- Kiedy ojciec pod koniec życia przyglądał się zmieniającemu się miastu, mówił, że chwilami go nie poznaje, że znane miejsca zarosły wieżowcami i stały się obce. Czułam w tym smutek, że ta nowa Warszawa już nie jest jego - mówi o Jerzym Ficowskim jego córka Anna Ficowska-Teodorowicz. W przyszłym tygodniu w kinie Atlantic odbędzie się wieczór z okazji jego 90. urodzin.
Mówił o sobie "odkrywca Papuszy" i "wyznawca Schulza". Urodził się w  1924 r. w Warszawie. W trakcie wojny brał udział w tajnych kursach  Gimnazjum im. Jana Zamoyskiego. Odkrył wtedy prozę Brunona Schulza. W  czasie powstania walczył w pułku AK "Baszta" na Mokotowie. Stracił wtedy  prawie wszystkich przyjaciół.
Debiutował w 1948 r. tomem  "Ołowiani żołnierze". Przez dwa lata wędrował z taborem cygańskim -  zaowocowało to książkami m.in. "Cyganie na polskich drogach" i "Demony  ludzkiego strachu". W taborze poznał Papuszę, romską poetkę, którą  tłumaczył i pomógł wydać. Bywał oskarżany za to, co stało się z nią  później. Papusza, posądzona o zdradę cygańskich tajemnic, została  wyklęta przez społeczność. Umierała w nędzy.
Niechętnie  mówił o prywatnym życiu. Był dwukrotnie żonaty. Z malarką Wandą Ficowską  miał dwie córki - Krystynę i Magdalenę. W latach 60. poznał Elżbietę,  przyszłą drugą żonę, którą jako półroczne niemowlę  uratowała z warszawskiego getta Irena Sendlerowa. - Ta historia zrobiła  na ojcu wielkie wrażenie - mówi Anna Ficowska-Teodorowicz, najmłodsza  córka pisarza. - Ojciec był w czasie wojny świadkiem Holocaustu, z czym  nie mógł sobie poradzić do końca życia. A mama jest niezwykłym dowodem  historii szczęśliwej. Gdyby moi rodzice nie ocaleli cudem - ojciec z powstania, a mama z getta - nie byłoby ani mnie, ani trójki moich dzieci.
To jej Jerzy Ficowski powierzył w testamencie opiekę nad  spuścizną literacką. Wspólnie z mamą powołała Fundację Literacką im.  Jerzego Ficowskiego. Rodzinne archiwum pełne jest nigdy niepublikowanych  zdjęć, rysunków, zapisków, pamiętników.