W książce pojawiają się daty. Czerwiec, 6 sierpnia, 24 lipca 1992 roku. Zatrzymuję się na nich. W nocy zaczynam grzebać w starych kalendarzach i po chwili jestem w stanie te daty zidentyfikować. 24 czerwca 92 próbowałam zaplanować sobie dzień. Jest lista zakupów. Przygotowania do wyjazdu na wakacje. Początek sierpnia 92 - wyjazd nad Morze Czarne. Pojawia się drobny punkt styczny - jechaliśmy wtedy przez Wojewodinę i we wsiach, w sadach stały czołgi. Wiedzieliśmy, że tam jest wojna, gdzieś bardziej na południowym zachodzie. Wydawało nam się, że to już koniec zamieszania, że wszystko idzie ku dobremu. Potem cały sierpień leżeliśmy na plaży, a wieczorem graliśmy w karty. 11 lipca 95 - moje imieniny. Planuję przyjęcie.
Kiedy myślę o wojnie, przychodzi mi do głowy tamta, światowa. I zaraz za nią uspokajająca świadomość, że nie istniałam w tamtym świecie i dzięki temu mogę pozwolić sobie na jakąś namiastkę dystansu. Nie było mnie tam, nie muszę czuć się winna. Mogę czytać Hannę Arendt i dyskutować nad mechanizmami. Mechanizmy - dobre słowo oznaczające nieuchronny ruch sił, na które nie ma się wpływu. Mechanizmy polityczne, ekonomiczne, psychologiczne i one składają się na to, co się dzieje. Są ponad człowiekiem.
Wierzę: pewne rzeczy nie mogą się powtórzyć; nie mogą, ponieważ wiemy więcej, możemy więcej, świat jest inny, czas jest inny.
W nocy biorę maszynopis i wypisuję z niego daty: 10 czerwca 92 - pierwsze czystki etniczne, morderstwa na Muzułmanach. 24 lipca 92 - autobusy wywożą na wymianę kobiety z obozu, ale do żadnej wymiany nie dochodzi; wszyscy zostają zamordowani, a ich ciała wrzucone do jamy w ziemi. 6 sierpnia 92 - likwidacja obozu w Omarskiej.
Zastanawiam się, czy jest coś, co mogłoby nas usprawiedliwić, zdjąć z nas ciężar poczucia winy i wstydu. Niewiedza? Oddalenie w czasie, przestrzeni? Poczucie, że i tak nie ma się wpływu? Że zło było, jest i będzie?
Wojciech Tochman w książce, przed którą się bronię, opisuje "czas po". Talent autora i jego wrażliwość sprawiają, że ten dokument ma wymiar poruszającego przesłania.
Jest rok 2002, już dawno podpisano porozumienia pokojowe w Dayton, na mocy których pozostawiono Bośnię i Hercegowinę krajem wieloetnicznym. Porządek wprowadzają siły międzynarodowe, wypłaca się odszkodowania wdowom i sierotom. Namawia się ludzi, żeby wracali do swoich domów.
Ekipy antropologów rozkopują zbiorowe groby i próbują złożyć makabryczne puzzle z ludzkich kości, żeby zidentyfikować ofiary za pomocą najnowocześniejszych technik medycznych. Ci, którzy zabijali, i rodziny zabitych mieszkają w sąsiednich wsiach. Często znają swoje nazwiska, twarze. Panuje bezrobocie i gigantyczna emigracja. Ludzie wydają się ogłuszeni. Tymczasem na świecie pojawił się już nowy konflikt. Nowa wojna zajmuje pierwsze strony gazet.
Ja też należę do tego "stanu po". Wojna w Jugosławii była dla mnie spóźnionym, szokującym dorastaniem. Z niedowierzaniem czytałam gazety. Słowa "obóz koncentracyjny" pojawiły się jak powracający koszmar i opisywały to, co działo się TERAZ i TUTAJ, kilkaset kilometrów stąd. Zostaliśmy w stanie szoku i w tym sensie ta wojna wcale się nie skończyła. Nie będzie jej końca, nawet gdy wykopane zostaną wszystkie kości, zidentyfikowane wszystkie ofiary i nawet wtedy, gdy posłużymy się najwymyślniejszymi mechanizmami obronnymi, żeby o tym zapomnieć.
Olga Tokarczuk, "Gazeta Wyborcza", 27.09.2002
Wojciech Tochman, Jakbyś kamień jadła. Sejny 2002, Pogranicze.
Wojciech Tochman, Jakbyś kamień jadła (wydanie drugie). Sejny 2003, Pogranicze.