Komunizm, nazizm i lalka Barbie

Komunizm, nazizm i lalka Barbie

Bez wątpienia Europeana Patrika Ourednika przynależą do tzw. epoki felietonu, którą we wprowadzeniu do, powstałej w czasie II wojny światowej, "Gry szklanych paciorków" obwieścił Hermann Hesse. Niejaki Plinius Ziegenhals, historyk literatury, na którego autorytet powołuje się Hesse, postawił w swoim czasie tezę, że autorami w tzw. epoce felietonu będą profesorowie wyższych uczelni, dzięki którym rozkoszować się będziemy mogli dziełami w rodzaju: "Fryderyk Nietzsche a moda damska około 1870 roku" czy też "Ulubione potrawy kompozytora Rossiniego" lub "Rola piesków pokojowych w życiu wielkich kurtyzan".

Patrik Ourednik - mieszkający we Francji czeski pisarz, a ponadto wykładowca uniwersytecki i trener szachów w jednej osobie - poszedł dalej. Tematem swojej książki, utrzymanej jak najbardziej w poetyce felietonu, uczynił dzieje Starego Kontynentu w ciągu ostatniego stulecia, o czym świadczy prosty jak drut podtytuł: "Zwięzła historia XX wieku". Mamy prawo zatem sądzić, że w tej, liczącej niespełna 125 stron, pracy znajdziemy wszystko, co wiedzieć powinniśmy i o Europie, i o XX wieku. I rzeczywiście, znajdujemy. Tyle tylko, że jest to wiedza niepokojąco lekka, łatwa i przyjemna.

Ano właśnie. Biada temu, kto - zgodnie z obiegowym mniemaniem, że narrator opowieści to porte parole samego pisarza - utożsami głos Ourednika z głosem tego, kto snuje gawędę zatytułowaną "Europeana". Kim jest ten, kto przedstawia "zwięzłą historię XX wieku"? Inteligentem? Czy może półinteligentem? A może nawet ćwierćinteligentem? Tak czy inaczej, to ktoś, kto wiedzę czerpie wyłącznie z kolorowych czasopism, w których informacje o wojnie i pokoju sąsiadują z rewelacjami z życia gwiazd rock and rolla i futbolu, a także z programów radiowych i telewizyjnych przedzielanych, urągającymi zdrowemu rozsądkowi, spotami reklamowymi.

Narrator Ourednika to mądry głupiec i głupi mędrzec jednocześnie. Ktoś, komu się wydaje, że wie wszystko, że pozjadał wszystkie rozumy, na każdy temat ma coś do powiedzenia, na każdy temat ma swoją opinię. Uwielbia zatem sądy o charakterze ogólnym, które wygłasza tonem zdecydowanym, nieznoszącym sprzeciwu. Oto kilka przykładów: "W XX wieku ludzie odeszli od tradycyjnej religii", "W XX wieku coraz powszechniejsze stały się zamachy jako sposób zamanifestowania, że ktoś się z czymś stanowczo nie zgadza". (...) Co więcej: "Zło w XX wieku przyjęło postać czegoś nieskończenie małego i ludzie już się nie boją rzeczy dużych i skomplikowanych, lokomotyw itp., ale atomów, wirusów, genów oraz prionów" i "W XX wieku wielkiego postępu dokonała medycyna, naukowcy wynaleźli penicylinę, obowiązkowe szczepienia, transfuzję krwi, antykoncepcję i środki pobudzające erekcję, kobiety rodziły w szpitalach i będąc w ciąży, dostawały zasiłek".

Generalizując narrator Ourednika nieustannie powołuje się na wyniki badań niewymienionych z nazwiska badaczy i naukowców, na ustalenia anonimowych psychologów i socjologów, historyków i filozofów. Żywi przekonanie, że ciągle trzyma rękę na pulsie, że nic nie umknie jego uwagi. Uwielbia wypowiadać się niczym oni, a więc tak, jakby był jednym z nich - naukowców i myślicieli. Tyle tylko, że to, co mówi, a raczej głosi, to groch z kapustą, pomieszanie z poplątaniem. Twierdzi na przykład: "Kiedy ludzie przestali wierzyć w Boga, zaczęli się zastanawiać, jak wyrazić, że świat jest absurdalny, i wymyślili futuryzm, ekspresjonizm, dadaizm, surrealizm, eksperymentalizm, teatr absurdu", konstatuje: "Po wojnie przybyło pozamałżeńskich dzieci, sierocińców i domów wariatów, ale spadło zażywanie tabaki, ponieważ było niehigieniczne", peroruje: "Społeczeństwo wkroczyło w nową erę kultury przedmiotów jednorazowych, a kraje rozwinięte wzbogaciły się, podczas gdy bezrobocie rosło, ponieważ ludzie, im mniej pracowali, tym byli bogatsi". Bóg jeden raczy wiedzieć, śmiać się czy płakać.

(...)

Narrator Ourednika nie odróżnia tego, co ważne, od tego, co mniej ważne i od tego, co w ogóle nieważne. Dla niego wszystko ma znaczenie fundamentalne. Nie potrafi wartościować. Cóż, jego wiedza jest z jednej strony nieuporządkowana i niezhierarchizowana, natomiast z drugiej - powierzchowna i byle jaka. Nieprzypadkowo plecie on androny w rodzaju: "A pamięć zbiorowa jest kompromisową interakcją między przeszłością a teraźniejszością, a stereotypy i uprzedzenia mają tę zaletę, że starzeją się wolniej niż historia, nowości technologiczne itp. oraz przedstawiają ostatnią i jednocześnie najaktywniejszą sferę, w której jest przechowywana społeczna tożsamość". Stąd już krok do konkluzji, że Anglicy są pragmatyczni, a Angielki mają grube nogi, że Włoszki mają duże piersi, a Włosi są beztroscy, że Niemcy dbają o czystość, ale są pozbawieni humoru, że Hiszpanie są ponurzy, Węgrzy pyszałkowaci, Grecy zakompleksieni, Francuzi aroganccy i że Polacy są - podobnie zresztą jak Irlandczycy - wiecznie pijani, natomiast Czesi - tchórzliwi.

Europeana to monolog kogoś, kto po rozwiązaniu tysiąca krzyżówek uznał, że otaczająca rzeczywistość nie ma przed nim tajemnic i kto swoją wiedzą, czy raczej pseudowiedzą - postanowił podzielić się z każdym bez wyjątku. On nie mówi, lecz gada jak najęty, trajluje i bajdurzy bez opamiętania. Europeana to świadectwo postmodernistycznej mentalności, w której informacja jako taka okazuje się elementem przemysłu rozrywkowego, niczym piosenka z listy przebojów. I wreszcie, Europeana to prowokacja intelektualna. Prowokacja na potęgę. Tym doskonalsza, że Patrik Ourednik niczego nie ocenia i nikogo nie poucza. A jednak wczytując się w jego tyradę - świetnie zresztą przełożoną przez Jana Stachowskiego, tłumacza Bohumila Hrabala, Josefa Skvoreckyego oraz Ivana Klimy - musimy dojść do wniosku, że istoty i sensu tego, czym był XX wiek w poetyce felietonu, w języku dyskursu kultury masowej, w żaden sposób opowiedzieć się nie da. Nie ma cudów.

Janusz Drzewucki, "Rzeczpospolita" 12.03.2005

Patrik Ouředník, “Europeana. Zwięzła historia XX wieku”. Przełożył Jan Stachowski. Sejny 2005, Fundacja Pogranicze