Fragment wykładu:
Spotkanie Praktykowanie etosu pogranicza jest dla mnie formą zbliżenia się do Miejsca, za którą kryje się filozofia dotarcia do centrum – wysiłek wydziedziczonego przez Historię tułacza by odzyskać tajemnicę, której nie dane mu było posiąść poprzez przekaz pokoleniowy, zakorzenienie, naukę w szkołach czy rytualną inicjację. Jedyne, co daje szansę ponownego otwarcia się Miejsca do samego środka, to Meridian – celanowski południk duszy. Natrafiamy na niego przez empatię. Postawa ta ma w sobie coś z głębokiej ekologii – nasze zaopiekowanie się Miejscem, które chcemy zrozumieć i pokochać musi obejmować je w całości, obdarzyć pieczą najmniejszą drobinę, łącznie z tym, czego się boimy i co wcześniej było dla nas wrogie i obce. Towarzyszy temu świadomość, że odcięcie czy też zatrucie (zapomnienie czy też wykluczenie) którejkolwiek z części stanowi zagrożenie dla całego ekosystemu, degraduje Miejsce. Nie piszę tutaj, tak jak w praktyce nigdy tego nie postuluję, o tym by przestać nienawidzić, przezwyciężyć uprzedzenia i pozbyć się strachu. O tym łatwo pisać i łatwo mówić, ale w ludziach to jest, a w tych, co przeżyli sąsiedzkie tragedie jest jeszcze bardziej. A nawet jeżeli uda się człowiekowi nad tym zapanować, to przecież nigdy nie ostatecznie. Tak jak nie można zbudować mostu raz na zawsze – most z a w s z e się buduje. Natomiast człowiek, któremu nieobca jest nienawiść, uprzedzenie i lęk, może zacząć troszczyć się o Miejsce, może stawać się jego miłośnikiem, a w tym jest wielka szansa, że zacznie myśleć ekologicznie i tęsknić za obywatelstwem środka.