Przytoczony fragment notatki ufundowany jest na przeświadczeniu, że życie ludzkie poddaje się reprezentacji w słowie. Że istnieje fundamentalna dwudzielność dwóch porządków: porządku rzeczywistości (mniej lub bardziej wiernym, adekwatnym, prawdziwym) przedstawieniem. Powołaniem pisarza jest „odkrywanie” albo też „poszukiwanie rzeczywistości” - jak twierdzi Miłosz, który otrzymał Literacką Nagrodę Nobla w 1980, rok przed Canettim. Pisarz ma „oddać sprawiedliwość istniejącwmu światu”. Pod tym wielkim wyzwaniem etycznym podpisaliby się z pewnością obaj nobliści, każdy realizując je na swój sposób.
Lektura Tajemnego serca zegara przynosi jednak także gorzkie refleksje. Tytaniczny trud pisarski zdaje się niejednokrotnie zawieszony w pustce. Kunsztownie splatane słowa, nieskazitelność formy wypowiedzi, zdania oplatające myśl prowadzącą czytelnika ku rozległym horyzontom, głębia filozoficznej refleksji zderzona z gnomicznością i fragmentarycznością aforyzmu to wszystko skupia uwagę na dramacie formy. Wydaje się, iż Canettiego, zapisującego swoje życie, interesuje bardziej sam akt zmagania się z zapisywaniem się myśli niż samo życie. Stąd wrażenie „akademickości” tych zapisków. W zestawieniu w pierwszą częścią notatek stają się one coraz bardziej uabstrakcyjnione, oderwane od wydarzeń, od rzeczywistości, od czasu (daty na poszczególnych rozdziałach to czysta abstarkcja). We wstępie do Prowincji ludzkiej Canetti deklarował chęć „złożenia sprawozdania” z trzydziestu lat „świadomego życia”. Pisał: „Nawet jeśli takie sprawozdanie wygląda może na nieco chaotyczne, to jest w każdym zdaniu bliskie danej chwili i zawiera prawdę jednego człowieka”.
Prawda jednego człowieka przemierzającego czas i przestrzeń XX w. Jest genialnie oddana w autobiograficznej trylogii Canettiego: Ocalony język, tom obejmujący lata dzieciństwa i młodości 1905-21 ; Pochodnia w uchu opowiadająca o dekadzie 1921-31, okresie kształtownia się osobowości twórczej pisarza; Gra oczu kreśląca intelektualny portret twórcy w latach 1931-37 na tle zapadającej się ku wojnie Europy. Z pierwszego tomu w pamięci utkwiły mi na zawsze dwie sceny. Rzecz dzieje się z Zurychu w 1917 r. Elias przechodzi z matką obok kawiarni. Zatrzymują się. Matka „pokazała mi ogromną czaszkę jakiegoś mężczyzny siedzącego w pobliżu okna (...). Przyjrzyj się dobrze. To Lenin. Jeszcze o nim usłyszysz”. Matka nienawidziła wojny i wierzyła, że Lenin położy jej kres. Nie była zapewne w stanie pojąć, że w łysej głowie Lenina siedzącego przy kawiarnianym stoliku są plany wszechświatowej rewolucji, mającej utopić we krwi stary świat. Inna scena zapowiada przyszły los pisarza. Dwunastoletni Elias doznaje szczególnego uniesienia, odwidzajac księgarnię przy Limmatquai w Zurychu: „Cieszyło mnie ogarnięcie jednym spojrzeniem tych wszystkich książek, które kiedyś przeczytam. (...) Jeśli wówczas znałem w ogóle coś takiego jak troska o przyszłość, to dotyczyła ona wyłącznie ilości książek na świecie. Co będzie, jeśli wszystkie przeczytam?”
Dwunastoletni chłopak radujący się obietnicą przyszłej lektury, zmienił się w pisarza dzień po dniu spisującego swoje życie „tak dokładnie, jak to tylko możliwe”.
W pewnym sensie Canetti staje się galernikiem słów przenoszonych na papier, więźniem swoich zapisków. Tak jak więźniem i ostatecznie ofiarą kisążek jest genialny sinolog profesor Kien z powieści Auto da fe, który giniena stosie usypanym z tomów swojej monstrualnej biblioteki w kacie samospalenia. To wydanie w 1935 r. arcydzieło czytane w kontekście Tajemnego serca zegara zdaje się w głównym bohaterze prefigurować postać samego pisarza. Canetti nie tylko zapisuje siebie w słowach, ale sam zdaje się ze słowami utożsamiać. W notatce z 1980 r. czytamy: „Nie sądzę by ktokolwiek wiedział, czym są słowa. Ja również nie wiem, ale je czuję, składam się z nich”. Czyżby więc granica między myślą i bytem, słowem i rzeczą zacierała się? Siedem lat wcześniej notuje bardzo ważną uwagę o istocie pisania i językowych eksperymentach: „Proces pisania ma w sobie cos niekończonego. (...) ale do tego jest potrzebne zaufanie do języka jako takiego; dziwię się, że wciąż mam go jeszcze tak dużo. Nie pociągały mnie nigdy eksperymenty językowe; zauważam je, ale unikam ich we własnym pisaniu. Postępuję tak, gdyż całkowicie pochłania mnie substancja życia. Ten, kto próbuje eksperymentować z językiem, rezygnuje z wiekszej części tej substancji; wszystko z wyjątkiem maleńkiej cząstki pozostaje nienaruszone i niewyczerpane, jakby eksperymentator grał nieustannie tylko jednym palcem”. W ten sposób wracamy do zasadniczych problemów reprezentacji: co to znaczy opisywanie świata, w jaki sposób można spisać swoje życie „tak dokładnie jak to tylko mozliwe?”.
Autor Masy i władzy chyba zbyt płasko rozumie formułę „eksperymentu językowego”. Nie chodzi przecież tylko o „zabawę ze słowem”. Wszelka ekspresja językowa i językowe oswajanie świata są z natury swojej nieustającym eksperymentem, przekraczaniem granic, rozsadzaniem ustalonych form. Opowiadając o świecie wciąż zmagamy się z niemożliwością. W wykładzie inauguracyjnym, wygłoszonym w College de France 7 stycznia 1977 r., Roland Barthes mówił; „Rzeczywistość jest niemożliwa do przedstawienia i dlatego ludzie ustawicznie chcąprzedstawiac ją przez słowa (...), która byłaby historią jakże niekiedy szalonych słownych wybiegów, użytych przez ludzi, by zmniejszyć, oswoić, zaprzeczyć albo przeciwnie – przyjąć w całej rozciągłości, to co zawsze jest obłędem, tzn. Fundamentalną nieadekwatnością języka i rzeczywistości”.
Takim pisarzem głęboko metafizycznym, a zarazem w sposób niezykle przenikliwy dotykającym samej „substancji życia” był Miron Białoszewski. Ale Canetti Białoszewskiego niestety nie czytał.
Jacek Leociak, "Nowe Książki" 3/2008
Elias Canetti, Tajemne serce zegara, przełożyła: Maria Przybylowska, seria:” Meridian”, wydawnictwo Fundacja Pogranicze, s. 164, op. twarda, ISBN 978-83-86872-89-2.