulturalne. W kwietniu 1991 roku powstało Grodzieńskie Centrum Kultury Tatarskiej. Tatarzy mają swój zespół "Kicz-Ituru". Istnieje organizacja religijna. W Grodnie jest planowana budowa meczetu. Teraz wierzący jeżdżą modlić się do wsi Bohoniki, w okolicach Białegostoku.
Do wojny na terenie Białorusi Zachodniej było 19 meczetów, m.in. w Mirze, Lachowiczach, Klecku, Słonimiu, Nowogródku, Iwju . W roku 1997 ponownie rozpoczął pracę meczet w Nowogródku. Rada Najwyższa przyjęła postanowienie o odbudowie trzech meczetów obwodu, w tym najstarszego w Europie, we wsi Dołbuciszki (rejon smorgoński), wybudowanego w roku 1557.
Ukraińcy
W obwodzie grodzieńskim mieszka 21166 Ukraińców, czyli 1,8 % ogółu mieszkańców.
Sytuacja mniejszości ukraińskiej jest podobna do sytuacji Tatarów, z jedną tylko różnicą, że nie zamieszkują oni zwarcie. W Grodnie Ukraińcy mają swoje stowarzyszenie "Barwinek", które zajmuje się organizacją imprez kulturalnych. Stowarzyszenie powstało w 1997 roku, w skład których wchodzi 30 osób.
Znacznie bardziej skomplikowana jest sytuacja polskiej, litewskiej i żydowskiej mniejszości. Przy czym na przykład sytuacja polskiej mniejszości narodowej diametralnie różni się od rosyjskiej, ale nie jest też podobna do sytuacji Ukraińców i Tatarów. Organizacje polskiej mniejszości starają się wyjednać u władz, aby dzieci uczyły się języka polskiego nie tylko w szkołach niedzielnych, lecz również w ogólnokształcących. Polaków w obwodzie grodzieńskim jest przecież dwa razy więcej, niż wszystkich pozostałych mniejszości razem wziętych.
Poniższe sprawozdanie świadczy o tym, że właśnie idea szkół narodowych jest absolutnie nie do przyjęcia dla władz Białorusi. W tej kwestii daje się zauważyć największą ilość naruszeń związanych z prawami mniejszości narodowych.
Polacy
Polacy, wraz z Białorusinami i Litwinami, od zawsze zamieszkiwali tereny Grodzieńszczyzny. Ludność polska napływała tu już od X wieku z Nadwiśla i Mazur. Jeszcze bardziej intensywne zasiedlanie tych ziem nastąpiło po unii krewskiej w XIV-XV wiekach. Po unii lubelskiej kultura polska szerzyła się tu z żywiołową siłą. Osiedlały się tu liczne rodziny szlachty polskiej.
W latach 1939-1950, w czasach represji stalinowskich, wywieziono na Sybir około 600 tysięcy Polaków. Dodatkowo 500 tysięcy, zgodnie z radziecko-polską umową, wyjechało do Polski. Spis ludności 1989 roku ustalił, że na Białorusi mieszka 418 tysięcy Polaków, z czego 13,3 % uznało za język ojczysty - polski.
Zgodnie z danymi ostatniego spisu ludności, przeprowadzonego w 1999 roku, mniejszość polska w obwodzie grodzieńskim liczyła 294 tysiące osób, tj. 24,8 % ludności obwodu.
Jest to druga (liczbowo) nacja po Białorusinach. Ponad dziesięć lat temu powstał Związek Polaków na Białorusi, który liczy dziś około 30 tysięcy członków. Stworzono ponad 50 zespołów amatorskich. Wydawana jest gazeta "Głos znad Niemna". Zbudowano dwie szkoły.
Opis sytuacji przestrzegania praw polskiej mniejszości narodowej opiera się na dokumentach korespondencji Związku Polaków na Białorusi z władzami obwodowymi i kierownictwem Republiki w latach 1997-1999. Naruszenia w interesującej nas dziedzinie są permanentne i bardzo często biorą początek w roku 1997, a nawet rok wcześniej. Związane jest to z tym, że właśnie po referendum 1996 roku kierownictwo RB rozpoczęło zmasowany atak nie tylko na wszystko, co jest związane z językiem białoruskim, kulturą i historią, ale też ograniczeniem praw mniejszości narodowych.
Podstawowym problemem polskiej mniejszości narodowej jest to, że zarówno władze republikańskie jak i lokalne nie realizują prawa do nauki dzieci w języku ojczystym. Poczynając od roku 1948 do roku 1988 na Białorusi nie było nie tylko polskich szkół, ale nawet szkoły, w której nauczano by języka polskiego. Od 1988 roku, pod wpływem aktywistów Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego im. Adama Mickiewicza, którzy zachęcali rodziców, aby składali podania z prośbą o wprowadzenie języka polskiego jako przedmiotu, władze zaczęły organizować naukę języka polskiego w szkołach, ale robiły wszystko, żeby jego nauka ograniczała się do kółek i fakultetów. Ta tendencja ma miejsce również dzisiaj. Tak na przykład odpowiedź odmowna, dotycząca budowy szkoły w Nowogródku powołuje się na to, że w mieście istnieją kółka "Uczmy się języka polskiego".
Od 1988 roku Związek Polaków na Białorusi (najbardziej znacząca organizacja mniejszości polskiej) prowadził aktywne rozmowy z władzami Grodna i Republiki, dotyczące budowy polskich szkół w Grodnie, gdzie mieszka ponad 60 tysięcy Polaków. Na spotkaniu, które odbyło się w 1994 roku, pomiędzy kierownictwem Związku Polaków na Białorusi a premierem Kiebiczem, została podpisana umowa, zgodnie z którą w Grodnie miały być wybudowane dwie szkoły, jedna kosztem strony polskiej, druga kosztem strony białoruskiej. Po objęciu władzy przez Aleksandra Łukaszenkę został powołany nowy rząd i ZPB otrzymał pisemną odmowę wykonania zobowiązań, które przyjął na siebie rząd białoruski. Motywowano to brakiem środków finansowych. Oprócz tego, władze można posądzić o próby umyślnego przeszkadzania w budowie polskiej szkoły w Wołkowysku. Po otrzymaniu wszystkich potrzebnych pozwoleń od władz białoruskich, Wołkowyski Miejski Komitet Wykonawczy postawił jeszcze jeden warunek dotyczący tym razem rekonstrukcji kotłowni. Należy wziąć pod uwagę fakt, że w Grodnie i Wołkowysku polskie szkoły zostały wybudowane za pieniądze rządu polskiego. Po podpisaniu umowy na budowę i wydzieleniu na ten cel finansów przez rząd polski, władze wołkowyskie postawiły pod znakiem zapytania całą budowę. Budowę zaczęto dopiero po wyrażeniu zgody przez ZPB na rekonstrukcję (wartość rekonstrukcji to 100000 USD).
Takie zachowanie władz daje podstawy do przypuszczenia, że umyślnie nie spełniają one swoich zobowiązań, naruszając prawo mniejszości polskiej do nauki w języku ojczystym, żeby nie dopuścić do narodowego odrodzenia Polaków. Potwierdzeniem tego, że przeciwstawianie się władz odrodzeniu Polaków jest popierane przez państwową politykę, może być wypowiedź deputowanego Zgromadzenia Narodowego Kostiana, w której otwarcie nazwał on Polaków obywatelami drugiej kategorii, ponieważ przeszkadzają procesom integracyjnym z Rosją. Polacy na Białorusi, według słów deputowanego, to "piąta kolumna, która w każdej chwili może zdradzić naród białoruski".
Począwszy od roku 1996 do dzisiaj władze Brześcia i Nowogródka, a także Grodna odmawiają ZPB budowy szkół polskich na koszt ZPB.
Grupa rodziców-inicjatorów zebrała 3067 podpisów pod apelem do prezydenta Republiki Białorusi, w którym wyraża zaniepokojenie faktem, że nie rozstrzygnięto pytania dotyczącego budowy szkoły z polskim językiem wykładowym na osiedlu Wiszniewiec w Grodnie, oraz że "w ciągu ośmiu lat nie został wydany żaden podręcznik dla klas II-VIII". Odpowiedzi na apel nie było.
W Nowogródku władze robią wszystko, aby zlikwidować naukę w języku polskim, co też udało się uczynić z klasą pierwszą (1997/1998) jednej z nowogródzkich szkół. Realizowane to jest za pomocą nacisków na rodziców, których straszy się zwolnieniem z pracy, za pośrednictwem środków masowego przekazu, które próbują udowodnić brak perspektyw takiej nauki oraz żądając od rodziców dzieci, które rozpoczęły naukę w języku polskim, udowodnienia ich pochodzenia polskiego, co jest poważnym naruszeniem praw człowieka.
Ale najbardziej skomplikowaną kwestią pozostaje budowa szkoły polskiej w Nowogródku. Od czterech lat ZPB próbuje otrzymać pozwolenie od lokalnych władz na budowę szkoły z polskim językiem wykładowym. Z początku władze motywowały odmowę brakiem środków w budżecie miejskim oraz małą ilością obywateli polskiej narodowości zamieszkujących Nowogródek - 5,3 %.
W tej sprawie zwracano się do władz lokalnych i centralnych, w tym do prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Bezskutecznie. Przeprowadzono też pikietę. Za jej zorganizowanie, w marcu 1999 roku, prezes ZPB Tadeusz Gawin został ukarany sumą 115000000 rubli, która wtedy przekraczała jego dochód roczny.
3 marca 1999 roku ZPB zwrócił się do sądu rejonu nowogródzkiego z powództwem, w którym prosił o uchylenie postanowienia dotyczącego odmowy budowy szkoły i niecelowości otwarcia pierwszych klas z polskim językiem nauczania. Decyzja sądu nie zadowoliła ZPB.
Prawa polskiej mniejszości narodowej są naruszane w miejscowości Werenowo, gdzie mieszka około 80 % Polaków. Niby to z przyczyn gospodarczych zostały zlikwidowane dwie klasy: jedna z polskim językiem wykładowym, druga z językiem polskim jako przedmiotem. Prezes Werenowskiego Rejonowego Oddziału ZPB zwrócił się do władz z prośbą o zachowanie klas polskich i zobowiązał się przejąć na swoją organizację społeczną wszystkie wydatki związane z nauką dzieci. Rodzice napisali listy, zawierające podobną prośbę do przewodniczącego Werenowskiego Rejonowego Komitetu Wykonawczego i przewodniczącego Grodzieńskiego Obwodowego Komitetu Wykonawczego, w których oświadczyli, że nie puszczą dzieci do szkoły dopóki postulat, nie zostanie rozstrzygnięty pozytywnie. Działania rodziców i działaczy ZPB nie przyniosły żadnych rezultatów. Co więcej, władze nawet nie odpowiedziały na listy.
W Lidzie władze zabroniły tworzenia klas z polskim językiem nauczania, motywując odmowę podobnie jak w Nowogródku.
Bezczynność Ministerstwa Edukacji Narodowej w dziedzinie opracowania państwowego programu nauki w języku ojczystym, a także fakt, że na Białorusi nie są wydawane podręczniki i pomoce dydaktyczne w języku polskim, można uznać za ograniczanie prawa do nauki w języku ojczystym. W tej sprawie ZPB zwrócił się do przewodniczącego Państwowego Komitetu ds. Religii i Narodowości. Bezskutecznie.
Na zjeździe ZPB, w 1997 roku, przyjęto odezwy do rządu informujące o sytuacji nauczania religii, została sformułowana też prośba dotycząca budowy przedszkoli i szkół z polskim językiem nauczania. W odpowiedzi ZPB otrzymał pisemne ostrzeżenie Ministerstwa Sprawiedliwości Republiki Białoruskiej, które informowało, iż odezwy te naruszają ustawodawstwo RB. ZPB w odpowiedzi uzasadnił, że odezwy te odwołują się do praw, które są zapewnione w ustawach państwowych.
Ostatnio władze nie dają zgody na przyjazd nauczycieli z Polski w celu nauczania języka polskiego.
Na Białorusi mieszkają obywatele RB, byli żołnierze Armii Krajowej, którzy walczyli z faszyzmem podczas drugiej wojny światowej. Nie zostali oni uznani za kombatantów państwowych i z tego powodu są pozbawieni ulg, które należą się uczestnikom wojny. Przy tym są jedynymi osobami z koalicji antyhitlerowskiej pozbawionymi owych ulg. Żołnierze wojny obronnej, którą prowadziła Polska w 1939 roku, mają statut kombatantów, lecz także są pozbawieni ulg.
Związek Polaków prowadzi aktywną korespondencję z organami OBWE, w tym z przewodniczącym Grupy Obserwacyjno-Konsultacyjnej OBWE w Mińsku, a także skierował list do Komisarza Naczelnego ds. Mniejszości Narodowych OBWE w Hadze.
Litwini
Obwód grodzieński posiada długą granicę z Litwą, lecz Litwinów w obwodzie jest niedużo. Dwie litewskie parafie skupiają 25 wsi. Dzieci Litwinów mieszkających w Grodnie uczą się języka litewskiego w szkole niedzielnej.
Zgodnie ze spisem ludności przeprowadzonym w 1999 roku, mniejszość litewska na Grodzieńszczyźnie liczy 2964 osoby, czyli 0,2 % ogólnej liczby mieszkańców obwodu.
Stowarzyszenie Litwinów Grodzieńszczyzny "Tewine" powstało w 1995 roku. Głównym jego zadaniem jest działalność oświatowa. Litwini mają w obwodzie grodzieńskim dwie szkoły z narodowym językiem nauczania powstałe na początku lat 90.: szkołę średnią w miejscowości Rymdziuny (rejon ostrowiecki) i we wsi Pelasa (rejon werenowski).
Prezes obwodowego oddziału "Tewine" Algimantas Dirginczus wymienia następujące problemy w działalności towarzystwa, które powstają, jego zdaniem, z winy władz i naruszają prawa mniejszości litewskiej: brak kadry pedagogicznej, nieokreślone prawnie położenie szkoły i Centrum Kultury Litewskiej w Rymdziunach, trudności związane z wynajęciem pomieszczeń dla szkół niedzielnych. Do tej pory Ministerstwo Edukacji Białorusi nie opracowało regulaminu działania szkół niedzielnych, chociaż "Tewine" niejednokrotnie zwracało się z tą prośbą. List instrukcyjno-metodyczny O organizacji w Republice Białoruskiej nauki dzieci, które należą do mniejszości narodowych mówi o szkołach, w których zajęcia przeprowadzane są w czasie wolnym, jednak nie określa konkretnie jakie kółka można zakwalifikować jako taką szkołę.
Jeśli chodzi o kadrę pedagogiczną szkół regionu litewskiego, prezes "Tewine" uważa, że władze umyślnie kierują do tych szkół nauczycieli słabo przygotowanych, poprzez co obniżają poziom nauki w szkołach narodowych. Na Białorusi nie ma żadnej uczelni wyższej z wydziałem filologii litewskiej, a w Narodowej Akademii Nauk nie ma nawet oddziału lituanistyki. Rejonowe Oddziały Edukacji, mimo że uzgadniają kandydatury nauczycieli z przedstawicielami organizacji, która broni interesów mniejszości narodowej na Białorusi, to i tak wydają postanowienia najczęściej na niekorzyść organizacji. Przedstawiciele władz swą niechęć do nauki dzieci w takich szkołach argumenują niskim poziomem nauczania8.
Poważnym problemem dla stowarzyszenia "Tewine" jest nieokreślony statut prawny Centrum Kultury Litewskiej w Rymdziunach. Sprawa w tym, że budowę rozpoczęto w czasach Związku Radzieckiego, kiedy na prawo własności nie zwracano uwagi. Początkowo finansować budowę miała strona białoruska, a budować i zaopatrywać w materiały budowlane - litewska9. Później strona litewska sama zaczęła finansować tę budowę. Strona białoruska nie partycypowała w kosztach budowy centrum (inwestycje Litwy są oceniane na około 10 mln litów, mniej więcej 2,5 mln USD), ale powołała dyrekcję jego budowy. Władze rejonu ostrowieckiego zwracały się do strony litewskiej z propozycją pertraktacji na temat statusu prawnego centrum, jednocześnie nalegając na wstrzymanie budowy. Litwa przystąpiła do pertraktacji, ale budowy centrum nie zaprzestała.
18 lipca 1995 roku w Mińsku odbyła się rozmowa między premierem Republiki Litewskiej A. Szlażawiczusem i premierem Republiki Białoruskiej M. Czyhirem, podczas której ustalono, że właścicielem centrum będzie Republikańskie Zjednoczenie Litwinów na Białorusi.
2 lipca 1996 roku powstała grupa robocza ekspertów zajmujących się rozpracowywaniem mechanizmu funkcjonowania Litewskiego Centrum Kulturalno-Oświatowego.
Rodzi się poważne pytanie, czy w budynku powstającej szkoły Litewskiego Centrum zostanie umieszczona także średnia szkoła białoruska. Trzeba zrozumieć, że w szkole z narodowym językiem nauczania obecność klas z innymi językami osłabia wyniki nauki, ponieważ dzieci na przerwach i w rozmowach używają języka zrozumiałego dla wszystkich. Tym bardziej, że w protokole mówi się o szkole białoruskiej, a faktycznie w tej szkole językiem nauczania jest rosyjski10.
Powstał problem połączenia dwu szkół i utworzenia wspólnej szkoły z białoruskim i litewskim jako językami nauczania. Początkowo połączenie było planowane na 1 września 1999 roku, ale dzięki protestom wspólnoty litewskiej do tej pory do niego nie doszło.
We wspólnym protokole Ministerstwa Edukacji i Republiki Litewskiej z dnia 2 lipca 1996 roku czytamy o pozytywnym doświadczeniu girskiej szkoły, gdzie z powodzeniem współpracują pedagodzy i uczniowie szkoły litewskiej i rosyjskiej. Dalej w protokole czytamy, że tę pozytywną pracę szczególnie wspierały kierownictwo rejonowego komitetu wykonawczego, lokalne kuratorium oświaty oraz kierownictwo kołchozu "Rasswiet". Na tle pochwał władz lokalnych dziwnym wydaje się fakt, że w rządowej gazecie "Sowietskaja Białarusija" ukazał się artykuł, w którym mniejszości litewskiej zarzuca się to, że szkoła w Rymdziunach ma autobus, dar rządu litewskiego, którym dzieci są dowożone do szkoły, a białoruskie dzieci do szkoły docierają pieszo. Niepojęte, dlaczego władze nie rozstrzygnęły kwestii dowozu dzieci innych narodowości do szkoły (litewski autobus nie nadaje się do tego ze względów technicznych), a posłużyły się artykułem w centralnej gazecie, siejącym niechęć do mniejszości litewskiej.
Punkt 7 protokołu mówi o tym, że dyrektor i kadra pedagogiczna szkoły są powoływani z uwzględnieniem opinii republikańskiej wspólnoty białoruskich Litwinów. Gdy doszło do obsadzania stanowisk, dyrektorem szkoły został człowiek zupełnie nieznany wspólnocie litewskiej, która nalegała na mianowanie pedagoga z girskiej szkoły, mającego doświadczenie w pracy z litewskim językiem nauczania. Kilka miesięcy później na żądanie miejscowych Litwinów dyrektor został zwolniony za pijaństwo. Wątpliwe, żeby taka polityka kadrowa władz lokalnych doprowadziła do polepszenia sytuacji nauczania w języku mniejszości narodowej.
Za pogwałcenie praw mniejszości narodowych11 Algimentas Dirginczius uważa dekret prezydenta Republiki Białoruskiej O niektórych środkach uregulowania działalności partii politycznych, związków zawodowych oraz innych stowarzyszeń społecznych. To, że prezydent reguluje działalność partii politycznych i organizacji społecznych jednym dekretem jest z prawnego z punktu widzenia, niedopuszczalne.
Postanowieniem Wydziału Sprawiedliwości Grodzieńskiego Obwodowego Komitetu Wykonawczego ponowna rejestracja "Tewine" została odroczona. Tak jak w przypadku Związku Polaków na Białorusi, zażądano zmiany punktu statutu o konieczności obrony praw Litwinów. Słowo "Litwini" w zadaniach statutowych zmieniono na słowo "członkowie", co oznacza, że "Tewine" może bronić tylko interesów swoich członków, a nie Litwinów.
Ponieważ głównym zadaniem stowarzyszenia "Tewine" jest działalność oświatowa, przy stowarzyszeniu działają stałe szkoły niedzielne, gdzie języka litewskiego, historii i kultury Litwy uczą się nie tylko dzieci, ale i dorośli, niemający innej możliwości nauki. Żadnej pomocy, z wyjątkiem zwolnienia z czynszu dzierżawnego za pomieszczenia stowarzyszenia w Grodnie, ze strony władz obwodowych i centralnych mniejszość litewska nie otrzymuje. W Werenowie za korzystanie z pomieszczeń miejscowej szkoły przez szkołę niedzielną, jej administracja, z polecenia Werenowskiego Rejonowego Komitetu Wykonawczego, żąda opłat za czynsz dzierżawny12. Jedynym, według prezesa "Tewine", człowiekiem przychylnym był kierownik rejonowego działu oświaty. Ale po konflikcie, związanym z likwidacją klas polskich, w obronie których stanął, został pozbawiony jakichkolwiek uprawnień w rozwiązywaniu kwestii mniejszości narodowych13, a po pewnym czasie został zwolniony z zajmowanego stanowiska.
Żydzi
Masowe osadnictwo żydowskie na Grodzieńszczyźnie rozpoczęło się w XIV wieku, kiedy w Europie Zachodniej zaczęły się prześladowania Żydów. Znaleźli oni schronienie w Wielkim Księstwie Litewskim. Pierwsze towarzystwa w Grodnie powstały pod koniec XIV wieku. Istniały żydowskie seminaria duchowe (jeszyboty) w Wołożynie i Mohylewie, akademia talmudyczna (jesziwa) w Mirze. W Grodnie, w 1578 roku, a w Słonimiu, w 1642 roku, zbudowano murowane synagogi.
Od drugiej połowy XVI wieku można zaobserwować intensywną migrację Żydów z Niemiec i Polski. Wtedy Żydzi zaczęli zajmować znaczące miejsce w etnicznej strukturze ludności Księstwa.
Po zaborze tych ziem przez Rosję, tereny te zostały ogłoszone "granicą osiadłości". Rząd carski w 1794 roku zabronił Żydom wyjeżdżać stąd do innych miejsc, na przykład do Moskwy czy Petersburga. W przededniu pierwszej wojny światowej ludność żydowska w miastach i miasteczkach Grodzieńszczyzny stanowiła często 50-60 %.
W latach 20. XX wieku jidysz był jednym z czterech języków państwowych BSRR. W latach wielkiej wojny ojczyźnianej zginęło 300 tysięcy Żydów. Jeżeli w 1926 roku stanowili oni 8,2 % ludności Republiki, to w 1959 roku - tylko 1,8 %. Obecnie na Białorusi mieszka około 112 tysięcy Żydów, czyli niewiele ponad 1 %. Trwa ich emigracja.
Wielu Żydów, którzy opuścili Białoruś, zyskało międzynarodową sławę: Salomon Majman (Heiman), klasyk literatury żydowskiej Medle Mojher-Sforim, twórca esperanto Ludwik Zamenhof, malarz Mark Chagall, klasyk białoruskiej literatury Zmitrok Biadula (Samuel Pławnik), pisarz-fantasta Ajzek Azimow, pierwszy prezydent Izraela Chaim Weizmann, premier tego państwa Golda Meir, fizyk-chemik Witalij Goldański, grodzieński poeta Leib Najdus.
Teraz w obwodzie mieszka 937 Żydów, czyli 0,1 %, z czego większość w Grodnie. Powstało Obwodowe Stowarzyszenie Kultury Żydowskiej im. Leiba Najdusa (zmarł w Grodnie w 1918 roku, w wieku 28 lat; autor zbiorów O przyrodzie, Arabeski litewskie, Melodie intymne, Mój naród). W maju 1997 roku powstała organizacja charytatywna "Chesed Nochum". Przy niej działa szkoła niedzielna, w której wykłada się język hebrajski, działa zespół muzyczny dla dorosłych oraz zespół młodzieżowy "Freilachs".
Charakterystykę sytuacji żydowskiej mniejszości narodowej należy rozpocząć od wypowiedzi prezesa Wspólnoty Żydowskiej im. L. Najdusa w Grodnie Grigorija Chasida: "Zazdroszczę Polakom ich problemów związanych z budową szkół polskich i nauką dzieci języka". Te słowa, jak żadne inne, określają sedno kwestii żydowskiej w naszym obwodzie. Przy tak nieznacznej liczbie Żydów nie może być mowy o otwarciu klas z narodowym językiem nauczania lub o jakimkolwiek nauczaniu języka. Przed drugą wojną światową w Grodnie istniało kilka szkół żydowskich.
Nadal trwa masowa migracja Żydów z Białorusi. Według danych ostatniego spisu ludności, liczba Żydów w ciągu 10 lat zmniejszyła się o 57,6 %, czyli ponad dwukrotnie.
Działalność wspólnoty koncentruje się przede wszystkim na przedsięwzięciach kulturalnych i na organizowaniu zajęć w szkole niedzielnej. Pomieszczenie stowarzyszenia jest dzierżawione od Miejskiego Komitetu Wykonawczego po obniżonej cenie. Jest to jedyne wsparcie ze strony władz.
Z inicjatywy Wspólnoty w Grodnie będzie wzniesiony pomnik na miejscu cmentarza żydowskiego, gdzie władze radzieckie w latach 50. zbudowały miejski stadion. Na początku władze nie pozwalały na wzniesienie pomnika, lecz niedawno uzyskano zgodę. Niestety, Wspólnota nie ma środków na realizację projektu.
Stowarzyszenie im. L. Najdusa planuje stworzyć w przedszkolu grupę dla dzieci żydowskich. Otrzymano na to zgodę, ale nie udzielono żadnej pomocy materialnej, bez której w rzeczywistości realizacja tych planów jest niemożliwa.
Niebezpieczeństwo, zdaniem prezesa Chasida, dla wszystkich mniejszości narodowych stanowi eksportowany na Białoruś w ostatnich czasach ruch faszystowski, który może być wykorzystany do pogarszania sytuacji w życiu społecznym, związanym z odrodzeniem ruchów narodowych14.
Działalność faszystowskiej organizacji "Rosyjska Narodowa Jedność" jest odnotowywana w większości dużych miast państwa.
Także dekret prezydenta o ponownej rejestracji organizacji społecznych oceniany jest jako przeszkoda w normalnym funkcjonowaniu Wspólnoty.
Przypisy:
1 Dane ze spisu ludności 1989 roku.
2 Patrz: Eugeniusz Mironowicz: Białoruś. Białystok 1999.
3 Wtedy wbrew prawu została rozwiązana Rada Najwyższa trzynastej kadencji.
4 Wypadki te opisywano w gazecie polskiej mniejszości narodowej "Głos znad Niemna".
5 Jeśli chodzi o oskarżenia Zachodu, rząd nie przebiera w środkach, posługując się często kłamstwem. 19 października 1999 roku szef administracji prezydenckiej oskarżył Zachód o dostarczanie środków na to, aby "łamać, kruszyć i podpalać", a nie "na lekarstwa". Ambasador Stanów Zjednoczonych zażądał wyjaśnień i przypomniał, że USA w 1999 roku przekazały Białorusi 15000000 USD pomocy humanitarnej, z tego 5 800000 na wyposażenie medyczne.
6 W związku z reformą szkolnictwa średniego.
7 Dane spisu ludności obwodu grodzieńskiego.
8 Podobne zdanie mają przedstawiciele polskiej mniejszości narodowej.
9 Na początku lat 90. na Białorusi odczuwalny był deficyt materiałów budowlanych, które wbrew prawom rynku trudniej było znaleźć niż opłacić.
10 Według słów A. Dirginczusa.
11 Liderzy większości organizacji pozarządowych na Białorusi mają podobne zdanie.
12 Znamienne jest to, że w Werenowie problemy mają nie tylko Polacy, będący tam większością, lecz i Litwini, co potwierdza obiektywność opisywanych problemów.
13 Były kierownik werenowskiego kuratorium jest także prezesem miejscowego oddziału ZPB.
14 Aktywiści ruchu faszystowskiego w Grodnie napadli na siedzibę Białoruskiego Frontu Narodowego, bijąc przy tym znajdujących się tam ludzi.
Krasnogruda nr 12, Sejny 2000, Pogranicze.