Europa zwariowała, Krzysztof Karwat, "Tygodnik Powszechny", 26.06.2005

Europa zwariowała, Krzysztof Karwat, "Tygodnik Powszechny", 26.06.2005

Europa zwariowała

O jej urodzie decyduje styl - błyskotliwy, a zarazem lapidarny, pozbawiony wszelkich ozdobników. Zdania układają się niczym puzzle w zaskakujące całości. Są tak proste, że aż pozbawione intelektualnej esencji, jakiej oczekiwalibyśmy od kogoś, kto chce nam poważnie opowiedzieć o paroksyzmach XX-wiecznych dziejów Europy. Ale to tylko pozór.

Patrik Ouředník "Europeana". Prostota, sarkazm, humor - nieraz wisielczy - stanowią o sile tego eseju.
Ma burzliwą biografię. W przeszłości podejmował się różnych, czasem wcale nie inteligenckich profesji. Od dwudziestu lat mieszka w Paryżu. Uprawia poezję, prozę, eseistykę, pisze oryginalne słowniki - na przykład slangów i podziemnych żargonów czeskich. Tłumaczy klasyczną i współczesną literaturę francuską na czeski i odwrotnie. Jest redaktorem naczelnym pisma "L'autre Europe", wykładowcą uniwersyteckim i nauczycielem gry w szachy.   
Uznanie i rozgłos przyniosła mu ta niewielka eseistyczna książka, od której trudno się oderwać. “Lidove Noviny” uznały ją w Czechach za “Książkę Roku”. Teraz trafiła na rynek polski. O jej urodzie decyduje styl - błyskotliwy, a zarazem lapidarny, pozbawiony wszelkich ozdobników. Zdania układają się niczym puzzle w zaskakujące całości. Są tak proste, że aż pozbawione intelektualnej esencji, jakiej oczekiwalibyśmy od kogoś, kto chce nam poważnie opowiedzieć o paroksyzmach XX-wiecznych dziejów Europy. Ale to tylko pozór. Bo właśnie owa prostota i oznajmujący, wyzbyty emocji i wolny od autorskich komentarzy ton narracji stanowią o sile eseju Patrika Ouředníka. Także sarkazm i humor - nieraz wisielczy. Pisarz bowiem zręcznie posługuje się paradoksem, zderzając informacje i fakty - zdawać by się mogło - sprzeczne, niby drugorzędne, wzajemnie się wykluczające, a jednak z sobą powiązane, objawiające ukryty, gorzki sens epizodów i wydarzeń historycznych. Raczej właśnie epizodów i okruchów dziejów, bo w nich celniej odbijają się różne wymiary naszego bytowania.

Owe rozbite kawałki, z jakich składa się nasze życie, ale także nasza świadomość, trudno skleić. Właściwie nie jest to możliwe, by spotkały się i harmonijnie zespoliły w jednym człowieku. One ujawniają stan wewnętrznego zagubienia całych społeczeństw, ale i pojedynczego człowieka, który w poszukiwaniu szczęścia i spełnienia gotowy jest poddać się rozmaitym demagogiom. Wierząc w postęp i technologię, w swoją wątpliwą cywilizacyjną wyższość nad człowiekiem minionych wieków, nie przestaje być bezradnym, bezbronnym dzieckiem. Albo nieświadomą ofiarą przestępczych ideologów, politycznych szarlatanów, wszelkiej maści rewolucjonistów, uzdrowicieli i wyzwolicieli mas, specjalistów od marketingu, kupczących naszymi duszami.

Ostatecznie - zamiast w porządku, ładzie i harmonii Europejczyk trwa w chaosie, który na próżno w sobie zagłusza. Wydaje mu się, że rzeczywistość kształtuje wedle własnej niezależnej woli, doskonaląc ją i podporządkowując. Wydaje mu się, że jest silny, prze we właściwym kierunku, który wytycza przyszłość. Coraz szczęśliwsza przyszłość. I właśnie w imię tej lepszej przyszłości Europejczyk gotowy jest lekceważyć, gardzić, niszczyć i zabijać.

W skrajnych przypadkach nie wystarczy mu pokonanie przeciwnika. Wroga przecież można - na przykład - przerobić na mydło, którego potem używać będą zwycięscy żołnierze: “Do pięciu kilogramów tłuszczu dodawało się 10 litrów wody i kilo sody kaustycznej, gotowało się tę mieszankę w kotle trzy godziny, dosypywało się trochę soli, znowu gotowało, po czym po ostudzeniu powstawała skorupa, którą zdejmowano, krojono na kawałki i znowu gotowano, przed kolejnym zaś ostudzeniem dodawano do kotła specjalny roztwór, żeby mydło nie śmierdziało”. Zdarzyło się w Gdańsku, że pewien niemiecki żołnierz zwariował, bo kompani przekonali go, że myje się mydłem zrobionym z jego żydowskiej kochanki. “No i tego żołnierza musieli później umieścić w niemieckim domu wariatów”. Odautorskiego komentarza i tym razem nie będzie.

Tak, Ouředník chętnie sięga po taki rodzaj intelektualnej i etycznej prowokacji. Niech przemawiają “nagie fakty” - zdaje się mówić. Niech ich “logika” wystarczy za komentarz. Niech układają się w mozaikę, na którą będziecie spoglądali z dokuczliwym zawrotem głowy. Wybiorę je dla was z różnych półek i zapomnianych szuflad - powiada czeski eseista. I pomieszam epoki, aby się wam nie wydawało, że im dalej, tym było gorzej, a im bliżej nas, współczesnych, tym jednak lepiej i szlachetniej. Nie, choroby świadomości i wyobraźni, zbiorowe fobie i mętne idee opanowują nas w stopniu nie mniejszym niż naszych przodków. Nie miejmy złudzeń: balansujemy na granicy szaleństwa, zbrodni, fanatyzmu. Nasza kultura, literatura, teatr czy film są tylko zapisem drogi, która może nas zaprowadzić ku zagładzie.

Ale Ouředník nie moralizuje, nie bije w dzwony na trwogę. Jakby niechcący i prawie niezauważalnie ironizuje, nawet czasem kpi. Językiem potocznym opowiada o ozdrowieńczych koncepcjach, jakie fundują nam kolejne generacje filozofów, antropologów, politycznych ideologów, psychologów, historyków etc. Koncepcjach, które się wzajemnie znoszą. I zderza je z obozami koncentracyjnymi, łagrami, wojnami. Czasem beznamiętnie podaje liczbę ofiar. Innym razem - trupy amerykańskich żołnierzy, którzy polegli w Normandii, układa “jednego za drugim, stopami do potylicy”, by stwierdzić, że tak położeni, mierzyliby 38 kilometrów. Znowu - bez komentarza.

Krzysztof Karwat, "Tygodnik Powszechny", 26.06.2005


Patrik Ouředník, “Europeana. Zwięzła historia XX wieku”. Przełożył Jan Stachowski. Sejny 2005, Fundacja Pogranicze