Czasem tak bywa, że już po kilku dźwiękach koncertu pojawia się magia. Coś takiego zdarzyło się w sejneńskiej Białej Synagodze. Bo czego właściwie można byłoby oczekiwać od artystów, którzy do projektu „Frozen Bird” stworzyli autorską opowieść, zagrali na kieliszkach, wygwizdali piosenki i wirtuozowsko grali na emocjach?
Tego miasta nie da się zobaczyć. Dopiero chadzając po nim z zamkniętymi oczami można wyobrazić sobie jak ono wygląda. Masyw wieżowców podległych geometrycznemu ułożeniu przysłonięty jest przez wijący się sznur monumentalnych kominów pyrkających dymem. To ich zasługa, że panuje tu taki osobliwy zapach, a całe to miasto spoczywa w półmroku. Ta aura nadaje miastu rys sztuczności, niepotrzebnego istnienia, groteski. Rozkład ulic w tym mieście jest wyjątkowo praktyczny, każda z dróg szuka następnej, każda z dróg jest skrótem do kolejnej. Główna ulica – Cover Street – położona w samym centrum, to ścieżka uciech. Na niej gromadzą się tłumy – choćby po to, by stać czy leżeć sobie przyjemnie, po niej biegają masy – niezrzeszone, a spójne – goniące bez celu w stronę jakiegoś sensu. Ludzie rozstawieni po kątach i wędrowcy szukający swojego miejsca.
To właśnie po Cover Street chadzał teraz Terry. Chłopak dopiero co zdał sobie sprawę z czasu jaki ma do skonsumowania, zaczął więc zajadać się nim zachłannie; każdy kęs dostarczał mu sił, a spacer nabierał wyrazu opętańczej eskapady. Jeszcze resztka rozsądku przemówiła do Terry’ego gdzieś z oddali. Nie zrozumiał tego głosu. Wpadł w trans i wszystko zaczęło rządzić się swoimi prawami; nogi kroczyły po swojemu, wzrok chwytał obraz za czubek włosa, podnieta była jego powietrzem, a magii nie było końca. Chłopak osiągnął ten stan, który miewał często we śnie, kiedy to śniąc już długo, dowiadywał się skądś, że za moment nastąpi powrót do rzeczywistości.
Tak zaczyna się „Terry’s Tale”. To także tytuł pierwszej płyty zespołu „Frozen Bird”, którego początki sięgają 2009 roku. Artyści określają swoją muzykę jako współczesną kameralistykę z elementami improwizacji i elektroniki. Ten opis niewiele powie dla tych, którzy nie byli na koncercie w Białej Synagodze w Sejnach. Kto stracił szansę, by usłyszeć „Frozen Bird” na żywo, może jeszcze posiłkować się zakupem płyty, ale to nie będzie to samo.
Więcej na www.niebywalesuwalki.pl