zbyt lekki dla głębokości,
zbyt ciężki dla wysokości,
zbyt zwarty, by wyruszać w jakąkolwiek stronę...
Oto moja lewa ręka, oto - prawa...
Rzucam ziarno w glebę - i z niego wyrasta drzewo:
na jednej jego gałęzi jest słońce,
na drugiej - księżyc,
rozświergotane ptaki ze wszystkich krańców świata śpiewają na nim swoje pieśni i urządzają gniazda.
Tu mój zachód i tu mój - wschód.
Bezmiar
Pół życia wędruję w świat, pół życia - powracam z niego,
pół życia piszę na drodze swoje imiona,
pół życia - ścieram, co napisałem,
pół życia pnę się z ziemi ku niebu, pół życia - wrastam w ziemię:
i coraz mniej we mnie siebie samego, i coraz więcej bezmiaru.
W kręgu
Świat w milczeniu pyta mnie, dokąd zmierzam.
Ale czy znam swój ostateczny cel?
Sprawdzam tylko to, co potrafię, czego wymaga ode mnie życie:
spragniony - piję wodę,
głodny - spożywam chleb,
zmęczony - odpoczywam,
wypoczęty mknę do przodu - aby znaleźć się na własnych ścieżkach.
Jestem w kręgu, gdzie słowo szuka Słowa, a człowiek - Człowieka.
***
Mówię wsłuchując się w samo mówienie: co w nim?!
Patrzę wpatrując się w samo patrzenie: co w nim?!
Myślę wmyślając się w samo myślenie: co w nim?!
Obok mnie, z lewej strony, stąpa drapieżne zwierzę, z prawej - bezbłędny robot,
z przodu skrzy się słońce,
z tyłu cień czernieje.
Im bardziej jestem samotny, tym bardziej należę do wszystkich,
im bardziej jestem niepowtarzalny, tym więcej jest we mnie powtórzeń,
im bardziej jestem nieśmiertelny,
tym bardziej otwarty dla śmierci,
im bardziej wiekowy, tym młodszy.
Mierzy człowieka swoją miarą ziemia
i odwrotną - niebo, i miarą podwójną
mierzy sam siebie człowiek.
Zwierzę zerka na mnie swym groźnym
okiem, a robot wymienia jedną po drugiej
liczby, to odejmując ode mnie, to dodając
do mnie sumę zwierzęcia i sumę samego siebie...
Ja - słowo, które uczy się mówić,
myśl - która uczy się myśleć,
życie - które uczy się żyć.
Leśna droga
Jedziemy furmanką z Teodorkiem Brodatym po dawnej leśnej drodze.
Powyłaziły z ziemi gruzłowate korzenie, jak czyjeś krzyki i narzekania.
Teodorek Brodaty opowiada o tym, jak dużo tu zmieniło się w ciągu stuleci:
jak ludzie przejmowali się ludźmi,
jak ludzie okradali ludzi,
jak ludzie zabijali ludzi...
- Wiem niewiele - powiada - mało,
ale wszystko, co tu było, do najmniejszego
drobiazgu, wyjdzie na jaw na sądzie,
na tym sądzie ostatecznym, kiedy ważyć
będą nasze dusze.
Ci, których doganiamy - mężczyźni,
dzieci, młódki, podlotki, starcy - proszą
nas, byśmy ich podwieźli - i zabieramy ich,
gdyż wszyscy, ktokolwiek jest na tej drodze,
nie są nam obcy, ale na swój sposób bliscy.
Furmanka kołysze się w koleinach, turkocze na korzeniach,
Teodorek Brodaty ściąga lejce i pogania konia...
Siedząc w ścisku całą gromadą
jedziemy po dawnej leśnej - ludzkiej! -
drodze, jedziemy na sąd ostateczny.
Krasnogruda nr 12, Sejny 2000, Pogranicze.