15 grudnia 2022 roku
2/10 Wiersze Iji Kiwej przylegają do nas trwale, napełniają nam kieszenie śniegiem z palonych w niebiańskiej bibliotece książek. I nawet, gdy je spłoszymy, niezdolni długo ustać na jednej nodze uwagi, powracają echem zerwanych do lotu, bijących o wodę skrzydeł: „…kwiat jeziora nabierał w usta kaczek z kaczętami / i wypuszczał na wolność jak zakurzony promień słoneczny”. Przeciw wojnie trzeba iść, cały czas iść; mówić, cały czas mówić; o kamienie ostrzyć myśli, słowami utrzymywać nóż w kieszeni przebaczenia i uczyć się, od poetki uczyć się poruszania „na koniuszkach piór”- aż poczujemy przypływ mocy i odwagi, w żadnym razie ślepej, precyzyjnie dosięgającej światła. Aż dziw, że z tych wierszy, rozdzierających ciszę, płynie taka siła spokoju o prawdę.
Ija Kiwa urodziła się w Doniecku, skąd wojna wygnała ją najpierw do Kijowa, potem do Lwowa. Wojna wygnała ją także z języka rosyjskiego. Włada biegle kilkoma językami, tłumaczy poezję polską, białoruską i angielską. Opublikowała książkę rozmów z białoruskimi pisarzami zaangażowanymi w walkę z reżimem. Tom „czarne róże czasu” przetłumaczyła Aneta Kamińska, w epilogu wzbogacając go o dwa swoje wiersze (jeden w tłumaczeniu Iji Kiwej) oraz o wiersz ukraińskiej poetki dedykowany tłumaczce. Na koniec do poetyckiego dialogu przyłącza się Alicja Rose, autorka posłowia oraz wiersza „Słuchając na zoomie, jak Ija Kiwa czyta wiersz o wojnie”. Tom otwiera nadająca ton całości „pierwsza kartka zimy”, ale na dziś wybieram inny wiersz:
***
ciągnie za rękaw dziecięcej łzy listopad
ty odstępujesz ją jak cukier w sklepiku sąsiada
mówisz sobie: poczekaj tam za lasem
widziano białe jelenie
mówisz: to czas powraca
jak odbicie w lustrze
i wybiega na ulice jak choroba
która nawlekła na oczy mury szpitala
powtarzasz: tam za horyzontem serca
jarzębina już rozpaliła ognie
i kiedy kładziesz ją pod język
– uczysz się ptasiej mowy
i toczysz ją jak puste butelki imion
i wyciskasz pamięci wyblakły atrament
tak między żebrami noc huśta swoje sztandary
żebyśmy uczyli się poruszać na koniuszkach piór
wbijamy więc w ziemię kulawy taniec
jak wbijają wojnę w życie każdego drzewa
Tekst Krzysztofa Czyżewskiego