W Teatrze La MaMa obejrzałem, "Kroniki sejneńskie" („The Sejny Chronicles") przygotowane przez Teatr w Sejnach. Są one prezentowane w Nowym Jorku w ramach programu „Borderladers: Finding Their Voice", we współpracy z Polskim Instytutem Kultury (Polish Cultural Institute). Zgodnie z tytułem, kanwą widowiska są różne wspomnienia i opowiadania a także lokalne legendy, które przetrwały w świadomości mieszkańców Sejn i zostały ustnie przekazane następnym pokoleniom i które, wraz z pieśniami, obrzędami religijnymi, złożyły się na mit typowego wieloetnicznego miasteczka. I oto słyszymy fragmenty modlitw i śpiewów Polaków, Litwinów, Żydów, Białorusinów, rosyjskich starowierców i Cyganów, które stają się osobliwą muzyką spowijającą całość. Z kolei wspominane historie, uświadamiają jak bogate byty obyczaje, rytuały i codzienność dawnych Sejn. Pokazują także wzajemne wpływanie na siebie poszczególnych grup etnicznych. Trudno się zatem dziwić, że ten działający od 1999 roku teatr stał się idealną ilustracją, czy idealnym uosobieniem idei twórczego pogranicza i wielości kultur, skądinąd modnej teraz w Ameryce i zalecanej przez Unię Europejską. Co ciekawe, sejneński teatr nie gra stale tego samego programu, wymieniając - w zależności od nowych wykonawców - poszczególne jego elementy. A wykonawcami są uczniowie sejneńskich szkół, którzy opowiadają po polsku i po angielsku historyjki zasłyszane od rodziców lub dziadków. Są to uczniowie, zarówno podstawówki, jak i liceum, dobrani przede wszystkim pod kątem śpiewu, ruchu i wyrazistości słowa, a nie domniemanych predylekcji aktorskich. I w rzeczy samej, nie udają aktorów i nie silą na robienie prawdziwego teatru. Ich osobiste zaangażowanie, bezpretensjonalność, wdzięk i umiejętność współdziałania ze sobą tworzą niezwykle ujmującą całość. Są niczym duchy unoszące się nad podświetloną latarenkami i świecami makietą dawnych Sejn, złożoną z wypalonych z gliny domków, sklepów, budynków miejskich, kościoła, bożnicy i cerkwi. I właśnie wokół tej makiety, na której zmieściło się całe miasteczko, toczy się akcja. Nie jest ona wypełniona codziennymi czynnościami jego mieszkańców tylko właśnie opowiadaniami i odgrywaniem historyjek. Także śpiewem i tańcem. Młodzi wykonawcy w pewnym momencie wychodzą ze swymi opowiadaniami do widzów, wciągając ich w świat miniony. Robią to tak naturalnie, a zarazem przekonywająco, że niejednemu z tychże widzów, łza się w oku kreci. Po spektaklu wiele osób skupiło się wokół makiety, podziwiając kunszt, z jakim została wykonana.
Sejny na niej przedstawione nie są bynajmniej żadnym wyidealizowanym, wysłodzonym miasteczkiem, niczym ilustracja do bajki, tylko pełnym najróżniejszych barw i krzywizn mikro-światem, przypominającym miasteczka z obrazów Chagalla. Brakuje tylko księżyca.
Należałoby powiedzieć, iż makieta jest właściwie rzeźbą złożoną z wielu miniaturowych elementów, ustawionych na piasku. Rzeźbą, od której nie można wręcz oczu oderwać, budzącą tęsknotę za bezpiecznym światem, w którym ład zależałby od nas samych. To piękne widowisko jest dziełem Bożeny Szroeder, która jest autorem scenariusza i reżyserem. Jest ona również przewodnikiem i opiekunem występujących dzieci. Dzieci szczęśliwych, że biorą udział w czymś tak niezwykłym. Serce roście!(...)
Andrzej Józef Dąbrowski, Kurier Plus, 19 kwietnia 2008
Kartki z przemijania
20 stycznia 2011 10:44
W przyrodzie wszystko już w rozkwicie, więc już i w duszy robi się nadziejnie. Świadomie odrywam „nadziejnie" od beznadziejnie. Chciałoby się już bardzo, żeby zaczęły się lepsze lata. Skoro już nie mogą być dobre, to niech przynajmniej będą lepsze.